poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział czterdziesty.

Heather

W życiu każdego następują takie chwile, w których naturalnym odruchem ludzkim jest pragnienie ucieczki. Gdy świat dookoła zaczyna nabierać tempa i kręci się w kółko jak karuzela, za wszelką cenę próbujesz nie puścić pawia, a przynajmniej chociaż wyjść z tego cało. Myślisz, że nie dasz rady unieść brzemienia na swoich barkach, dlatego bronisz się przed tym rękoma i nogami, nie dopuszczając do siebie innej opcji jak zniknięcia tylko po to, żeby uwolnić się od problemów.
Czasami jednak takie rozwiązanie byłoby samolubne, a zostawiając wszystko za plecami i ratując samego siebie, skrzywdziłbyś innych. W pewnych przypadkach dla mniejszego zła, musisz się poświęcić i zignorować fakt, że jedyne na co masz ochotę to na zapadnięcie się pod ziemią.
Tak było i w moim przypadku. Zaraz po tym, jak wyszło na jaw, że zastrzeżone wiadomości zostały wysyłane z domu, w którym mieszkam, Luke postanowił wtajemniczyć resztę chłopców, mając głęboko w dupie moje protesty. Całą czwórką zadecydowali, że lepiej będzie, jeżeli to oni będą mieli oko na tą sprawę, a ja będę zwyczajnie słuchać poleceń i dostosuję się do ich wymagań. Usłyszałam od nich, że mam udawać kompletnie nieświadomą niczego i zachowywać się jak do tej pory, czyli zwyczajnie nie wzbudzać podejrzeń. Prawdą jest, że to może i brzmi rozsądnie, ale jest praktycznie niemożliwą rzeczą do wykonania. Jak miałam spokojnie spać, skoro ktoś w tym domu na mnie czyha?
Hood i Clifford wrócili do miasta, żeby móc mieć sytuacje pod kontrolą i pilnować mnie oraz moją siostrę. Zaś Luke z Ashtonem zajmowali się tym, co robili do tej pory, czyli załatwiali dla Nicka jakieś sprawy i dzięki temu nie było problemu, żeby pozostała dwójka pojawiła się z powrotem w Sydney.
Michael okazał się najbardziej ogarnięty jeżeli chodzi o rozwiązywanie takich spraw, dlatego spędzałam z nim więcej czasu, niż bym sobie tego życzyła. Oboje staraliśmy się znaleźć nie tylko wciąż działający telefon, z którego wysłano do mnie ostatnią wiadomość, ale również piwnicę, o której mówiła mi Rachel. Wydawałoby się, że dzięki moim informacjom i strategicznemu umysłowi Michaela bez większych kłopotów znajdziemy to, czego szukaliśmy. Nic bardziej mylnego.
Miałam wrażenie że tylko marnujemy czas, bo teraz byłam przekonana, że Rachel nas okłamała. Nie było żadnej piwnicy, gdzie trzymali tą biedną dziewczynę, skoro przeszukaliśmy cały dom od stóp do głów i nie zauważyliśmy niczego podejrzanego. Wysunęła się całkiem nowa idea, że to właśnie Rachel może być tym prześladowcą. Fakt faktem, za każdym razem widziałam mężczyznę, ale nie oznaczało to, że nie może z kimś współpracować. Zwłaszcza że jako jedyna w tym domu zwracała uwagę na naszą grupę. Nigdy nie rozumiałam powodu, dzięki któremu mogłaby aż tak nas polubić i chcieć spędzać z nami tyle czasu, teraz gdy okazało się, że prześladowca znajduje się w tym domu, miało to dla mnie o wiele więcej sensu. Nawet Clifford zgodził się ze mną w tej kwestii, choć nie wiedziałam czy dlatego, że była słuszna czy może w końcu zauważył jak dziewczyna patrzy na Blake i postanowił ją nienawidzić.
Co do mojej siostry to wciąż o niczym nie wiedziała i postanowiliśmy utrzymać ten stan jak najdłużej, bo jej panika wzbudziłaby podejrzenia. Musiałam znosić jej sceny zazdrości pod tytułem "Michael spędza z tobą o wiele więcej czasu. Wolałam jak się nienawidziliście", ale nie miałam innego wyboru. Przecież czwórka tych palantów ustanawiała warunki, a nie ja.
Starałam się jednak robić to, co kazali i całkiem nieźle mi to wychodziło. Okazało się, że jestem lepszym kłamcą niż mi się wydawało. Jednocześnie jednak dbałam o własny interes i lekceważąc kompletnie fochy Hemmingsa, zaczęłam na własną rękę uczyć się strzelać. Może i miałam trochę wyrzuty sumienia, ale moje życie było dla mnie ważniejsze niż jego widzimisię. Dlatego właśnie teraz stałam na polanie, na którą jak zwykle przeszłam się spacerem i próbowałam wprowadzić swój plan w życie.
Uniosłam wyprostowane ręce przed siebie, zaciskając mocno palce na uchwycie pistoletu, żeby powstrzymać ich dygotanie. Przymknęłam lewą powiekę, skupiając się na celu przede mną. W odległości paru metrów stało sporych rozmiarów drzewo, gdzie pozwoliłam sobie namalować białe koło, przypominające tarczę do rzutek. Od dobrej godziny próbowałam trafić w sam jej środek albo chociaż w korę drzewa, ale to wcale nie było takie proste jak mogło wydawać mi się z początku. Trwałam w kompletnej ciszy. Tylko moja zawzięta mina świadczyła jak zdeterminowana byłam, żeby zrobić jakiekolwiek postępy. Obiecałam sobie, że nie poddam się dopóki nie osiągnę najmniejszego progresu.
Nacisnęłam spust, a siła wystrzału sprawiła, że zgięłam ręce w łokciach i zrobiłam krok w tył. Jeszcze nie opanowałam tego na tyle, żeby stać w bezruchu i z każdym oddanym strzałem moje ciało odsuwało się o parę centymetrów w przeciwnym kierunku.
Kula wylądowała gdzieś w piasku, o czym świadczyły drobinki kurzu, które uniosły się po kilku sekundach po tym, jak szarpnęłam za spust. Znaczy to, że mimo iż celowałam prosto w prowizoryczną tarczę, nie była ani trochę blisko narysowanego okręgu.
- Kurwa - przeklęłam, nie kontrolując złości. Rzadko kiedy przeklinałam, ale tym razem wyjątkowo mi zależało, żeby dopiąć swego.
- Nie idzie po twojej myśli? - mimowolnie podskoczyłam na dźwięk znajomego, męskiego głosu.
Nie byłam pewna do kogo należał, dlatego powoli zwróciłam się w stronę, z której pochodził. Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy zobaczyłam przed sobą Nicholasa. Spodziewałabym się tu każdego, ale myśl że akurat on mógł za mną przyjść aż tutaj, była zupełnie nierealna.
Chłopak stał z dłońmi ukrytymi w kieszeni swoich dresów i patrzył na mnie z tym pół uśmiechem na twarzy, którym zazwyczaj obdarzał mnie jego brat. Czułam jakby oboje przyłapali mnie na gorącym uczynku, przez to ich cholerne podobieństwo. Cały czas miałam w głowie Luke'a, który zabronił mi bawić się bronią.
W pierwszym odruchu odrzuciłam pistolet w bok, pozwalając mu zginąć w trawie. Nie wiem po co to zrobiłam, skoro było za późno, żeby go ukryć, skoro Nick obserwował mnie wcześniej niż to zauważyłam. Miałam jednak w zwyczaju zachowywać się jak kompletna idiotka w stresujących sytuacjach, więc dlaczego by nie rzucać mało dyskretnie bronią, którą ukradłam z domu chłopaka, który przede mną stoi? Dla mnie to żaden wyczyn.
Stałam więc jak sparaliżowana, bojąc się odezwać. Nie wiedziałam jak mam się zachować w tej sytuacji. Skoro Nicholas tu był na pewno wiedział, że pożyczyłam broń z ich schowka, który odkryłam podpatrując Jo, która odkładała tam amunicję. Codziennie zabierałam stamtąd ten sam pistolet, żeby móc trochę poćwiczyć, ale za każdym razem odkładałam ją z powrotem na miejsce.
- Co tu robisz? - wypaliłam zbyt ostro, ale zrozumiawszy jak głupio to zabrzmiało dodałam – Myślałam, że jestem sama.
Starałam się zachowywać normalnie, mimo tego że przed chwilą wypieprzyłam pistolet w trawę na jego oczach. Musiałam też zapomnieć o tym, że równie dobrze to on może być tym, który próbował przejechać mnie i Caluma, choć podejrzenia spadły na Rachel. Ważne było więc, żebym zachowywała się w jego towarzystwie jak zwykle, a nawet trochę bardziej pewnie.
- To chyba należy do ciebie - odezwałam się mimo to nieśmiało, reflektując się i podnosząc pistolet z ziemi, żeby móc go podać blondynowi.
- Zatrzymaj go - odparł wzruszając ramionami, jego dłonie wciąż w kieszeniach spodni – Skoro i tak już go ukradłaś to bez różnicy czy go teraz mi go zwrócisz. Właściwie nawet nie jest mi potrzebny.
Na jego twarz wstąpił chytry uśmiech, kiedy pokonywał dzielącą nas odległość, żeby móc stanąć u mojego boku i zmrużyć powieki przyglądając się białemu okręgowi, który namalowałam.
- Pożyczyłam, nie ukradłam – odparłam twardo, choć faktycznie zabrałam pistolet bez niczyjego pozwolenia, co można było uznać za kradzież.
- Jasne, trzeba usprawiedliwiać swoje przewinienia - zaśmiał się, a jego szerokie barki zadrżały. Włoski na karku stanęły mi dęba, kiedy był tak niebezpiecznie blisko mnie.
- Tego nauczyli cię w więzieniu? - wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. - To znaczy… Wybacz… Wiem, że nie trafiłeś tam ze swojej winy…
Luke opowiadał mi tą historię i wyglądała ona inaczej niż to, co teraz insynuowałam. Nie wiem czemu byłam dla niego taka niemiła. Może to przez to jak niepewnie czułam się w jego towarzystwie. Chyba za bardzo wzięłam sobie do serca powiedzenie, że najlepszą obroną jest atak.
- Nie? - Nick zapytał ze zdziwieniem, co zbiło mnie z tropu i zaczęłam wątpić we własne myśli.
Zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie dokładne słowa, jakich użył wtedy Hemmings i doszłam do wniosku, że coś musiało tu nie grać.
- Um, Luke mówił, że wziąłeś winę na siebie, żeby go chronić. Nie tak było? - coraz bardziej interesował mnie ten temat. Chciałam wiedzieć choć jedną rzecz na pewno, bo zazwyczaj byłam kompletnie z boku tego wszystkiego co działo się w życiu blondyna.
Nick zaśmiał się kręcąc głową na boki, jakbym właśnie opowiedziała jakiś dobry kawał. Jego palce nagle zacisnęły się na moim nadgarstku, więc automatycznie szarpnęłam go do siebie. Poczułam odpychający chłód rozchodzący się po moim ciele, gdy tylko mnie dotknął. Chciałam, żeby mnie puścił, nie podobało mi się to, że był tak blisko. Teraz każdy ruch wydawał mi się podejrzany, choć moim zdaniem to Rachel była zamieszana w tą akcję. Nie mogłam jednak ignorować innych sygnałów.
- Spokojnie.
Blondyn uniósł moje ręce tak, jak robiłam to zanim zauważyłam jego obecność, czyli wyprostowane na wysokości klatki piersiowej. Następnie nakierował muszkę na namalowane białą farbą koło. Wciąż czułam się niekomfortowo, ale zaciskałam zęby, żeby tego nie pokazać.
- Luke mówi różne rzeczy. Gadanie jest akurat jego mocną stroną – kontynuował wątek, po czym zmienił temat – Musisz trzymać ręce sztywno, pewnie zaciśnięte na uchwycie. Oboje oczu otwarte, inaczej źle wycelujesz.
Zrobiłam wszystko to, co kazał i tym razem, gdy nacisnęłam spust kula otarła się o bok drzewa, zostawiając głęboki ślad. Uśmiechnęłam się do siebie z zadowoleniem, bo w końcu udało mi się choć trochę zbliżyć do celu.
- Widzisz, o wiele lepiej - skomentował, kiwając głową w aprobacie.
- Dzięki - mruknęłam, znów próbując oddać strzał. Całą uwagę jednak skupiałam na Nicholasie. - Więc o co wtedy chodziło? Dlaczego trafiłeś do więzienia?
Sama już nie wiedziałam czy nie powinnam czasem się przymknąć i nie naciskać, bo mogłam niepotrzebnie przekroczyć linię tolerancji Nicka. Może był bardziej podobny do swojego brata niż można przypuszczać i wścieknie się, gdy tylko postaram się grzebać w jego życiu. Szkoda więc, że byłam tak ciekawska, a może raczej desperacko pragnęłam wiedzieć.
- Nie powinnaś jego o to zapytać? - spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, więc szybko odwróciłam wzrok. Znów strzeliłam, ale nie kula poleciała między drzewa. - Aaa, rozumiem, Luke nie chce mówić. Nic dziwnego, gdybym wydał własnego brata też bym się tego wstydził.
Blondyn wzruszył ramionami, znów biorąc w palce moje nadgarstki i ustawiając moje ręce w odpowiedniej pozycji, zanim nacisnę spust. Poczułam pieczenie w klatce piersiowej, kiedy moje słowa aż rwały się, żeby wyjść na światło dzienne. Nie mogłam tego powstrzymać, zwłaszcza po tym, czego się dowiedziałam.
- Może miał powód, żeby to zrobić. - powiedziałam, skupiając wzrok na tarczy, bo bałam się spojrzeć Nicholasowi w oczy. Bronienie Luke'a przychodziło mi z taką łatwością, że zaczynało mnie to przerażać. To również zauważył Nick.
- Ten dzieciak ma szczęście, że są wokół niego są ludzie, którzy bronią go nawet nie znając prawdy.
- Jest aż taka przerażająca? - zapytałam, chowając broń za pasek spodni, co było moją ulubioną częścią jej posiadania. Następnie podniosłam mały plecak z ziemi i zarzuciłam go na ramiona.  - Wracamy?
Nick pokiwał głową i ruszył razem ze mną w stronę, z której oboje przybyliśmy.
- Na pewno chcesz wiedzieć co robił twój chłopak, zanim zajął się zwykłym przemytem narkotyków i wyścigami? - nachylił się w moją stronę z dziwnym wyrazem podekscytowania na twarzy, jednak ten szybko zniknął, gdy z kieszeni wyciągnęłam paczkę fajek i wtykając jedną między wargi, odpaliłam. Zmarszczony nos chłopaka mówił mi, że nie przepada za tym zapachem.
- Nie to dawałam ci cały czas do zrozumienia? - zaśmiałam się, a on odpowiedział tym samym. Zaciągnęłam się dymem, rozluźniając się odrobinę. Jestem nienormalna, bo w takiej sytuacji, jedyne o czym mogłam myśleć to to, że nazwał Luke'a moim chłopakiem.
- Ok, dobra. - wzniósł teatralnie oczy ku niebu, gdy wchodziliśmy na ścieżkę prowadzącą prosto do domu – Możemy się umówić tak, że ci to pokażę. Na żywo.
- Co to znaczy?
- Weźmiemy cię na odbiór towaru. Przyda mi się dodatkowa para rąk, a dzięki temu może trochę oswoisz się z bronią i w końcu zobaczysz z jakimi ludźmi masz do czynienia. Nie tego chciałaś?
Nick przybrał tą swoją przyjazną minę, której każdy normalny człowiek zaufałby bez wahania. Moje zmysły jednak ostrzegały mnie przed takimi typami. Dlatego właśnie wolałam Luke'a i całą resztę, którzy potrafili zachowywać się jak banda kutasów, ale dzięki temu byli prawdziwi. Nick choć nie był idealny, wydawał się zdecydowanie zbyt dobry jak na gangstera.
- Nie możesz mi tego zwyczajnie powiedzieć? - odparłam, nieprzekonana co do tego pomysłu – Po co od razu to zamieszanie?
Miałam nadzieję, że po tym usłyszę to, czego chciałam i nie będę musiała nigdzie z nim się wybierać. Ba, w życiu bym nie pojechała z Nickiem i jego ekipą sama na jakąkolwiek akcje.
- Uwierz mi, że słowa tego nie opiszą i takie rzeczy lepiej zobaczyć samemu - w oczach chłopaka pojawił się ten błysk, który od zawsze mnie przerażał. Miał w sobie coś z chorej ekscytacji przed wydarzeniem się czegoś złego. - Oczywiście jeżeli się boisz, nie musisz nigdzie iść. Ale cała reszta jedzie.
- Ashton, Luke, Michael i Calum też tam będą? - zastanowiłam się, a Nick pokiwał głową.
- Heather, to data wyścigów, tam będą wszyscy – odpowiedział rozbawiony, że nie skojarzyłam jednego z drugim. No ale to miało sens, na wyścigach jest ogromny tłum i wtedy najlepiej załatwia się brudne interesy, bo podejrzanym może być każdy i równie łatwo można zrzucić na kogoś winę za własne wykroczenia.
Zaczęłam zastanawiać się nad tą propozycją. Teraz wydawała się znacznie bardziej kusząca, skoro wiedziałam, że na pewno nie będę tam sama. Mając chłopaków u boku, nie bałabym się nikogo z grupy Nicholasa, bo cały czas mieliby mnie na oku. No a nie oszukujmy się, w końcu miałam okazję trochę się dowiedzieć, bez wypytywania o wszystko Luke'a. Podjęłam więc decyzję.
- Ok, więc mogę w to wejść.



Wyszłam z warsztatu, zamykając drzwi na klucz i dodatkowo upewniając się czy zrobiłam to jak należy. Ruszyłam wzdłuż podjazdu do miejsca, gdzie z samego rana zaparkowałam samochód. Dzisiaj Calum musiał wyjść wcześniej, a Clifford tradycyjnie pilnował mojej siostry w jej szkole, więc do domu musiałam wrócić sama. Na szczęście zaraz przed wybiciem godziny dwudziestej zadzwonił do mnie Luke i teraz właśnie ramieniem przyciskałam telefon do ucha, żeby móc z nim rozmawiać, zbyt zajęta szukaniem kluczy w sportowej torbie.
- Nie przypominam sobie, żebym właśnie tak powiedział – odparł bez zawahania, ale znałam go za dobrze, żeby w to uwierzyć. - Może źle mnie zrozumiałaś.
- Nie, Luke, jestem całkiem pewna, że w twojej wersji Nick wielkodusznie oddał się w ręce policji ratując ciebie – mruknęłam, rozglądając się na boki, żeby móc bezpiecznie przejść przez ulicę, gdzie z powodu tłoku musiałam zostawić samochód. - Tymczasem prawda jest taka, że to ty go wpakowałeś do więzienia. Tylko nie wiem jeszcze dlaczego.
- Okej… - sapnął, jakby miał dość mojego marudzenia, po czym dodał na wpół skruszony, na wpół rozbawiony - … mogłem cię trochę okłamać.
- Nic nowego - westchnęłam, nie czując się jakoś specjalnie urażona. Luke kręcił jak zwykle, a mnie już to po prostu nie dziwiło. Zawsze ukrywał przede mną swoje życie, ale ja sama nie byłam od niego lepsza. - Czemu to zrobiłeś?
- Miałem swoje powody. Tyle - odparł, odgadując że pytam o powód wydania własnego brata. Usłyszałam szum wiatru, jakby chłopak właśnie spacerował po dworze. – Nie pytaj mnie o to, bo znów będę musiał cię okłamać, a to ostatnie co chciałbym robić.
- Wow, nie mów że ci na mnie zależy, Luke - zakpiłam, docierając do samochodu.
- Bardziej niż sobie możesz wyobrazić, Heather - odpowiedział, na co moja twarz prawie rozerwała się od uśmiechu. Musiałam przygryźć wargę, żeby nie wyglądać dziwnie.
- Kłamiesz - droczyłam się z nim, w międzyczasie mocując się z drzwiami samochodu.
- Zawsze – odpowiedział krótko.
W końcu udało mi się to zrobić i otworzyłam drzwi, a wtedy na ziemie wypadła szara koperta, którą ktoś pewnie wcisnął przez lekko uchylone okno. Zawsze zostawiałam małą szparę, żeby auto aż tak nie nagrzewało się w upałach, bo później nie mogłam wytrzymać w środku.
Kucnęłam, żeby podnieść ją z ziemi, przekładając telefon do drugiego ucha i ponownie przyciskając go ramieniem. Próbowałam otworzyć zaklejoną część, ale ręce zaczęły mi się nieznacznie trząść i utrudniało mi to pracę. Luke opowiadał coś po drugiej stronie słuchawki, ale ja skupiłam się teraz na sporej kopercie, zamiast na nim. Nie była podpisana, bo nawet nie musiała być. Nazywałabym się ostatnią idiotką, gdybym nie spodziewała się od kogo jest.
Zajrzałam do środka, chcąc się upewnić czy bezpiecznie będzie wyciągnąć zawartość i po chwili kalkulacji, zdecydowałam się wsunąć tam dłoń. Pierwszą rzeczą, którą stamtąd wyciągnęłam był list. Nie był to zwykły list, jaki dostaje się od cioci zza oceanu czy starej przyjaciółki. To była kartka papieru z naklejonymi wycinkami gazety, zupełnie jak na filmach, gdzie porywacz żąda od rodziny okupu. Szczerze nie sądziłam, że takie rzeczy robi się naprawdę. Przejrzałam szybko wzrokiem to, co było w nim „napisane”.

Zawiodłaś mnie, Heather. To miała być nasza tajemnica. Aczkolwiek możesz to jeszcze naprawić. Potrzebuje, żebyś coś dla mnie zrobiła. Czekam na sygnał.
Ps. Zdjęcia zrobiłem na zachętę.


Sięgnęłam po pozostałe kartki, które zostały we wnętrzu koperty i faktycznie były to zdjęcia. Przysunęłam je blisko twarzy, przyglądając się im z szeroko otwartymi oczami. Nie sądziłam, że można posunąć się tak daleko, żeby fotografować moją siostrę w trakcie jej szkoły. Ale czego ja się spodziewałam, przecież powiedziałam o wszystkim chłopakom, mogłam przewidywać że będzie chciał się zemścić.
- Heather? - usłyszałam głos Luke'a, który niecierpliwił się że mu nie odpowiadam, ale nie słuchałam go an tyle, żeby wiedzieć o czym mówi. Słyszałam tylko głośniejszy szum wiatru, jakby gdzieś się spieszył.
- Luke, poczekaj… - powiedziałam słabo do słuchawki i nie rozłączając się włożyłam komórkę do kieszeni spodni.
Odłożyłam zdjęcia i list z powrotem do koperty, rozglądając się na boki. Wiedziałam, że w tym momencie ten psychopata również mnie obserwuje. Praktycznie gniotąc tą kopertę w dłoniach, zaczęłam obracać się dookoła własnej osi, ale nie zauważyłam nikogo, kto mógłby wydać mi się podejrzany lub choć trochę przypominać mężczyznę w czarnych ubraniach. Wyciągnęłam przed siebie prawą rękę i uniosłam ją wysoko tak, żeby mógł zobaczyć mój środkowy palec, gdziekolwiek teraz był. Jeżeli myślał, że mnie zastraszy to się grubo mylił, bo dzięki chłopakom czułam się o wiele bezpieczniej.
- Masz swój sygnał! - wydarłam się na całe gardło, ignorując spojrzenia kilku przechodniów. Mogli mnie mieć za wariatkę, gówno mnie to teraz obchodziło. - To jest moja odpowiedź! Idź się pieprzyć!
Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami moich słów, dopóki nie poczułam ręki na ramieniu. Wtedy cała odwaga i pewność, że nic mi się nie stanie w publicznym miejscu, zupełnie ze mnie uleciała. Szybko odwróciłam się za siebie, praktycznie plecami lądując na drzwiach własnego samochodu.
- Luke? - zapytałam, widząc go przed sobą i musiałam zamrugać kilkakrotnie, żeby upewnić się czy dobrze widzę. - Co ty tu robisz… Przecież byłeś… Rozmawialiśmy przez telefon… Myślałam, że jesteś poza miastem. Co do cholery?
Chłopak stał przede mną z zaniepokojoną miną, ale wciąż byłam w zbyt dużym szoku, żeby cokolwiek zrobić. Nie wpadłam nawet na to, żeby jakoś się z nim przywitać.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę, dlatego nic nie mówiłem - powiedział, ostrożnie podchodząc bliżej, jakby bał się że mnie wystraszy. - Ale chyba przeszkodziłem ci w… byciu obłąkanym.
-To nie jest śmieszne, Luke – uderzyłam go w ramię,w końcu przytomniejąc. Następnie podałam kopertę – Popatrz co właśnie znalazłam w samochodzie.
Blondyn przyjrzał się dokładnie temu, co mu dałam, a na jego twarz wstąpił zadowolony uśmiech. Ta, chyba powinnam była przewidzieć, że nie zareaguje na o normalnie. Do całej tej sprawy podchodził jak do sobotnich zakupów w supermarkecie – bez większych emocji.
- Świetnie. Jesteś mu potrzebna, więc jest zdesperowany – wytłumaczył, gdy zobaczył moja zdezorientowaną minę. - Wtedy szybciej popełnia się błędy, a to znaczy, że łatwiej będzie nam go dopaść.
- Chciałabym być tak pozytywnie do tego nastawiona co ty - burknęłam, zabierając od niego wszystko i wrzucając to do samochodu. - Jestem już tym zmęczona.
Westchnęłam, postanawiając nie myśleć o tym za dużo, tak jak powtarzali mi chłopcy. Mój prześladowca karmił się strachem, więc nie mogłam mu tego dać. Najważniejsza w przetrwaniu jest odwaga, jak mówił Irwin. Zresztą nic mi nie groziło, kiedy byłam z Lukiem, a Michael pewnie nie spuszczał oczu z mojej siostry, więc głupim byłoby się tak zadręczać.
Blondyn przygryzł wargę i popatrzył na mnie z rozczuleniem, wywołanym moim zachowaniem. Zanim zorientowałam się co robi, jego dłonie objęły moje nadgarstki w przyjemny sposó, nie tak jak zrobił to dzisiaj Nick. Następnie przyciągnął mnie do siebie. Jego spokój działał również na moje nerwy i powoli przestawałam myśleć o kopercie. Oparłam się brodą o tors Luke'a spoglądając na niego. Patrzył na mnie z góry i to było chyba najlepsze uczucie w moim życiu. Moja głowa pewnie niedługo eksploduje od nadmiaru pytań, które chcę mu zadać.
- Mamy ważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się jakimś frajerem - powiedział cicho, uśmiechając się do mnie.
- Co może być ważniejsze? - zapytałam go, wciąż nie mając pewności czy powinniśmy stać w tym miejscu tak zupełnie na widoku, ale Luke zdawał się tym nie przejmować. Jak wszystkim innym zresztą…
- Jesteś zmęczona, ja też. Właśnie wróciłem do miasta - odparł jakby to wyjaśniało wszystko.
- Więc?
Zmrużyłam na niego oczy, żądając więcej wyjaśnień. Widziałam jego szarą cerę i sińce pod oczami, więc mogłam uwierzyć że był zmęczony, ale czy to był powód do olania wszystkiego.
- Więc mam nadzieję, że masz przy sobie klucz do naszego domu. Przyda nam się dzień odpoczynku.
Okej, najwyraźniej według Luke'a to był powód do olania wszystkiego.


Weszłam za chłopakiem do domu, wolno stawiając kroki, jakbym nie była do końca pewna co robię. Stanęłam na środku korytarza, rozglądając się dookoła, kiedy Luke zamykał za mną drzwi. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak to zostawiliśmy przed przeniesieniem się poza Sydney. Nie sądziłam, że byłam tak przywiązana do tego miejsca, zwłaszcza, że tak do końca nie było nawet moim domem. Jednak czując ucisk w klatce piersiowej i to znajome wrażenie ogarniającego mnie spokoju i poczucia komfortu, uświadomiło mi, że zżyłam się z nim potwornie.
Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku, więc odwróciłam się za siebie, obserwując jak Luke do mnie podchodzi.
- Po co to? - zapytałam, unosząc do góry brew i wskazując brodą w stronę drzwi – Boisz się, że ktoś może nas okraść?
Nie kryłam rozbawienia, bo jego zachowanie nasuwało mi pewne myśli na temat tego, dlaczego zamknął nas na klucz. Choć szczerze cieszyłam się, że to zrobił. Przynajmniej nie musiałam się bać, że ktoś wejdzie do domu, kiedy my będziemy zbyt zajęci, żeby to zauważyć. Mogłam mieć o wiele lepszy humor, ale wciąż myślałam o liście, który dzisiaj znalazłam. Nie byłam jednak bardzo przerażona. Tak jakby przyzwyczaiłam się do świadomości, że mogę być obserwowana (ok, może raczej oswoiłam) lub narażona na jakieś niebezpieczeństwo, ale przy Luke'u wszystkie lęki znikały i mogłam się odprężyć.
- Wolałbym, żeby nikt nam nie przeszkadzał. - odpowiedział a na jego twarzy pojawił się półuśmiech, który ostatnio widywałam zbyt często.
Męska dłoń dotknęła mojej i nim się spostrzegłam, nasze palce były splecione a on prowadził mnie ze sobą na górę. Posłusznie szłam za nim, rozkoszując się dotykiem przyjemnie ciepłej skóry. Zastanawiałam się jak to w ogóle możliwe, że jesteśmy tu razem. Nasze relacje zmieniły się z dnia na dzień. Okej, może raczej moje podejście jest teraz inne niż wcześniej, po tym jak doszłam do pewnych wniosków. Czas rozłąki był dla mnie koszmarem. Zdałam sobie sprawę, że wcale nie chcę odsuwać go od siebie, a raczej sprawić, żeby on sam się do mnie zbliżył. Wpadłam po uszy więc postanowiłam pozwolić mu robić to, co robił zawsze, czyli kleić się do mnie i zachowywać, jakbym była jego dziewczyną nawet jeśli tego nie powiedział. Miałam nadzieję że w końcu coś się między nami wydarzy i nie mówię tu o kwestii fizycznej, choć to też było na mojej liście pragnień.
Wgapiałam się w odsłonięte ramiona z lekko widocznym zarysem mięśni i musiałam mocno się skupić, żeby nie zaplątały mi się nogi. Podnosiłam wysoko kolana, żeby nie potknąć się na schodach, resztę uwagi skupiając na tym jak perfekcyjnie Luke potrafi wyglądać nawet od tyłu.
Dotarliśmy na piętro, skąd blondyn poprowadził mnie prosto pod drzwi pokoju, w którym byłam jedynie dwa razy w całym swoim życiu i to bardzo krótko. Nie kłopocząc się, żeby przepuścić mnie pierwszą, nacisnął klamkę odsłaniając widok na jego własne cztery ściany i wciągnął mnie do środka.
Oczywiście, że panował tam cholerny bałagan i mogłam się założyć, że w tym momencie więcej jego rzeczy leżało na podłodze niż na swoich miejscach w szafkach. Zanim jednak miałam szansę rzucić jakiś komentarz, jego ręce oplotły mnie w talii, przyciągając bliżej swojego ciała. Plecami oparłam się o tors Luke'a, a dłonie położyłam na jego własnych, które obecnie spoczywały na moim brzuchu.
- Luke… - zaczęłam lekko rozbawiona jego lepkim zachowaniem – Ledwo co weszliśmy do pokoju. Nie tak postępuje dżentelmen, wiesz o tym?
- Nie - mruknął mi do ucha, odgarniając moje włosy na drugie ramię, żeby mieć pełny dostęp do szyi. – I nie chcę się dowiadywać, jeżeli ma mnie to powstrzymać przed tym.
Mówiąc to dotknął ustami mojego ramienia, przez co w niekontrolowanej reakcji przymknęłam powieki. Uchyliłam usta, wpuszczając jak najwięcej tlenu, bo miałam wrażenie, ze mój organizm zaczyna inaczej funkcjonować. Oddychanie stało się o wiele trudniejsze, gdy blondyn składał pocałunki na odkrytej skórze mojej szyi. To był mój słaby punkt i gdyby nie mocno trzymające mnie ręce, które teraz ułożył po obu stronach mojego ciała na wysokości pasa, już dawno odwróciłabym się do niego przodem, żeby poczuć te usta na swoich.
Wydałam z siebie ciche westchnienie, gdy chłopak przygryzł moją skórę i zaczął ssać dokładnie w tym samym miejscu. Jego ręce wślizgnęły się pod materiał koszulki, którą miałam na sobie, masując palcami brzuch.
- Luke… - mój głos był zachrypnięty. Nie byłam w stanie dokończyć zdania, kiedy przerwało mi burczenie mojego żołądka.
Zacisnęłam powieki, modląc się żeby on tego nie usłyszał. Chciałam coś szybko powiedzieć, żeby odwrócić uwagę od tego dźwięku, ale Luke odezwał się za mnie. Najpierw jednak odsunął ode mnie swoje ciało, a mnie ogarnął chłód. Jego ręce zniknęły z mojej talii, a usta przestały całować, co spotkało się z moim mentalnym jękiem niezadowolenia.
Odwróciłam się w stronę blondyna, by zobaczyć na jego twarzy mały uśmiech, a w oczach chytry błysk.
- Jesteś głodna?
Nie miałam innego wyboru, jak pokiwać potwierdzająco głową. Że też mój brzuch musiał w takiej chwili myśleć o jedzeniu.
- Okej, w takim razie coś zamówię - oznajmił wyciągając telefon z kieszeni, a następnie przeglądając nazwę kontaktów. – Może być chińszczyzna?
- Jasne. Zjem wszystko - powiedziałam zgodnie z prawdą, dopiero teraz czując ogromne ssanie w żołądku.
Przełknęłam ślinę, zduszając uczucie głodu. Usiadłam na sofie pod oknem, przytulając swoje nogi ciasno do klatki piersiowej. Chłopakowi zajęło to niecałe piętnaście minut, żeby zamówić nam coś do jedzenia i włączyć laptopa, gdzie odpalił jakiś czarno-biały film akcji. W ciszy czekaliśmy aż przyjedzie dostawa, a kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi Luke zbiegł na dół zostawiając mnie samą w jego pokoju.
Stukałam niecierpliwie palcami o kolano, zastanawiając się co tu się do cholery dzieje. Ja i on w jego pokoju z żarciem na wynos, oglądający wspólnie film? Może mało miałam doświadczenia w tej kwestii, ale czy nie tak wygląda randka? Jeżeli tak, to czy między nami jest coś oficjalnego? Korciło mnie, żeby o to zapytać, ale jednocześnie to byłoby głupie. Przecież mamy na głowie o wiele istotniejsze sprawy niż to kim dla siebie jesteśmy. Ale skoro i tak obijamy się w domu, jakby w ogóle nic nam nie zagrażało, to czy…
Luke wszedł z powrotem do pokoju, a w jego ręce znajdowała się jednorazówka, którą od razu rzucił mi na kolana, zanim sam opadł na miejsce obok. Zaraz po tym włączył film i całą swoją uwagę skupił właśnie na nim, a ja mogłam pożerać swoją porcje chińszczyzny. Podałam mu jego kartonik, na co tylko kiwnął głową i zabrał się za jedzenie.
Czułam się cholernie spięta, choć Luke wydawał się odprężony. Pod jego oczami widniały fioletowe worki, co znaczyło że zapewne nie spał za dobrze w trasie. Dziwiłam się, że jeszcze jako tako kontaktuje, bo wyglądał na wymęczonego. Nic zaskakującego, że wybrał właśnie taki sposób spędzania wieczoru, skoro wydawało się jakby zaraz miał zasnąć.
Odłożyłam pudełeczko z chińszczyzną na bok, zostawiając resztę na później, bo to, co działo się w mojej głowie nie pozwalało mi zająć się jedzeniem. Miałam wrażenie że pytanie, które zamierzałam zadać od dłuższego czasu rośnie we mnie i jeżeli nie wypowiem go na głos, wybuchnę. To śmieszne, ale im dłużej patrzyłam na Luke'a tym krócej chciałam żyć w niepewności.
Jakby na potwierdzenie moich myśli, blondyn również odłożył swoją porcję. Zamiast tego złapał mnie za łydki i przeciągnął wzdłuż sofy, kładąc sobie moje nogi na kolanach. Jego dłonie zacisnęły się na moich stopach, ściskając je co jakiś czas.
- Co jest? - odezwał się miękko, zauważając jak na niego patrzę. Moje oczy utkwione w jego twarzy, gdzie zauważyłam nieznaczny zarost.
Cholera, że też musiał być taki perfekcyjny, nawet będąc zmęczonym do reszty. To niemożliwe, żeby ktoś taki mógł brać mnie na poważnie, przecież on jest piękny, a ja… mam na sobie pogniecioną koszulkę i nie wykąpałam się po pracy. Moje włosy to katastrofa, a jego nawet rozczochrane brzmią jak nienagannie ułożone. Czy naprawdę chciałam się w ogóle odzywać? Mogłam popsuć wszystko, co teraz przynosiło mi radość, tylko po to żeby pozbyć się niepewności. Jeżeli Luke dowie się, że liczę na coś więcej niż tylko przelotne macanie, może ze mnie zrezygnować, bo po co mu zobowiązania? I to jeszcze ze mną, kiedy może mieć praktycznie każdą…
- Heather, wyglądasz jakbyś miała się zaraz rozpłakać… - zaczął z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Wiedziałam, że nie lubił jak ktoś się marze. - Błagam, wszystko tylko nie rycz.
Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak widać, co chodzi mi po głowie. Wszystkie te myśli mnie zasmuciły, dlatego wyglądałam jakbym mogła zaraz wybuchnąć płaczem. Biedny Luke, pewnie skręca się w środku ze strachu. Okej, muszę przyznać że trochę mnie to rozbawiło, ale po chwili obawy wróciły.
- Nie wierzę, że jestem taka głupia – zignorowałam jego słowa, ukrywając twarz w dłoniach. Mówiłam to bardziej do siebie, niż do Luke'a, ale on słuchał mnie uważnie. - Nie mogę myśleć o takich bzdetach, kiedy tyle niebezpiecznych rzeczy dzieje się dookoła nas.
Blondyn był skołowany i nie miał pojęcia co mam na myśli, ale od zawsze cierpliwość była jego mocną stroną, więc czekał aż na niego spojrzę i zechcę wyjaśnić. Niestety nie doczekał się, bo byłam zbyt załamana samą sobą, żeby podnieść głowę. Moja postawa była bezmyślna, skoro ważniejszym było dla mnie dowiedzenie się, czy Luke czuje do mnie to, co ja czuję do niego.
Chłopak zamiast odezwać się, postanowił złapać mnie za biodra i posadzić sobie na kolanach. Tym samym miał do mnie nieograniczony dostęp, więc mógł bez problemu zabrać moje dłonie i położyć sobie na ramionach. Musiałam spojrzeć na jego zmartwione oczy, a to tylko dodatkowo mnie podłamało. Wszystko wskazywało na to, że on się mną interesuje, ale czy nie widziałam tego, co chciałam zauważyć?
- O co chodzi? - spróbował jeszcze raz – Powiesz mi?
Jego wargi ledwo dotknęły mojej szczęki, prawie jakby bał się, że może mi zrobić krzywdę. Ten gest dodał mi wystarczająco odwagi, żeby się odezwać. Jeżeli się nie uda to pieprzyć Luke'a i jego gierki.
- Co my tak właściwie robimy? - wypaliłam, nerwowo bawiąc się włosami nad jego karkiem. Zaraz po tym, jak te słowa opuściły moje gardło, żałowałam że nie ugryzłam się w porę w język.
Mimo to wierzyłam, że później będę sobie wdzięczna za to. Zasługiwałam na to, żeby w końcu wiedzieć na czym stoję. Miałam wystarczająco czasu, żeby zastanowić się nad tym wszystkim i doszłam do jednego wniosku – nigdy nie ułożę relacji z tym chłopakiem w ogóle z nim nie rozmawiając na ten temat.
- Z tego co mi wiadomo, to oglądamy film – wyszeptał w zagłębienie mojej szyi. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć że ma uniesione brwi. Jego palce kojąco masowały moje boki, a ja żałowałam że nie biegam częściej z Calumem i nie mam idealnie wyrzeźbionego ciała, którego Luke mógłby dotykać. - Nie podoba ci się? Możemy włączyć cokolwiek innego, o ile to nie będzie jakiś romantyczny szajs.
- A co jest złego w romantycznym szajsie? - zapytałam zbyt ostro, a on zdziwił się widząc moja reakcje. Niestety nie zrozumiał aluzji i tego, że nie chodziło mi wcale o żaden film.
- To że za nim nie przepadam? - zapytał mnie niepewnie, zezując to na mnie to na ekran laptopa. - Czemu się tak unosisz, królewno?
Zacisnęłam usta w cienką linię, nie chcąc niczego mówić, zanim dokładnie tego nie przemyślę. Jak miałam wytłumaczyć mu, że wcale nie chodzi mi teraz o jakieś głupie oglądanie filmów? Bałam się powiedzieć wprost, bo z Lukiem bywało różnie. Z jednej strony czułam, że nie jestem mu obojętna, bo każdy jego gest upewniał mnie w tym, że coś dla niego znaczę. Problem w tym, że jestem kobietą i potrzebuje potwierdzenia. Wystarczyłoby jedno słowo z jego ust, żeby mnie zadowolić i uspokoić.
- Powiesz mi co ci dolega? - wyczułam nutkę złości w jego głosie, ale szybko uspokoił nerwy sam sobie mówiąc, że to nic nie da. Oplótł mnie ciaśniej w pasie, żebym się czasem od niego nie odsunęła i mruknął – Heather, męczysz mnie.
Jego nos otarł się o czubek mojego, sprawiając że teraz to w ogóle nie chciałam nic mówić. Po co psuć taki moment? Musiałam jednak coś powiedzieć, ale jego lepkie ręce tylko odwracały moją uwagę.
- Przestań, bo nie mogę się skupić.
Położyłam dłoń na jego torsie, odpychając go nieznacznie od siebie. Jeżeli z tej rozmowy miało wyjść coś mądrego, nie mogłam być tak blisko i czuć zapach jego perfum.
- Dobra, po prostu mów o co ci chodzi, póki jeszcze chce mi się tego słuchać – wywrócił oczami, ale usta miał wygięte w małym uśmiechu. - No dalej.
Blondyn popatrzył na mnie zachęcająco, więc wzięłam głęboki oddech.
- Chcę wiedzieć co jest między nami - wyznałam, po czym wzniosłam ręce do góry – Czym jest to wszystko?
Miałam wrażenie, że się przed nim obnażam. Moja niepewność rosła z każdą sekundą ciszy. Luke przyglądał mi się dłuższy czas, próbując odgadnąć czy nie robię sobie z niego żartów. Kiedy jednak zdał sobie sprawę, że pytam serio, jego mina zrzedła.
- O nie… Tylko nie to - jęknął, odrzucając głowę do tyłu i kładąc ją na oparcie kanapy. Tym razem chłopak zabrał swoje ręce z własnej woli. Patrząc na niego dochodziłam do wniosku, że to musi być najgorsza chwila jego życia. - Naprawdę musimy to robić, Heather?
- A dlaczego nie? Zasługuję chyba na to, żeby wiedzieć czego mam się spodziewać – powiedziałam twardo, ignorując jego załamany wyraz twarzy. Wyglądał jakbym próbowała go skrzywdzić w jakiś sposób i to mnie zabolało.
- Ale po co? Jest dobrze tak jak jest – wyznał zrzędliwie, łapiąc mnie za dłoń. - Nie psujmy tego jakimiś głupimi rozmowami.
- Luke, odpowiedz – zażądałam, krzyżując ręce nad piersią, więc musiał puścić moją dłoń. Teraz nie chciałam mu odpuścić, zwłaszcza że widziałam jak do tego podchodził. Starałam się ukryć, że zrobiło mi się przykro, więc dodałam hardo - Czego ode mnie chcesz?
Jego oczy rzuciły mi krótkie spojrzenie, a zauważając moją skwaszoną minę od razu się odezwał.
- Jesteś strasznie kapryśna, dziewczyno.
- To cię bawi? - próbowałam być poważna. - Chcę po prostu jasnej sytuacji, okej? Możesz to dla mnie zrobić?
- Mogę. Co chciała byś ode mnie usłyszeć, Heather? - zapytał o wiele bystrzej niż do tej pory, jego oczy błyszczały chytrością i wiedziałam, że nie pójdzie mi z nim tak łatwo. - Powiem wszystko na co masz ochotę. Wiesz, jaki jestem dobry w mówieniu.
Może Luke nigdy się do tego nie przyznał, ale wystarczyło znać go trochę lepiej, żeby wiedzieć że rozmowy o uczuciach nie są tym, za czym przepada i dlatego zachowywał się wrednie. Wiedziałam, że był to dla niego koszmar, ale tak samo ja czułam się, żyjąc z wiecznymi pytaniami w głowie.
- Raczej kłamaniu – rzuciłam łamiącym się głosem, wciąż nie ustępując. - Ja chcę prawdy. Mam dość życia w niepewności, okej? Już raz ci powiedziałam, że czuje coś do ciebie, ale nie mam pojęcia co ty myślisz o tym wszystkim. Raz zachowujesz się jakbyśmy byli parą, raz jakbyś zwyczajnie chciał mnie przelecieć. Nie wiem, która z tych opcji jest właściwa i to mnie dobija!
- Obie – rzucił w odpowiedzi w końcu się poddając.
Byłam pewna, że łzami w oczach przekonałam go, jak bardzo zależy mi na normalnej odpowiedzi. Nie chciał rozmawiać, to oczywiste, jednak zrobił to. Jego usta wylądowały na moim ramieniu, kiedy między pocałunkami szeptał:
- Gdyby mi na tobie nie zależało, nie ryzykowałbym wszystkiego, żeby cię przy sobie zatrzymać. A uwierz mi, robię to częściej, niż sam bym się po sobie spodziewał – uśmiechnął się przy kolejnym pocałunku, a ja zadrżałam pod wpływem wzruszenia - Przepraszam, że musiałaś się tak długo z tym męczyć. Dla mnie już od dawna było jasne, że należysz do mnie i myślałem, że ty też o tym wiesz. To prawda, że chcę się z tobą pieprzyć, Heather Davis, ale też nie mam nic przeciwko robieniu z tobą innych rzeczy. Możemy razem oglądać filmy albo zalewać się w trupa, o ile nie staniesz się cholernie upierdliwa – mruknął w żartach, w końcu podnosząc wzrok.
W jego niebieskich oczach kryło się zakłopotanie, przez co wyglądał jak mały, uroczy chłopiec. Mój żołądek się ścisnął i musiałam mocno się powstrzymywać, żeby mój głos był opanowany albo żebym chociaż nie zaczęła piszczeć. Jeszcze więcej łez zebrało się w moich oczach.
- Więc to znaczy, że jesteśmy razem? - zastanowiłam się głupio, nie mogąc przestać się szczerzyć.
- To znaczy, że nie mogę sypiać z innymi i od ciebie oczekuję tego samego, nazywaj to jak chcesz.  - wywrócił oczami, widząc moją podekscytowaną minę – Ale nie licz, że będę wymarzonym chłopakiem. Nie jestem typem, który będzie z chęcią rozmawiał z tobą o uczuciach, ani robił ci śniadania do łóżka. Możesz zapomnieć że będę z tobą publicznie chodził za rękę, bo wolę ją trzymać na twoim tyłku. Nie zabiorę cię też na festyn i nie wygram dla ciebie pieprzonego misia, bo nie kręci mnie żadna z tych rzeczy. Chcę żeby to było jasne.
- Festyny są przereklamowane, a z maskotek już wyrosłam - powiedziałam, już nawet nie starając się ukryć jak bardzo byłam szczęśliwa. - O wiele bardziej lubię uprawiać seks.
Oczy chłopaka rozszerzyły się, kiedy to usłyszał i nawet nie zdążyłam mrugnąć, a jego usta zachłannie zaatakowały moje własne. Chyba nie zorientował się, że tylko żartowałam albo nawet nie chciał. Nie miałam nic przeciwko, kiedy razem ze mną podniósł się z kanapy, wciąż nie przestając całować. Jego dłonie mocno ściskały moje pośladki i wiedziałam, że zostaną po tym ślady, ale kiedy Luke przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o wejście, wyrzuciłam tą myśl z głowy. Objęłam rękoma szyję chłopaka, nie mogąc powstrzymać się przed wsunięciem palców w jego blond włosy. Zamruczał, układając mnie na swoim łóżku i dopiero kiedy poczułam miękką pościel pod plecami, zrozumiałam, że to dzieje się naprawdę.






*
wczoraj miałam 6 stron rozdziału i mój ukochany laptop się zaciął, usuwając wszystko. dziś musiałam pisać od nowa, dlatego wiem jak beznadziejnie to wyszło, nie musicie mówić. mam jednak nadzieję, że nie czytało się wam aż tak źle, jak mi pisało się to po raz drugi. przeczuwam też, że oberwę za zakończenie w takim momencie, ups. jeszcze nie wiem, jak zamierzam to pociągnąć. chcecie smuta czy nie? napiszcie w komentarzu lub pod #RiskyPlayerFF
dziękuje, że aż taka liczba osób to czyta. za każdym razem zadziwia mnie jakie są statystyki, wow kocham was.
to na tyle, buźka! :*

 ps. tu macie LINK do ff, o którym mówiłam wam wcześniej. już pojawił się 1 rozdział, oceńcie

9 komentarzy:

  1. O kur*a 😘😍 I ten moment kiedy ona się go zapytala czy są razem i ta jego odpowiedź ❤ Zajebisty rozdział tak jak i opowiadanie 😘 Dlaczego zakonczylas w takim momencie? 😒😞 Kocham ich ❤❤ i ciebie też, piszesz zajebiscie ... Pozdrawiam i ja nie chce smuta

    OdpowiedzUsuń
  2. CZUJESZ TEN BÓL KOŃCZENIA ROZDZIAŁU W TYM MOMENCIE ? MÓJ BÓL ? SPRAWIA CI TO RADOŚĆ ? ZADOWALA CIE TO ? XDDDDD

    Bardzo mi przykro ze względu na to, że musiałaś pisać drugi raz... wiem jak to jest j bardzo Ci współczuję :c
    Ale i tak wyszło ci perfekcyjnie :D

    O Boże. Ale jestem napalona na to nowe ff *-* XD

    Uwielbiam cię, ty moja chodząca perfekcjo ;* ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♥♥¤♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ! I oni mają się seksić :x
      Nie ma takiej opcji, że cokolwiek im przeszkodzi. Może nawet spaść meteoryt, ktoś może wejść do środka, ale MAJĄ NIE PRZESTAWAC XDD

      Usuń
  3. O Kurwa ORGAZM ! Przekurwacudny rozdział !
    Awww Luke i Heather wreszcie wyjaśnili sobie swoją relację to takie słodkie <3
    Co to za pytanie , oczywiście że rozdział ma nie być smutny , i że Lukey z Heather mają się pieprzyć !
    Wal się prześladowco Heather !
    Ps.Tradycyjnie życzę Ci duużo weny , i z niecierpliwością czekam na następny rozdział ( czytaj: i z niecierpliwością czekam na ostry seks Lucasa z Heather , a jeśli nie to Avada Kedavra i baju baj xdd )
    A tak wgl to ten pierwszy rozdział na twoim short story jest świetny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bomba! :D
    Kocham Twoje opowiadanie ;3 Świetnie piszesz xd myślałaś żeby napisać książkę? ^^
    Na prawdę masz talent wykorzystaj go :)

    OdpowiedzUsuń
  5. FUCK YEAH ROZDZIAŁ GENIALNY!!!
    I czy ja jestem jedyną osobą która lubi Nicka?
    CHCĘ SCENY +18 w następnym rozdziale proszę!
    I mam ochotę zabić tego psychopatę co prześladuje Heather ok
    Kocham bardzo xx

    OdpowiedzUsuń
  6. OK, JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE TO JUŻ 40. ROZDZIAŁ? KIEDY TO ZLECIAŁO? PAMIĘTAM, JAK TO FF DOPIERO SIĘ ZACZYNAŁO
    czuję się dziwnie emocjonalnie, że tak daleko zaszłaś z tym ff XD

    Heather, przecież wiesz czemu Rachel zwraca uwagę na waszą grupę, bo kocham Blake, no co ty...
    o kurde, Heather i Michael spędzają razem czas, ciekawe jak dużo razy się kłócą w międzyczasie
    ahahhaha śmieje się z Heather, rzuciła pistolet na ziemię, bo zobaczyła Nicka
    "Tego nauczyli cię w więzieniu?" o fuck, Heather na ostro leci
    ploooooot twist, co tu się dzieje do cholery, jestem zagubiona, mam nadzieję, że zaraz się dowiem
    nie dotykaj laski swojego brata, Nick...
    "Nic dziwnego, gdybym wydał własnego brata też bym się tego wstydził" łołołoło, moje myśli: NAJS LUKE, NAJS
    jeśli jest chujem, to czemu by nie wydać swojego brata #yolo
    "twój chłopak" sdfuhsidfujsogus yaaaaaas, wszyscy wiedzą, że oni są razem, nawet jeśli może niby nie są
    ŁOTA FAK, NIGDZIE Z NIM NIE IDŹ, HEATHER, ta sprawa mi śmierdzi, czuję wielką dramę, boję się, co się stanie
    no i się zgodziła... cholera... żeby nie było później na mnie, Heather, bo cię ostrzegałam, pamiętaj

    "Nie przypominam sobie, żebym właśnie tak powiedział. Może źle mnie zrozumiałaś." sikam, Luke, jesteś mistrzem, to rzeczywiście było łatwe do pomylenia 'wpakowałem go do więzienia' a 'poszedł siedzieć za mnie'
    skjdhsdfhsidfh cute huke <3
    ja kiedyś na 'kłamiesz' robiłam zawsze 'nigdy', ale tak też można
    ahahah z tym nienagrzanym autem i uchylonym oknem skojarzyła mi się twoja ostatnia przygoda XD
    przez chwilę myślałam, że to będą nagie zdjęcia Heather... że nie wiem podłożył jej w łazience kamerę czy coś
    nie moja Blake, wara od niej, akysz!
    ja: "ooo, ok chowa telefon do kieszeni, nie rozłączając się, więc pewnie będzie akcja, że coś się stanie i to stamtąd usłyszy, yup, wszystko rozgryłam" ja: "byłam blisko"
    "Ale chyba przeszkodziłem ci w… byciu obłąkanym" trololololo XD
    huke huke huke huke huke

    (wow też wreszcie przydarzyło mi się rozdzielanie komentarza na dwie części)

    OdpowiedzUsuń
  7. ok odkąd tylko weszli do środka domu, uśmiechałam się ciągle jak głupia i nawet nie chodziło o to, że liczyłam na jakieś ostre sceny, ale ogólnie huke sami, coś cute pewnie się będzie działo <3
    tak, Luke, ja też bym wolała, żeby nikt wam nie przeszkadzał, bo inaczej nie ręczę za siebie
    Luuuke, do takiego syfu ją zapraszać, ech XD
    ok, ok, fuck co tu się dzieje, jestem gotowa
    ekhem także no... na jedzenie też jestem gotowa, może być
    to wygląda bardzo jak randka, Heather, you go gurl, trzymam za Ciebie kciuki
    o cholera, to się dzieje, to się dzieje, jest poważnie, czuję, że będzie dobrze
    czytając ten cały akapit co do wyglądów, mam: true, Luke jest cudowną istotą i na pewno nie ludzką, bo jest na to zbyt piękny, ale też: Heather, przestań, na pewno jesteś super laska, smucisz mnie w tym momencie
    "Z tego co mi wiadomo, to oglądamy film" LUKE, TO NIE JEST ODPOWIEDNI CZAS
    "A co jest złego w romantycznym szajsie?" to było dooobre, nawiązanie z filmów do życia, propsy
    " O nie… Tylko nie to - jęknął, odrzucając głowę do tyłu i kładąc ją na oparcie kanapy" pewnie powinnam na tym momencie zrobić "nara, Luke, hejt', ale zrobiłam 'ale cute Lukeyyyy" .... ekhem, także no... zły Luke, zły
    dobra, Luke, ogarnij dupę i nie marudź, proszę tu ładnie się dogadać
    "Powiem wszystko na co masz ochotę" nie wiem czemu, ale mnie to zasmuciło, nie mów byle czego, tylko wyznaj jej, co czujesz :(
    fml fml fml jeeeest, to na co czekałam tak długo wreszcie, jezu, jestem przeszczęśliwa XD
    "Dla mnie już od dawna było jasne, że należysz do mnie i myślałem, że ty też o tym wiesz" jednocześnie cute i bicz, to nie mogłeś serio nic powiedzieć, ja się Heather nie dziwię, że taka była niepewna, do tego wszystkiego
    ok, to co tu powiedział Luke to praktycznie ja, może oprócz trzymania ręki na kogoś tyłku
    "a z maskotek już wyrosłam" ja: "jeśli ktoś kupiłby mi misia na urodziny, to bym się wkurwiła" XD
    "O wiele bardziej lubię uprawiać seks" ]:-----------------> ok to, dawajcie

    JEST SUPER, TO MÓJ ULUBIONY ROZDZIAŁ ZDECYDOWANIE
    mhm, chętnie poczytałabym huke smuta, oczywiście, nie będę narzekać, jeśli go napiszesz

    OdpowiedzUsuń
  8. TEN ROZDZIAŁ TO ŻYCIE
    HUKE TO ŻYCIE
    OMG
    czytam to chyba piąty raz i nadal nie moge sie opanować
    no bo kurwucfghhyfcjjisf
    oni są idealni
    fuckfuckfuckfuckfuck
    mam nadzieje że w następnym rozdziale to pociągniesz (plsplsplspls:() i że nikt nie spróbuje im przeszkodzić bo wpierdole;!!!!!!

    OdpowiedzUsuń