wtorek, 19 maja 2015

Rozdział dwudziesty dziewiąty.

Heather

Myślałam, że wspólna podróż z powrotem do domu będzie bardzo niezręczna, biorąc pod uwagę towarzyszące jej okoliczności. Po tym wszystkim, co wydarzyło się między nami na polanie, byłam więcej niż pewna, że nie będziemy mogli spojrzeć sobie w oczy, już nie mówiąc o normalnej rozmowie. Spodziewałam się więc kompletnej ciszy i przeszywającego napięcia, utrzymującego się całą drogę i nawet nie myślałam, że mogłoby być inaczej.
Z początku sądziłam, że nie dam sobie z tym rady. Już wsiadając do samochodu i zajmując miejsce pasażera, zagryzałam nerwowo wargę, która i tak była mocno rozwalona. Czułam, że mogę nie udźwignąć tylu problemów naraz i chyba właśnie przez to przestałam kompletnie analizować własne zachowanie i działałam instynktownie, nawarstwiając jedynie przeszkody. Najpierw ta cała akcja z narkotykami, a teraz to...
Nie mogłam pogodzić się z faktem, że tak łatwo dałam ponieść się emocjom i niewykluczone, że spieprzyłam w miarę dobrze rozwijającą się relacje. Nie wiem, co myślałam sobie w tamtym momencie. Prawdopodobnie w ogóle nie używałam mózgu, co doprowadziło do takiego a nie innego stanu rzeczy. Mogłam jedynie pogratulować sobie, że udało mi się w tak rekordowym czasie zawalić wszystko.
Teraz spędzenie dobrych trzydziestu minut w jednym miejscu z Lukiem wydawało mi się wręcz niemożliwe i rozważałam nawet przejście się piechotą (niestety, o tej porze autobusy już nie kursowały). Wtedy mogłabym być sama ze sobą i ominęłaby mnie ta niezręczna cisza, która czekała tylko aż oboje pojawimy się we wnętrzu Toyoty. To był bardzo kuszący plan i intensywnie zastanawiałam się czy go nie zrealizować.
Ostatecznie jednak stwierdziłam, że takie zachowanie mogłoby wydawać się podejrzane. No bo kto normalny w środku nocy miewa ochotę na samotne spacery po mieście? Zwłaszcza, jeżeli jest się takim tchórzem jak ja. Chłopak od razu zorientowałby się co jest grane i pewnie miałby niezły ubaw z tego powodu. Chciałam tego uniknąć, bo przecież zawsze istniała szansa, że zapomnimy o dzisiejszym dniu i będziemy zachowywać się tak, jakby nic między nami się nie wydarzyło. Szczerze łudziłam się, że tak właśnie będzie.
Zapięłam więc grzecznie pas i natychmiast odwróciłam głowę w stronę szyby, udając niezmiernie zainteresowaną widokami na zewnątrz. Miałam nadzieję, że nie wyglądam przy tym dziwnie lub jakoś sztucznie, choć tak właśnie się czułam. Nie przestałam mimo tego wgapiać się w przestrzeń za szkłem nawet, kiedy Luke otworzył drzwi i dołączył do mnie. Zignorowałam go totalnie, co było najlepszym wyjściem w tym momencie, bo zżerało mnie poczucie wstydu i mogłam tylko przypuszczać jak czerwona byłam właśnie na twarzy. Oby na mnie nie spojrzał…
Panowała między nami kompletna cisza, która dla mnie była męczarnią i modliłam się, żebyśmy w końcu ruszyli, bo inaczej nie wytrzymam dłużej tego napięcia. Nie mogłam doczekać się, aż znajdę się w domu i będę mogła wymazać z pamięci ten dzień.
 Luke za to, w przeciwieństwie do mnie, wydawał się niesamowicie zrelaksowany i w ogóle nie zwracał uwagi albo po prostu nie odczuwał na sobie tej aury niezręczności. Wyglądał i zachowywał się tak jak zawsze, co tylko pogarszało mój nastrój. Nie przeżywał tej całej sytuacji między nami tak bardzo jak ja. Może nawet nie miała dla niego większego znaczenia, dlatego nie odezwał się na jej temat w ogóle. Od początku liczyłam na coś więcej, ale chyba miałam marne szanse, żeby z naszej znajomości zrodziło się głębsze uczucie niż tylko pożądanie.
Blondyn spokojnie i bez pośpiechu odłożył mandat, który dostaliśmy za 'nieodpowiednie zachowanie w miejscu publicznym'  i z trzaskiem zamknął go w szufladzie. Na szczęście, nie musiałam przejmować się żadnymi płatnościami, bo Luke wziął to na siebie. Ok, raczej wziął to na Clifforda, bo właśnie takie nazwisko podał strażnikowi miejskiemu, kiedy wypełniał formularz. W każdym razie, chociaż tą jedną rzecz miałam z głowy.
Wciąż nie podnosząc wzroku na chłopaka, usłyszałam jak wkłada kluczyki do stacyjki i powoli je przekręca. Ku mojej uldze, silnik samochodu cicho zamruczał, co oznaczało tyle, że mogliśmy w końcu ruszyć się z miejsca i wrócić do domu. Przed moimi oczami przesuwał się niewyraźny krajobraz i skupiałam się na tym, żeby mimo panującego mroku, postarać się odgadnąć mijane przedmioty. Drzewo, drzewo, drzewo, krzak i znów drzewo…
Nawet nie spostrzegłam kiedy wyjechaliśmy z lasu. Pod kołami zamiast ubitej ziemi, przewijał się czarny asfalt, a zielone choinki i inne rośliny zostawiliśmy daleko za plecami. Byłam zaskoczona jak szybko przebyliśmy tą trasę, bo miałam wrażenie, że nie zdążyłam dobrze mrugnąć, a już sunęliśmy po głównej drodze. Teraz mogłam obserwować, jak po mojej stronie drogi coraz to gęściej zaczynają pojawiać się pojedyncze budynki i znaki drogowe.
Oznaczało to, że jesteśmy niedaleko od domu i to zdecydowanie poprawiło mi humor i pomogło mentalnie utrzymać spokój. Powoli zapominałam o niezręcznym uczuciu, jakie towarzyszyło mi do tej pory, bo skupiłam się na tym, że zaraz ten dziwny dzień dobiegnie końca.
Wciąż grałam sama ze sobą w 'Zgadnij co widzisz' i w myślach wymieniałam każdą minioną przez nas rzecz, którą udało mi się dostrzec. Wciągnęłam się w to tak bardzo, że ledwo usłyszałam, jak chłopak odezwał się pierwszy raz od rozpoczęcia jazdy.
- Hej, Davis, dobrze się czujesz?
Oderwałam na chwilę wzrok od szyby samochodowej, żeby przenieść go na siedzącego obok blondyna. Przez krótki moment wpatrywałam się w niego tępo, bo jeszcze nie dotarło do mnie, że o coś mnie zapytał. Za bardzo skupiłam się na własnych myślach.
- Przepraszam, co?
Zamrugałam kilka razy, jakby dopiero co budząc się z odrętwienia i mogłam dostrzec rozbawienie w niebieskich tęczówkach Luke'a. Przyglądał mi się z nieukrywanym zaciekawieniem, co mnie dodatkowo zmartwiło, bo w ogóle nie zwracał uwagi na drogę przed sobą.
- Zapytałem czy dobrze się czujesz. - powtórzył głośniej, a kąciki jego ust nieznacznie drgnęły – Całą drogę się nie odzywasz.
- Och, tak… - przyznałam, kiwając głową, po czym obdarzyłam go wymuszonym, przepraszającym uśmiechem – Zamyśliłam się.
Blondyn uniósł pytająco brew, dokładnie analizując moją reakcję i zaczęłam się obawiać, że za bardzo przesadziłam z tym sztucznym szczerzeniem się. Chyba jednak tego nie zauważył bądź po prostu wolał to olać, bo ostatecznie skinął, dając znak że mnie rozumie i wrócił do uważnego przyglądania się trasie, znikającej pod kołami Toyoty.
- Więc o czym myślałaś? - zapytał nagle, rozpierając się wygodniej na siedzeniu i opierając nadgarstek jednej ręki na kierownicy, a drugą kładąc na moim odkrytym kolanie.
Ten ruch był tak swobodny w jego wykonaniu, że mogłam się założyć, iż nawet nie zdawał sobie z niego sprawy. Zrobił to zupełnie automatycznie, nie myśląc.
Przeszły mnie ciarki, wywołane tym dotykiem. Skóra w miejscu, gdzie znajdowała się jego dłoń zaczęła przyjemnie grzać i ciepło rozchodziło się po całym moim ciele, sprawiając mi niemałą satysfakcję. Starałam się jednak nie zagłębiać w ten temat bardziej, bo nadałabym mu zupełnie inne znaczenie niż miało ono naprawdę.  Wiedziałam, że dla mnie znaczy to o wiele więcej niż dla niego.
Oderwałam więc wzrok od jego palców znaczących niewidzialne wzorki na mojej nodze i próbowałam skupić się na jego pytaniu i przede wszystkim na jakiejś sensownej odpowiedzi. Nie mogłam powiedzieć prawdy i wyznać, że całą drogę zastanawiam się nad tym, co tak właściwie nas łączy i do czego zmierza ta znajomość. Nie wspominając o tym jak nurtowało mnie pytanie, czym było dla niego nasze dzisiejsze zbliżenie.
Uważałam, że już wystarczająco uzewnętrzniłam się przed nim, a on jak na razie nie powiedział mi nic. Właśnie dlatego postanowiłam już więcej nie poruszać tematu uczuć i poczekać na jakiś jego ruch. O ile taki w ogóle nastąpi…
- Myślałam o tym, że właściwie nigdy nie podziękowałam ci za każdą rzecz jaką dla mnie zrobiłeś. - powiedziałam pierwsze, co w tym momencie przyszło mi do głowy.
Dopiero, kiedy się odezwałam, uświadomiłam sobie prawdziwość tych słów. Właściwie to przychodząc dzisiaj za Lukiem to właśnie był mój plan – przeprosić, podziękować, pogodzić się. Jednak z jakiegoś powodu wyleciało mi to z głowy i wróciło do mnie teraz. Poczułam nagłą potrzebę rozmowy i zmienienia takiego stanu rzeczy, więc kontynuowałam:
- Tak szczerze, to pewnie nie wiesz ile to wszystko dla mnie znaczy, bo nigdy o tym nie mówiłam. - odparłam i już nawet nie byłam zaskoczona własną szczerością. Musiałam nauczyć się panować nad tym, co mówię, bo ostatnio zrobiłam się bardzo wylewna. Chciałam jednak, żeby chłopak zdawał sobie sprawę, że nie jestem niewdzięczna i doceniam jego pomoc w każdej kryzysowej sytuacji.
Patrzyłam na jego profil, który wyrażał skupienie i koncentracje. Wyglądał bez wątpienia nieziemsko przystojnie i rozpływałam się nad nim, nawet kiedy kompletnie nie zwracał na mnie uwagi.
Zagryzłam ponownie wargę w oczekiwaniu aż się odezwie. Trochę się bałam, że może mnie wyśmiać, ale w sumie nie miało to dla mnie też większego znaczenia, bo już dawno przekroczyliśmy granice intymności i głupie podziękowania nie mogą aż tak mi zaszkodzić.
- Bo nie musisz. - odparł zwyczajnie, wzruszając ramionami. - To nic takiego.
- Może dla ciebie, Luke. - wtrąciłam szybko, odwracając się na siedzeniu, żeby móc lepiej go widzieć – A ja naprawdę doceniam, co ty i reszta chłopaków przeszliście, próbując mi pomóc.
- Nie robiliśmy tego po to, żeby słuchać podziękowań i oklasków.
- Wiem. - wywróciłam oczami na jego nieustanne przerywanie mi w połowie monologu - Ale zachowałam się okropnie, robiąc ci problemy o to, co usłyszałam od Price...
- Musimy do tego wracać? - jęknął zrezygnowany, po raz kolejny wytrącając swoje. Zapewne obawiał się kolejnej kłótni, na którą żadne z nas nie miało siły ani ochoty. - Myślałem, że ten temat mamy już za sobą.
- Bo tak jest. - zapewniłam go, szybko przytakując, bałam się, że zaraz w ogóle zapomnę o czym rozmawialiśmy – I cholera, Luke, przestań mi przerywać! Próbuje coś powiedzieć. - warknęłam, a on na chwilę puścił kierownicę i uniósł ręce w geście poddania, więc mówiłam dalej - Po prostu chciałam żebyś wiedział, że nie mam ci tego za złe, ok? To co robiłeś nie było dobre, ale w moim życiu działy się gorsze rzeczy, z których ty mnie wyciągałeś. Dlatego żałuje wszystkiego, co powiedziałam wtedy w domu. Nie powinnam się tak zachować.
Blondyn nie odzywał się i z oczami utkwionymi daleko przed sobą, w skupieniu zastanawiał się nad tym, co przed chwilą ode mnie usłyszał. Jego dłoń teraz mocno zaciskała się na kierownicy, a brwi zmarszczyły w zamyśleniu, odzwierciedlając odczucia związane z moimi słowami i dzięki temu mogłam je bez problemu zinterpretować.
Luke nie spodziewał się, że podziękuje mu za wszystko, choć od początku był pewny tego, że powinnam to zrobić i nawet raz mi to wypomniał (właśnie podczas naszej ostatniej kłótni w domu). Co do słuszności tej decyzji, chłopak nie miał wątpliwości i mogłam za to poręczyć. Wiedziałam, że schody zaczynają się tam, gdzie pojawia się wspomnienie o jego oszustwach względem mnie i to nie dawało mu spokoju. Nie wyglądał, jakby oczekiwał ode mnie wybaczenia, a wręcz go nie chciał, bo może, według własnej opinii, wcale na nie nie zasługiwał. Uważał, że zrobił źle i dlatego właśnie postanowiłam, że nie będę mieć mu tego za złe. Przyznał się do wszystkiego, a przecież do samego końca mógł iść w zaparte. 
- Zastanawiałaś się kiedyś, jak głupie decyzję zazwyczaj podejmujesz? - zapytał nagle, zbijając mnie z tropu – Dlaczego sądzisz, że to dobry pomysł zapomnieć o tym wszystkim? I cholera, Davis, dlaczego mnie za to przepraszasz? Miałaś prawo się wkurwić…
Uśmiechnęłam się do siebie, słysząc jak blondyn broni mnie swoim własnym kosztem i nie mogłam powstrzymać się przed uniesieniem wzroku do sufitu, czując że coraz mniej rozumiem tego chłopaka. Chyba byliśmy do siebie bardziej podobni, niż wydawało mi się na początku. Każde z nas za wszelką cenę chciało mieć rację i wszystko kończyło się małą bądź większą sprzeczką.
- Właśnie, że nie miałam. - zaprzeczyłam z małym uśmiechem, który w ogóle nie pasował do sytuacji, ale nie mogłam tego powstrzymać. Luke spojrzał na mnie bezradnie, nie ogarniając mojego toku myślenia, więc postanowiłam mu wyjaśnić – Od samego początku wiedziałam z jakim gburem i egoistą mam do czynienia, więc oberwałam na własne życzenie.
Wzruszyłam ramionami i odwróciłam głowę w stronę szyby, ponownie wlepiając wzrok w uciekający krajobraz i z zadowoleniem stwierdziłam, że jesteśmy już całkiem niedaleko.
Myślałam, że blondyn w żaden sposób nie skomentuje moich słów, ale myliłam się, bo po kilku sekundach usłyszałam jego zwycięski głos.
- Nie zapominajmy też, że na mnie lecisz. - odparł, przypominając mi, co powiedziałam mu podczas kłótni na polanie – Myślę, że to też miało duży wpływ na akceptację mojego egoizmu i gburowatości, nie sądzisz?
Prychnęłam, krzyżując ręce na piersi i zakryłam twarz włosami, żeby nie było widać pojawiających się na niej czerwonych plam zawstydzenia. Nawet kiedy próbowałam być miła, to on musiał mi dowalać i kończyło się moim upokorzeniem. Chyba powinnam się przyzwyczaić do przegrywania.
- Nieważne. - mruknęłam obrażona, nawet na niego nie patrząc – Skończmy ten temat.
Luke zaśmiał się w głos rozbawiony moim dziecinnym zachowaniem, ale kompletnie to zignorowałam, bo znów byłam zajęta własnymi myślami i przesuwającym się z zawrotną szybkością obrazem za szybą Toyoty.
Resztę drogi przebyliśmy w kompletnej ciszy, więc przymknęłam oczy, dając zmęczeniu wygrać. Skupiałam się na uspokajających ruchach Luke'a, który cały czas delikatnie gładził palcami moją nogę i ani na chwile się nie zatrzymał. Jego dotyk był tak kojący, że nim się spostrzegłam, odpłynęłam.


Tego ranka również obudził mnie ten sam koszmar, który przeżywałam codziennie, każdej nieprzespanej nocy. Obraz Wayna, szarpiącego mnie za nadgarstki i ciągnącego do jakiejś piwnicy, nawiedzał mnie zdecydowanie zbyt często, żebym mogła uznać to za normalne. Zwłaszcza, że ten sen zawsze zaczynał się i kończył identycznie jak w dniach poprzednich, co tylko zwiększało moje podejrzenia, że po prostu zaczynam świrować.
 Powoli traciłam nadzieję na to, że kiedyś uda mi się wyspać i zregenerować siły, bo po każdym takim koszmarze, nie miałam ochoty zasypiać ponownie. Nie wiedziałam jak długo wytrzymam, jeżeli w końcu porządnie nie wypocznę. Już nawet kawa przestała na mnie działać i chyba nie było takiego specyfiku, który dałby radę postawić mnie na nogi.
Załamałam się widząc na zegarku, że wybiła godzina szósta rano. Oznaczało to, że spałam zaledwie trzy godziny i znów przez cały dzień będę zachowywać się jak chodzący trup, ledwo kontaktując z rzeczywistością.
Minęły już trzy dni odkąd przyszłam naćpana do domu i zrobiłam jedną, wielką dramę. Ashton zabrał mi wszystkie leki przeciwbólowe oraz każdą pojedynczą tabletkę, jaką znalazł w domu i schował to wszystko w tylko sobie znanym miejscu. Nie mogłam teraz wspomóc się niczym, przez co mój sen był nieregularny, a ja czułam się beznadziejnie. Trzymałam się jednak świadomości, że to dla mojego dobra i w końcu to nieprzyjemne uczucie zdenerwowania i niewyspania minie.
Przewróciłam się na drugi bok i otworzyłam jeszcze zaspane oczy, na tyle ile pozwalało mi światło wpadające przez okna w pokoju. Byłam pewna, że już nie zasnę, więc chciałam się podnieść z łóżka i ruszyć na dół w celu zrobienia jakiegoś porządnego śniadania. Powstrzymały mnie jednak chude ręce, owinięte wokół mojej talii i tak szybko jak się uniosłam, tak szybko z powrotem padłam na pościel. Musiałam zamrugać kilkakrotnie, żeby złapać ostrość i kiedy w końcu mi się to udało, zmarszczyłam brwi, widząc że nie jestem w łóżku sama.
Ciągle wypadało mi z głowy, że od jakiegoś czasu znów dzielę pokój z Blake, co było dla mnie dziwne, bo już zdążyłam przyzwyczaić się, że sypia w innym pokoju. Moja siostra, ku wielkiemu niezadowoleniu Clifforda, przeniosła się do mnie z powrotem, bo uważała, że tym razem musi mnie mieć na oku i wspierać na każdym kroku w mojej, jak to mówiła, walce z nałogiem.
Blondynka bała się, że znów zrobię coś głupiego, o czym ona sama nie będzie miała pojęcia i tak jak ostatnio nie będzie też w stanie mi pomóc. Chyba wzięła sobie za bardzo do serca to wszystko i teraz nawet podczas snu, trzymała mnie mocno, jakbym mogła wymknąć się z łóżka i popełnić kolejny błąd. To było kochane, że tak bardzo jej na tym zależało, ale też wprawiało mnie w niemałe poczucie winy.
Postanowiłam jednak, że i jej i Irwinowi i nawet Calumowi, który codziennie przygotowywał mi relaksujące kąpiele i wspólnie ze mną biegał wieczorami, pozwolę się ze mną cackać tak długo, aż w końcu sami nie dojdą do wniosku, że nie potrzebuje ich nadmiernej uwagi. Wiem, że moje gadanie i zapewnienia, że wszystko jest w porządku wcale by nie dotarły do tej trójki, więc nie zostało mi nic innego jak cierpliwie znosić każdy ich wymysł i czekać aż ta fala przejdzie.
Ostrożnie wyswobodziłam się z mocnego uścisku mojej siostry i zsunęłam z materaca, wciąż nieprzytomnie zezując po pokoju w poszukiwaniu najważniejszej rzeczy, czyli komórki. Kiedy w końcu mój wzrok padł na upragniony przedmiot i schowałam go w kieszeń swoich dresowych spodenek, mogłam ruszyć na dół i skorzystać z faktu, że chłopcy jeszcze się nie obudzili i nie zdążyli doszczętnie opróżnić lodówki, jak to mieli w zwyczaju.
Wparowałam do kuchni, ziewając przeciągle i powędrowałam od razu do lodówki, w poszukiwaniu czegoś pysznego. Otworzyłam szeroko drzwiczki i dłuższą chwilę wpatrywałam się bezcelowo w półki wypełnione jedzeniem. Nie mogłam skupić się na tym, na co patrzę ponieważ miałam dziwne wrażenie, że nie jestem sama. Pewnie znacie ten moment, w którym przechodzą was ciarki, choć tak naprawdę nie macie się czego bać. Tak właśnie się teraz czułam, bo mimo że kątem oka rozglądałam się za kimś, kto mógłby chować się gdzieś w rogu, to nie zauważyłam niczego podejrzanego.
Zamknęłam drzwi, ostatecznie chwytając jedynie mleko i poszłam przyrządzić sobie moją pierwszą dzisiaj kawę. Musiałam ją wypić, bo jak widać dostawałam paranoi od niewyspania i lepiej będzie dla mnie, jeżeli wleję w siebie odrobinę kofeiny.
Stukałam nerwowo palcami o blat, czekając aż woda w czajniku się zagotuje i będę mogła zalać ziarenka, wsypane przed chwilą do ulubionego kubka, który kiedyś należał do Caluma. Brunet stwierdził, że już jest za dorosły na wizerunek wymalowanych na porcelanie atomówek i postanowił mi go oddać, z czego się w sumie cieszyłam, bo lubiłam takie odjechane fanty.
Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu, wciąż czując się dziwnie niekomfortowo. Wrażenie, które miałam na samym początku, kiedy weszłam do kuchni, zamiast maleć, z każdą sekundą robiło się coraz silniejsze. To było totalnie bezsensowne, że tak się przejmowałam, bo przecież nikogo nie było w pomieszczeniu, a nawet jeśli, to nie powinnam się bać, mając świadomość, że na górze jest trzech facetów, którzy w razie czego nie zawahaliby się, żeby mnie obronić.
Podskoczyłam w miejscu, kiedy elektryczny czajnik oznajmił, że woda jest już wystarczająco gorąca i swoim kliknięciem przerwał panującą ciszę. Położyłam dłoń na piersi, jakby to miało uspokoić moje szybko bijące serce i wypuściłam ze świstem powietrze.
- Przestań się nakręcać, Heather. - powiedziałam głośno sama do siebie i pokręciłam głową, nie dowierzając swojej bojaźliwości.
Zalałam wrzątkiem czarne fusy, napełniając kubek po sam brzeg ulubionym typem kawy – czarna, bez mleka i cukru. Następnie chwyciłam parujące naczynie i przeszłam z nim do stołu, gdzie zajęłam miejsce na wysokim krześle. Czekając aż kawa całkowicie się zaparzy, bawiłam się telefonem i z nudów sprawdzałam wszystkie możliwe portale społecznościowe.
Wtedy telefon zawibrował w mojej dłoni, informując o nadchodzącej wiadomości. Zdziwiłam się, widząc podświetloną ikonkę koperty w górnym rogu ekranu. Zastanawiałam się kto mógł nie spać o tak wczesnej i pisać do mnie esemesy. Przecież była szósta rano.
Jedynymi osobami, z którymi utrzymywałam jakiś kontakt telefoniczny przez ostatnie dni to poznany niedawno Gleen i Ashton, z którym dziennie wymieniałam miliony wiadomości. Jednak żaden z nich nie wydawał mi się rannym ptaszkiem.
Kliknęłam więc w ekran, otwierając krótką notkę, którą ktoś mi wysłał i przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jej treść w ogóle jej nie rozumiejąc.

Od: Zastrzeżony
Wstań.

Zmarszczyłam brwi, przypatrując się jednemu słowu, które za wiele mi nie mówiło i nie potrafiłam odgadnąć co to do cholery ma być. Powietrze dookoła zrobiło się ciężkie i oddychanie nim zaczęło sprawiać mi kłopot, dlatego robiłam głębokie wdechy i wydechy.
Ręce drżały mi, kiedy odkładałam komórkę na blat stołu i zaczęłam rozglądać się po raz setny dzisiejszego dnia po kuchni. Wszędzie było cicho i spokojnie, co kontrastowało z moim samopoczuciem, bo w środku aż krzyczałam ze strachu.
Teraz wiedziałam, że moje przypuszczenia, co do tego, że jestem obserwowana nie były zwykłym wymysłem i zaczęłam się bać. Zastanawiałam się czy nie powinnam zacząć krzyczeć, ale powstrzymałam się, bo gdzieś w głowie miałam myśl, że może ten esemes był zwykłą pomyłką, a ja znów narobię niepotrzebnego rabanu, mieszając w to wszystkich mieszkańców, tylko po to, żeby uprzykrzyć im życie. Nie, już wystarczająco się na mnie uwiesili za tą ostatnią akcję i miałam teraz na głowie trzy niańki. Nie mogłam ryzykować, że pogorszę sytuację.
Złapałam kubek i zrobiłam parę łyków gorzkiego napoju, który rozgrzał moje zziębnięte od niepotrzebnego strachu ciało. Postanowiłam zignorować ten mały incydent i wrócić do porannych zajęć. Musiałam skupić się na czymś innym niż wieczne dramaty, bo któregoś dnia mnie to wykończy. Trzymałam więc porcelanę w obu dłoniach i nie odrywałam jej od warg, chcąc jak najszybciej wypić wszystko i zająć się czymś bardziej pożytecznym.
Przełknęłam głośno ślinę, czując rosnącą gulę w gardle, bo mimo moich wysiłków lęk mnie nie opuszczał. Powoli przymknęłam powieki, w myślach każąc sobie uspokoić nerwy i akurat wtedy komórka znów dała o sobie znać w postaci wibracji.
Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na leżący na stole aparat. Nie chciałam tego robić, jednak niepewnie sięgnęłam dłonią po komórkę i odblokowałam jej ekran. Może tym razem to był jednak Ashton?

Od: Zastrzeżony
Odłóż kawę na stół i wstań tak, jak ci kazałem. Nie będę się dwa razy powtarzać.

Zasłoniłam usta dłonią, tłumiąc pisk i natychmiast zrobiłam to, co było napisane w wiadomości. Niczym oparzona podniosłam się z krzesła i stanęłam na środku kuchni, trzymając przed sobą ekran komórki, w napięciu oczekując aż po raz kolejny poczuję wibrację. Oczy zaszły mi łzami i nie wiedziałam, co mam teraz zrobić, dlatego postanowiłam grzecznie wykonywać polecenia. Bo co jeżeli nadawca tych esemesów faktycznie mnie obserwował, tak jak wydawało mi się wcześniej?
Wierzchem dłoni przetarłam oczy, pozbywając się mgły, zasłaniającej mi widok na kolejną informacje, która wyświetliła się na ekranie komórki.

Od: Zastrzeżony
Grzeczna dziewczynka.

Od: Zastrzeżony
A teraz chciałbym, żebyś przeszła do salonu i stanęła pod oknem. Czekam.

Nogi odmówiły mi posłuszeństwa i zamiast iść przed siebie, tak jak kazał mi zastrzeżony numer, po prostu stałam na środku pomieszczenia i płakałam, tłumiąc szloch rękawem. Zawsze tak reagowałam, kiedy nie mogłam poradzić sobie z nerwami. Płacz pomagał mi się odstresować i wyrzucić z siebie emocje, jeżeli to ma w ogóle jakiś sens.
Wahałam się czy czasem nie pobiec na górę lub zacząć wrzeszczeć, żeby ktoś mi pomógł. Teraz miałam pewność, że te wiadomości nie są pomyłką i ktoś faktycznie mnie obserwował. Zanim jednak zdążyłam się na coś zdecydować, poczułam mrowienie w dłoni.

Od: Zastrzeżony
Nie bój się, Heather. Jeżeli będziesz posłuszna, a nic ci się nie stanie, to ci mogę obiecać.

Od: Zastrzeżony
Ale jak się nie pospieszysz, stracę cierpliwość i mogę być bardzo nieprzyjemny. Twój wybór.

Wciąż płacząc jak małe dziecko, zmusiłam się do postawienia pierwszego kroku, a potem kolejnego i jeszcze jednego. Szłam powoli na miękkich nogach, czując narastające ciśnienie i tak bardzo trzęsły mi się kolana, że aż dziwne było, że moja trasa nie stała się slalomem.
W napięciu obserwowałam każdy mijany przedmiot, jakby niespodziewanie miał wyskoczyć zza niego ktoś z nożem i zadźgać mnie na śmierć. Sunęłam po dywanie, praktycznie nie odrywając stóp od podłoża i powoli robiło mi się słabo, kiedy zbliżałam się do celu mojej podróży.
Modliłam się, żeby ktoś w tym momencie wszedł do salonu i tym samym uratował mnie od tej chorej sytuacji, ale jak na złość wszyscy smacznie spali i nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, co dzieje się tutaj na dole.
Westchnęłam, urywanym od płaczu oddechem, kiedy zatrzymałam się przed przednią szybą, zwaną oknem, ukazującą widok na trawnik przed domem i betonowy podjazd, na którym teraz stał rozklekotany samochód Hooda. Wystarczyło, że raz przejechałam wzrokiem po rozpostartym widoku przede mną, żebym go zauważyła. Było wcześnie, więc on był jedyną osobą, jaka znajdowała się teraz na dworze, co ułatwiało mi odnalezienie jego położenia.
Stał po drugiej stronie ulicy, zwrócony prosto w moja stronę i choć dzieliła nas znaczna odległość, mogłam z łatwością stwierdzić, że był to mężczyzna. Wywnioskowałam to już wcześniej po sposobie pisania tej osoby, ale teraz postawa również go zdradzała. Miał szerokie barki i dość masywne mięśnie, co było widać nawet pod ubraniami. Jego nogi były zbyt dobrze zbudowane jak na nogi dziewczyny, więc odpowiedź była dość prosta. Musiał być facetem.
Oprócz tego, że nadawca wiadomości nie był kobietą, nie wiedziałam nic. Cała jego postać opatulona była czarnym materiałem, który doszczętnie zakrywał każdy skrawek ciała. Najwyraźniej bardzo nie chciał być rozpoznany, skoro w taką pogodę poświęcił się, żeby ubrać grube dresy i wciągnąć kominiarkę na głowę. Przez to wszystko wydawał się jeszcze bardziej przerażający niż sobie to wyobrażałam wcześniej, zanim go zobaczyłam.
Czekałam na jakiś kolejny znak od zakapturzonego mężczyzny, ale on tylko przypatrywał mi się, podczas gdy ja robiłam to samo z nim. Zastanawiałam się czego mógłby ode mnie chcieć i czy już kiedyś się poznaliśmy. Na pewno nie pragnął mojej śmierci, co przyjęłam z wielką ulgą. Gdyby tak było, już dawno leżałabym martwa, a zamiast tego wciąż mogłam cieszyć się życiem.
Postać przede mną sięgnęła do kieszeni swoich dresów i wyciągnęła z niej komórkę. Następnie zaczęła wystukiwać, jak mniemałam, kolejną wiadomość do mnie. Przygotowałam się od razu i odblokowałam ekran, przysuwając telefon pod nos i czekając aż coś pojawi się na wyświetlaczu. Długo nie musiałam się niecierpliwić.

Od: Zastrzeżony
Jesteś mądrzejsza, niż przypuszczałem. Czuję, że będzie nam się dobrze współpracowało.

Spojrzałam przed siebie i z szeroko otwartymi oczami, ukazującymi moje przerażenie, wpatrywałam się w ubranego na czarno chłopaka. Nie mogłam niestety odgadnąć jego wieku, jednak to w żaden sposób nie wpływało na mój odbiór jego osoby. Bałam się go i przerażało mnie to, że może oczekiwać ode mnie czegoś więcej niż zwykłego podejścia do okna, mającego na celu jedynie mnie wystraszyć.
Pokiwałam głową na boki, próbując powstrzymać łzy, ale i tak znów zaczęłam płakać. Swoim zachowaniem chciałam ubłagać mężczyznę, żeby dał mi spokój, bo przecież nie mogłam mu w żadne sposób odpisać.
Postać jedynie uniosła do góry rękę (oczywiście zakrytą rękawiczką) i pomachała mi na pożegnanie, żeby później odwrócić się na pięcie i zniknąć w porannej mgle.
Stałam tam jeszcze długo, zanim zdążyłam się pozbierać i jakoś ogarnąć po tej sytuacji. Wciąż nie mogłam uwierzyć, ze to działo się naprawdę, dlatego osunęłam się na ziemię i po prostu wpatrywałam w ekran telefonu. Próbowałam wbić sobie do głowy, że esemesy, które dostałam są prawdziwe, realne. I chyba mój prześladowca czytał mi w myślach, bo na zawołanie otrzymałam kolejną wiadomość.

Od: Zastrzeżony
Do zobaczenia niedługo, xx




 
 
*
PRZEPRASZAM!
nawet nie wiecie jak beznadziejnie czuje się, że tak was zawiodłam, nie dodając rozdziału wczoraj, kiedy wszystkie na niego czekałyście. mam nadzieję, że nie macie mi tego tak bardzo za złe, bo w końcu nie zrobiłam tego z lenistwa. 
ten rozdział pisałam od nowa dosłownie trzy razy i za każdym byłam równie niezadowolona z tego jak wyszedł. nie chciałam wam wrzucać jakiegoś szitu tylko po to, żeby mieć święty spokój i stąd to całe opóźnienie. 
nie powiem, że jestem zadowolona z efektu końcowego, ale uwierzcie mi, biorąc pod uwagę początkowe wersje, mogło być o wiele gorzej!

dziękuje każdej osobie, która komentuje to ff, dając mi milion motywacji do pracowania nad sobą i ulepszania w tej dziedzinie. dzięki wam widzę sens w tym, co robię i moja wdzięczność co do was jest nieopisana. dlatego odpuszczam sobie dedykacje, bo musiałabym wypisać tu was wszystkich. nie macie pojęcia jaka byłam zaskoczona, kiedy tak bardzo spodobał wam się poprzedni rozdział.
jeszcze raz dzięki!
 
#RiskyPlayerFF

ps. pozdrawiam moje dwie największe fanki, które wczoraj mimo mojego dennego humoru, zmotywowały mnie do pracy. w sumie gdyby nie wy, pewnie nie wstałabym dzisiaj i nie dokończyła pisać 29.

8 komentarzy:

  1. OMG ( tylko tyle jestem w stanie z siebie wydukac ...Dziewczyno co ty ze mną robisz?! ;D) Ta cała akcja i wgl nie pozwala sklecic mi przyzwoitego komentarza!
    co to za kurna jakiś szantazysta? ! Zostaw Heather ty pedofilu! !! Ale Heath zachowaj jako taki spokój. W końcu masz Luke'a nie? ;)
    Nie mogę kurde. 3 raz pisze ten komentarz i nie umiem nic napisać no bo już wiesz ze zajebiście piszesz, że kocham cb i to ff,ze jesteś genialna itd.
    AH NO I OCZYWIŚCIE KOCHAM DOPISKE. ...AWW...JESTES KOCHANA. ....WYDRUKUJE SOBIE CAŁE PS. I POWIESZE NAD ŁÓŻKIEM; D kocham i czekam na nextaaaaaaa a jak ochlone to napisze coś w hasztagu //@oddanazaynowi ....I ...UWAGA!....//JEDNA Z DWÓCH NAJWIĘKSZYCH FANEK
    hah yhy tak bardzo się tym jaram
    całuski dla cb i DRUGIEJ NAJWIEKSZEJ FANKI hegidubcukidstfbko

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ( tylko tyle jestem w stanie z siebie wydukac ...Dziewczyno co ty ze mną robisz?! ;D) Ta cała akcja i wgl nie pozwala sklecic mi przyzwoitego komentarza!
    co to za kurna jakiś szantazysta? ! Zostaw Heather ty pedofilu! !! Ale Heath zachowaj jako taki spokój. W końcu masz Luke'a nie? ;)
    Nie mogę kurde. 3 raz pisze ten komentarz i nie umiem nic napisać no bo już wiesz ze zajebiście piszesz, że kocham cb i to ff,ze jesteś genialna itd.
    AH NO I OCZYWIŚCIE KOCHAM DOPISKE. ...AWW...JESTES KOCHANA. ....WYDRUKUJE SOBIE CAŁE PS. I POWIESZE NAD ŁÓŻKIEM; D kocham i czekam na nextaaaaaaa a jak ochlone to napisze coś w hasztagu //@oddanazaynowi ....I ...UWAGA!....//JEDNA Z DWÓCH NAJWIĘKSZYCH FANEK
    hah yhy tak bardzo się tym jaram
    całuski dla cb i DRUGIEJ NAJWIEKSZEJ FANKI hegidubcukidstfbko

    OdpowiedzUsuń
  3. "Miał szerokie barki i dość masywne mięśnie" Czyżby Wayn znów coś odwalał? vbhyauwekbchyeujrfjufdknmyjrw nie mogę się doczekać next'a! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że będzie się działo i że jakoś zmienią się relacje Luke'a i Heather, że przestaną się kłócić, że Michael i Heather też jakoś się dogadają....Aha no i jedno takie pytanko....Co z mamą Asha? Czy ja mam się martwić?
    + chyba masz 3 największą fankę xDD
    KCCC!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję że Luke będzie teraz przy niej bo ten koleś jest przerażajacy omfg
    ROZDZIAŁ GENIALNY!!!
    Kocham cię tak bardzo xx

    OdpowiedzUsuń
  5. boże tak bardzo się śmiałam na samym początku z Heather, nie, to w ogóle nie wygląda podejrzanie, że wgapiasz się w okno i zachowujesz, się jakby Luke nie istniał XD
    i jeszcze to "Oby na mnie nie spojrzał…" ahahahha
    ale ogl rozumiem to, zachowywałabym się tak samo, pjona
    "Ok, raczej wziął to na Clifforda, bo właśnie takie nazwisko podał strażnikowi miejskiemu, kiedy wypełniał formularz." a później Blake to znajdzie i się wkurwi na Michaela
    ahahahaah Heather grająca sama ze sobą w grę, ale z niej pałka
    ajfaidfoiaskfos luke gdzie z tą ręką, wyżej poproszę
    bardzo mi się podoba fakt, że to było takie odruchowe, automatyczne, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, że trzyma rękę na jej nodze
    awww cute Heather, uzewnętrzniająca się i dziękująca mu <3
    "a wręcz go nie chciał, bo może, według własnej opinii, wcale na nie nie zasługiwał" to jakoś tak bardzo mnie trafiło, lukeeey
    "Zastanawiałaś się kiedyś, jak głupie decyzję zazwyczaj podejmujesz?" Luke taki miły
    nie wiem, czemu ale fragment, gdzie heather nagle zacyzna sie uśmiechać, bo uświadamia sobie, że są bardziej podobni do siebie niż myślała to siuhfiugsg
    "Nie zapominajmy też, że na mnie lecisz" prawda, to bardzo ważna kwestia
    "przypominając mi, co powiedziałam mu podczas kłótni na polanie" ekhem, i co zrobiłaś, ekhem
    Ashy, super z ciebie przyjaciel, pilnuj jej
    Blakeeeey, tęsknie za tobą ;c
    "codziennie przygotowywał mi relaksujące kąpiele i wspólnie ze mną" myślałam, że to zdanie skończy się tym, że Calum się z nią kapał... nawet nie miałabym nic przeciwko temu
    ok, jak tylko było, że Heather ma ciarki, jakby ktoś ją obserwował, to pomyślałam "haha ktoś z nich nagle wyskoczy z kąta i ją wystraszy" no myliłam się ;/
    "Brunet stwierdził, że już jest za dorosły na wizerunek wymalowanych na porcelanie atomówek i postanowił mi go oddać, z czego się w sumie cieszyłam, bo lubiłam takie odjechane fanty." to mnie bardzo ucieszyło i rozśmieszyło jednocześnie
    Heather wystraszyła się czajnika, kurwa, ja za każdym razem jak toster na grzanki pstryknie na koniec, to podskakuję ze strachu ZA KAŻDYM JEBANYM RAZEM. więc rozumiem to
    fuck... dostawanie smsów, jakby ktoś cię widział to jedna z rzeczy, której zawsze najbardziej się obawiam i przypomniało mi się opowiadanie, które kiedyś napisałam na konkurs z ang. i teraz się boję...
    ja na jej miejscu bym spierdoliła na górę i wjebała się Luke'owi do łóżka
    KIM JESTEŚ CHUJU? spierdalaj od Heather
    o nie, boje się, że to wszystko skończy się tak, że wszyscy się na nią wkurwią ;c

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no. Ja pieprze. TO JEST TAKIE ZAJEBISTE. WEŹ IDZ KOCHAM CIĘ. A teraz z sensem ;
    To niesamowite, ile emocji umiesz przekazać. Twoje ff jest na światowym poziomie względem wielu sławnych autorów. To ff jest lepsze od Harrego Pottera :3 No może nie aż tak XDDDD ale blisko xd Czekam na prześladowce !! Chcę go więcej. Teraz to się zacznie - pewnie kogoś porwą i będzie fajnie :3 Heather będzie teraz cały czas pod opieką *-*
    A tak wgl to niesamowite jest to, że czułam tą atmosferę w samochodzie. Czułam to co czuła Heather gdy rano się bala. Czuje wszystko. Dziękuję Ci za to.
    I nie przejmuj się tym spóźnieniem. Warto było czekać. Inni nie dodają rozdziałów przez miesiące, a do tego jakieś chujowe są. A u ciebie -klasa :D
    przepraszam że tak chaotycznie xd

    OdpowiedzUsuń
  7. JEZU ! JAK CZYTAŁAM TEN FRAGMENT ODKĄD POSZŁA DO KUCHNI TO MYŚLAŁAM ŻE UMRĘ. NO PRZESTRASZYŁAM SIĘ TAK JAK ONA.............................. NAJLEPSZE OPOWIADANIE ! CZEKAM NA PONIEDZIAŁEK NA NOWY ROZDZIAŁ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurcze ja to po prostu zemdleję przez ciebie! Dostaję szału... no nic czekam na następny :)/Sweetkartonik zapomniałam się podpisać pod ostatnim komentarzem chyba...

    OdpowiedzUsuń