niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział dwudziesty szósty.

Heather

Bicie serca przyspieszało z każdym postawionym do przodu krokiem, powodując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Miałam wrażenie, że z ogromną siłą uderza w moje żebra, przez co momentami brakowało mi oddechu. Przez drogę próbowałam się uśmiechać, ale za każdym razem kąciki moich ust drżały i opadały z powrotem w dół. Nic z tego, nie mogę udawać, że jest w porządku. Byłam zmęczona po nieprzespanej nocy, a mgła zasłaniała mi widok pod nogami. Ręce wisiały bezwiednie po bokach i kiwały się nieco pod wpływem ruchu.
Szłam wolno, świadomie opóźniając spotkanie z Price. Moja głowa była ciężka od natłoku myśli. Nie spodziewałam się, że dziewczyna tak szybko odpisze mi na wiadomość i już rano opuszczę dom, żeby się z nią zobaczyć. Miałam wrażenie, że popełniam błąd idąc teraz do niej i wszystko aż we mnie krzyczało, że wcale nie powinnam tego robić. Dlaczego? Nie byłam do końca pewna.
Podejrzewałam, że po tej rozmowie wiele może się zmienić i to niekoniecznie na dobre. Może i byłam głupia, bezmyślna, bo świadomość, że mogę dowiedzieć się prawdy sprawiała, że zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę tego chcę. Michael wyraził się jasno na temat gierek Luke'a i niewątpliwie coś było na rzeczy. Jednak całą sobą wypierałam myśli, że chłopak mógł robić za moimi plecami rzeczy, do których wstyd mu się było przyznać. Było więcej niż prawdopodobne, że od początku mogli mnie tylko oszukiwać, bawić się mną, ale nie chciałam w to wierzyć. Moim największym błędem od zawsze było kierowanie się sercem, które w tej chwili mieszało mi w głowie, odsuwało zdrowy rozsądek daleko na bok. Musiałam przyznać sama przed sobą, że czułam coś do Luke'a i to było powodem, dlaczego tak ślepo mu zaufałam. Wydawało mi się, że będąc blisko niego, mogę liczyć na bezpieczeństwo, którego ja, a przede wszystkim moja siostra potrzebowałyśmy.
Ciężko jest całkowicie odciąć się od świata, do którego raz się wkroczy. Nie jest to niewykonalne, ale zdecydowanie bardzo trudne. Dlatego też obecność blondyna i jego przyjaciół była mi w pewnym sensie na rękę, bo dopóki nie opuszczę Sydney, jestem zdana na nich. Co prawda chłopcy udowodnili już nie raz, że mogę liczyć na ich pomoc i wsparcie. Nie byli wymarzonymi przyjaciółmi czy współlokatorami, ale tyle razy uratowali mi tyłek, że musiałabym być kompletną suką kwestionując ich zachowanie. Narażali życie dla mnie i Blake. Tylko nie rozumiałam powodu, dla którego tak się zachowywali. Wewnętrzny głos podpowiadał mi, że duży wpływ na to wszystko ma uczucie Michaela do mojej siostry. To, co jest między nimi wydawało mi się od początku prawdziwe. Obrzydliwe i niezgodne z moją wolą, ale jednak prawdziwe. Wiedziałam, że ten dupek jest w stanie zrobić naprawdę wiele, kiedy w grę wchodziły uczucia. Mógł wydawać się typowym bezczelnym chłopakiem, po którym nie spodziewasz się niczego więcej jak niepohamowanej chęci zaspokojenia swoich własnych potrzeb, ale wcale tak nie było. Choćby nie wiem jak się zapierał.
To jednak nijak się miało do sytuacji, skoro ewidentnie nie on podejmował decyzje w ich paczce. Robił to Luke i tego byłam pewna, zwłaszcza po ostatnim zdarzeniu. Co więc mógł mieć z tego Hemmings? Do czego tak właściwie była mu potrzeba nasza obecność, skoro był w stanie zaryzykować wszystko, żeby uratować nas spod rąk Wayna.
Wayn … z każdym dniem to imię inaczej brzmi w mojej głowie. To takie komiczne, że z tym człowiekiem przeżyłam najlepsze chwile swojego życia. To z nim się śmiałam i to w nim jedynym potrafiłam się zakochać. Okazało się jednak, że byłam równie ślepa co zwykle i nie zauważyłam, że w tym związku nie byłam współosobą, a jedynie własnością, którą mógł się szczycić. Sypiałam z człowiekiem, który później praktycznie pobił moją własną siostrę, a jej faceta chciał zabić… Sypiałam z nim, oddałam mu siebie, a on próbował odebrać mnie z powrotem, pokazując, że byłam dla niego tylko marionetką, którą można przekazywać z rąk do rąk. Jakąś pieprzoną nagrodą, tytułem, który naznaczał jego pozycję.
Chwyciłam pasek torebki i przesunęłam ją na brzuch, żeby lepiej móc widzieć materiałowe wnętrze. Nie miałam w niej zbyt dużo, dlatego z łatwością znalazłam do połowy opróżniony listek czerwonych kapsułek na ból głowy. Wycisnęłam kilka pigułek na dłoń i kładłam każdą z nich po kolei na język, a następnie połykałam. Nie potrzebowałam popijać ich żadnym płynem. Miałam wrażenie, że dzięki temu potrafię się bardziej odprężyć.
Wyciągnęłam telefon i odblokowałam jego ekran, sprawdzając czy kieruje się dokładnie tak, jak pokazuje to GPS. Niebieska linia wyznaczała trasę, którą mam do przebycia i ze strachem stwierdziłam, że jestem już niedaleko. Umówiłam się z Corą w jakimś nieznanym mi do tej pory miejscu. Podobno się przeprowadziła i miała teraz własne mieszkanie. Obie uznałyśmy, że to będzie najlepsze miejsce do spotkania, bo na spokojnie będziemy mogły porozmawiać bez obaw, że ktoś może nas podsłuchać czy w jakiś sposób przeszkodzić.
Schowałam komórkę do kieszeni i szłam z pamięci drogą do umówionego punktu. Miałam okazję zawrócić, jeszcze była na to szansa. Wystarczy jeden esemes, że coś mi wypadło i muszę przełożyć to na inną okazję… na przykład na nigdy…
Szłam dalej, kierując się wąską uliczką między blokami. W którymś z nich znajdowało się mieszkanie Price. Przystanęłam widząc dużą siódemkę nad drzwiami jednej z klatek. To tutaj.
Śmiałam się w myślach z tego w jakiej sytuacji się znalazłam. Nigdy nie obchodziło mnie, co dzieje się dookoła, bo zawsze ślepo wierzyłam we wszystko, co mówiły mi osoby, które miały dla mnie jakieś znaczenie. A teraz prowadziłam dochodzenie, śledztwo na własną rękę i czułam się z tym okropnie. Z drugiej strony coś przywiodło mnie w to miejsce i gdybym miała pewność co do Luke'a, nie musiałabym go sprawdzać. Podświadomie chciałam dowiedzieć się na czym stoję, a nie mogłam zrobić tego inaczej jak poznać obie strony medalu. Chłopcy mogli wydawać się lepszą opcją, jednak co jeżeli wcale taką nie byli? Na sto procent nie byłoby mnie tu, gdyby nie ostatnie wydarzenia i to, jak dowiedziałam się o kolejnej nieplanowanej przeprowadzce. Znów ktoś układał moje życie pod swoje dyktando, tylko tym razem nikt nie śmiał wytłumaczyć mi jaki jest tego powód. To, że moje uczucia były czymś więcej niż tylko sympatią do tego niebieskookiego chłopaka, nie mogło przyćmiewać mi rzeczywistości. Mogłam zaryzykować siebie, swoje bezpieczeństwo, ale jeżeli w grę wchodziła moja siostra, nie było mowy o braku pewności i nieprzemyślanych decyzjach… Jeżeli coś by się spieprzyło, a Blake by na tym ucierpiała, do końca życia nie mogłabym sobie tego wybaczyć. Dlatego tym razem nie posłucham serca i oleje wszelkie wrażenia odnośnie tego, co dzieje się obecnie. Żeby zrobić coś dobrze, trzeba to robić z głową. I dopóki nie dowiem się wszystkiego, nie mogę podjąć żadnej decyzji. Nie mogę zaryzykować.


Pukanie rozniosło się echem po długiej i pustej klatce schodowej. Miałam wrażenie jakbym znajdowała się w jakimś opuszczonym budynku, bo nie słyszałam typowych dźwięków mieszkańców, jakie słychać w bloku. Nigdzie też nie pachniało obiadem, mimo że zbliżało się południe. To wyglądało jakby nikt oprócz Price tu nie przebywał, choć i zza jej drzwi nie dało się niczego wyłapać. Po prostu głucha cisza.
Stresowałam się jak małe dziecko i nawet się za to nie winiłam. Cora, choć do niedawna była moją przyjaciółką, zniknęła z mojego życia bez słowa i miliony wiadomości, jakie jej wysłałam od tego czasu zawsze pozostawały bez odpowiedzi, a wykonane połączenia kończyły się statusem 'nieodebrany'. Kiedyś mogłam przyjść do dziewczyny z każdym problemem i nie miałam wątpliwości, że mi pomoże i że moje sekrety są u niej bezpieczne. Po tym, jak oddaliłyśmy się od siebie czułam, że jest dla mnie obca, pomimo tego jak wiele razem przeszłyśmy.
Wciąż znajdowałyśmy się po przeciwnych stronach, w końcu jakby nie patrzeć należałyśmy teraz do innych gangów, mimo iż wcale nie uważałam się za część ekipy Luke'a. To była moja wina, że nasze życie potoczyło się w ten sposób, miażdżąc tak ważną relację i doszczętnie wymazując ją z rzeczywistości. Gdybym nie sprzeciwiła się Waynowi i nie poszła tamtego dnia do garażu, żeby porozmawiać z blondynem, możliwe że moje wcześniejsze życie byłoby także obecnym. Nikt z chłopaków nie zwróciłby wtedy na mnie uwagi, a ja wciąż tkwiłabym w swoim ślepym, bezpiecznym świecie. Jeżeli ktoś zapytałby mnie czy żałuje tego, co się stało, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Szczerze nie wiedziałam, bo odchodząc od Wayna uratowałam siebie, ale przy okazji ucierpiało wiele niewinnych osób. I tak źle i tak niedobrze. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, żeby odkręcać zaistniałą sytuację, tylko zwyczajnie się jej poddałam, wierząc że nie dzieje się to bez przyczyny. Może to był błąd, a może najlepsza rzecz, na jaką mogłam się zdecydować. Miałam nadzieję, że właśnie dzisiaj się to okaże.
Dźwięk przekręcanego zamka przywrócił mnie do realnego świata i znów znalazłam się na klatce schodowej przed masywnymi, brązowymi drzwiami, które po krótkiej chwili ustąpiły. Wciągnęłam powietrze do płuc, przygotowując się na to, co zaraz się wydarzy, aż zakręciło mi się w głowie. Może to od tego papierosa, którego wypaliłam przed wejściem na górę. Tak dawno nie czułam smaku tytoniu w ustach. A może po prostu znów wzięłam za dużo tabletek przeciwbólowych.
Blondynka w progu uśmiechnęła się szeroko na mój widok, aż w policzkach ukazały jej się te typowe dla jej urody dołeczki.
- Heather! Cześć! - pisnęła szczęśliwie, robiąc mi miejsce w drzwiach, po czym dodała – Wejdź, wejdź.
Cora pomachała ręką w ponaglającym geście, więc szybko wślizgnęłam się do środka, a ona zamknęła za mną wejście. Trzask za plecami uświadomił mi, że jeżeli wcześniej była szansa na odwrót, to właśnie teraz zniknęła i musiałam stawić czoła prawdzie czy tego chciałam czy nie. Lęki musiały pójść w odstawkę.
- Hej. - mruknęłam niepewnie, stając przodem do niej – Trochę się spóźniłam, ale …
- Ale ty zawsze się spóźniasz. - przerwała mi, dokańczając zdanie.
Uśmiechnęłam się nieznacznie na wspomnienie tego, jak za każdym razem, kiedy się umawiałyśmy Price musiała na mnie czekać. Często kłóciłyśmy się o to, bo ja zapierałam się, że to ona przychodzi za wcześnie i to przez to wydaje jej się, że się spóźniam. Poczułam dziwne ukłucie żalu, kiedy tylko o tym pomyślałam.
Dziewczyna popatrzyła na mnie zamglonym wzrokiem, co zauważyłam dopiero teraz, aby po chwili uwiesić mi się na szyi i wtulić twarz w pukle włosów. Niezręcznie oddałam jej uścisk, czując jak dziwnie jest mi przytulać swoją przyjaciółkę (a może już nie?) po tak długim czasie.
- Tęskniłam za tobą! - powiedziała, jakby odczuwając ulgę, że ten moment w końcu nadszedł – Poważnie, już zapomniałam jak wyglądasz. Ostatnio na wyścigu przeszłabym obok ciebie bez słowa, gdyby nie … umm. Blake. - dokończyła niepewnie. Chyba nie to chciała powiedzieć na początku, ale w ostatnim momencie ugryzła się w język. Następnie dodała szybko - W każdym razie cieszę się, że cię widzę.
- Tak, ja też. - zapewniłam, odsuwając się na odległość odpowiadającą mojej strefie komfortu. Tak, znacznie lepiej. - Wyścig … - zaczęłam, a Price spojrzała na mnie wyczekująco. W jej oczach mogłam zobaczyć nutkę ekscytacji. - O tym chciałam z tobą porozmawiać.
- Przecież wiem. - odpowiedziała szybko i bardzo pewnie. - Znam cię na tyle dobrze, żeby wiedzieć co masz na myśli, rozmawiając ze mną przez telefon.
Pokiwałam wolno głową, zastanawiając się czy  jestem taka oczywista czy po prostu ona faktycznie zna mnie aż za dobrze.
Cora stała naprzeciw mnie, czekając aż powiem cokolwiek, ale w sumie sama nie wiedziałam o co dokładnie chciałam ją zapytać. Ciekawił mnie wyścig, jego powód i dlaczego akurat tylko dwoje Graczy brało w nim udział. Nie chciałam jednak wyjść na jakąś desperatkę, rzucając pytaniem „Czy  Luke mnie oszukuje?” albo „Co to za plotki, które podobno krążą w mieście na mój i jego temat?”. I tak wystarczająco dziwnie jest rozmawiać z nią na temat Hemmingsa, za którym nigdy specjalnie nie przepadała. Z resztą nie przepadała za nikim, z kim nawiązywałam jakiś głębszy kontakt. Do tego nie widziałam jej tak długo… Przecież wszystko mogło się zmienić od ostatniego razu i może wcale nie powinnam jej ufać, skoro wciąż była wierna swojemu bratu i całej tej zakłamanej bandzie. Musiałam jednak wyciągnąć od kogoś informacje, a nie mogłam zapytać byle kogo na mieście. Cora to jedyna osoba, która przyszła mi na myśl.
- Ok, w takim razie niezręczny wstęp mamy z głowy. - powiedziałam, a ona zaśmiała się głośno – Możemy przejść od razu do rzeczy. Um, wiesz, że sytuacja ostatnio trochę się skomplikowała … ja się skomplikowałam tak właściwie…
- Poczekaj. - przerwała mi po raz kolejny w ciągu tych parunastu minut – Chodźmy do salonu. Cała reszta tam siedzi.
Jej głos brzmiał tak zwyczajnie i płynnie, jakby proponowała mi zaparzenie herbaty. Moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia, a usta lekko rozchyliły. Na chwile zapominałam, że chciałam coś powiedzieć.
- Cora… - zaczęłam, wciąż próbując pozbyć się szoku – Przecież miałyśmy być same. Mówiłam ci, że chcę porozmawiać na ważny temat…
Byłam przerażona faktem, że nie jesteśmy jedynymi osobami znajdującymi się w mieszkaniu. Myślałam, że dałam jej wystarczająco do zrozumienia, że przyjdę do niej z poufną sprawą, ale najwyraźniej albo nie wyraziłam się jasno albo ona totalnie to zignorowała.
Co jeżeli w drugim pokoju właśnie siedział Wayn? Co jeżeli to wszystko jest zasadzką, w którą tak łatwo dałam się złapać? Jestem idiotką, bo powinnam spotkać się z nią w kawiarni czy innym publicznym miejscu, ale jak zwykle tego nie przemyślałam.
- Zluzuj gacie, Heather. - przewróciła oczami, to było takie typowe dla tej dziewczyny – Jesteś jedyną osobą, która nie ma pojęcia jak Hemmings potrafi kręcić. Cała reszta Sydney o tym trąbi, więc nie wiem czy jest różnica czy porozmawiamy o tym sam na sam czy z osobami, które dodatkowo potwierdzą zdarzenia.
- Kto tam jest? - zapytałam.
Próbowałam nie okazywać, jak bardzo poczułam się zdradzona. Nie obchodziło mnie czy wszyscy znają szczegóły tej sytuacji, czy też nie. Miałam nadzieję na spokojną rozmowę z Price, a ona wystawiła mnie do wiatru, sprowadzając nie wiadomo kogo, żeby przysłuchiwał się całej rozmowie. Wystarczyło, że Luke robił ze mnie idiotkę przy ludziach. Teraz miałam wyjść do obcych i żalić się ze swoich problemów?
- Sarah i Grace. - wymieniła imiona.
Wyraz twarzy dziewczyny był spokojny i opanowany, za to ja gotowałam się i w środku i na zewnątrz.
- Nie zamierzam płakać im w ramiona. - powiedziałam zła, zaciskając zęby – Nie prosiłam cię o żadne dodatkowe towarzystwo. Chciałam porozmawiać z tobą, Price.
- Daj spokój, Heather. Nie musisz nic im mówić. - wzniosła oczy ku sufitowi w geście załamania – One są tu po to, żeby dokładnie opowiedzieć ci, jak to wszystko wyglądało. Sarah sypia z Waynem i zna każdy szczegół tej sytuacji lepiej niż ktokolwiek inny.
Zachłysnęłam się powietrzem, słysząc ostatnie zdanie, jakie wypowiedziała. Nie chciałam tak zareagować, nie planowałam tego, po prostu samo wyszło ze mnie i teraz stałam ze łzami w oczach. Jednocześnie karciłam się w myślach za moją naiwność, bo chyba nie myślałam, że odchodząc do innego faceta (tak to przecież wyglądało w oczach ludzi) mój były będzie opłakiwał nasze rozstanie i do końca życia zostanie samotnym, zranionym chłopakiem. Cora zasłoniła usta dłonią, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, co powiedziała.
- O kurwa, przepraszam… - jęknęła ze smutkiem, a po jej minie widać było, że czuje się głupio.
Pokręciłam szybko głową w obie strony, zaciskając mocno powieki. Nie miałam prawa się tak zachowywać, ani smucić z powodu tego, że Wayn spotyka się z kimś innym. Powinnam go nienawidzić, bo krzywdził mnie i przetrzymywał wbrew woli. Jednak nie mogłam powstrzymać tego uczucia zazdrości i przede wszystkim zawodu. To był dla mnie cios. W końcu jestem tylko człowiekiem i przecież takie rzeczy potrafią odbić się na nastroju.
- Nie… - szepnęłam, po czym odchrząknęłam, żeby pozbyć się drżenia w głosie – Nie przepraszaj mnie. Nie obchodzi mnie z kim spotyka się Wayn. To już nie jest moja sprawa.
Starałam się brzmieć pewnie, co może i nawet mi wyszło. Niestety biorąc pod uwagę moją wcześniejszą reakcję, wątpię żeby Cora uwierzyła w moją obojętność. Przecież prawie się poryczałam… Rany, jaka ja jestem żałosna.
Blondynka patrzyła na mnie przez chwilę bez słowa, zastanawiając się jak przyjąć moje zapewnienia. Zastanawiała się co powinna teraz powiedzieć, wydawała się naprawdę zakłopotana tą sytuacją. W końcu jednak się odezwała.
- Um, ok. Więc chodźmy tam. Ktoś musi w końcu uświadomić ci jak wielki błąd popełniłaś odchodząc od naszej ekipy na rzecz tych skrajnych oszustów.
Na jej twarzy pojawił się pocieszający uśmiech, a ja miałam ochotę puścić pawia na myśl, że mogłaby mieć rację. Zgodziłam się pójść z nią do salonu, ale miałam jej za złe obrażanie chłopaków. Jeszcze nic nie jest wiadome, ale nie spodobało mi się, że nazwała moją decyzję wielkim błędem. To nie była stara Price.

To nie było to, czego od początku oczekiwałam. Inaczej wyobrażałam sobie moment, w którym dowiem się prawdy i na pewno nie myślałam wtedy, że padnie to z ust osób, które naprawdę nie znaczyły dla mnie kompletnie nic. Nie dość, że czułam się niezręcznie, bo rozmawiałyśmy (a raczej one rozmawiały) o moich problemach, to jeszcze Sarah, której nagle nienawidziłam całym sercem próbowała mnie pocieszać. Jakby to miało mi pomóc.
Cora nie odzywała się przez cały czas i jedyny głos, jaki przebijał się w tej ciszy należał właśnie do nielubianej przeze mnie brunetki. Co za ironia losu, że jestem zmuszona znosić ich towarzystwo i upokorzenie, tylko po to, żeby dowiedzieć się czegoś jeszcze gorszego, co z pewnością nie zostawi mnie bez szwanku.
- Hemmings od początku traktował cię jak zabawkę. - oznajmiła Sarah, przerzucając włosy z jednego ramienia na drugie i mogłam przysiąc, że to wszystko sprawiało jej ogromną przyjemność – Wayn opowiadał nie raz, jak wyglądały spotkania z tym blondaskiem. Przecież on jest jakiś nienormalny.
Zazgrzytałam zębami.
- Yhym. - przytaknęła Grace już po raz pięćdziesiąty w ciągu paru sekund, przez co zaczęłam się zastanawiać czy jej mózg ogranicza się tylko do wydawania dźwięków i czy potrafi samodzielnie wyartykułować choć jedno słowo.
- Ten cały wyścig był zakładem. O ciebie, biedactwo. - zacmokała, nawijając kosmyk włosów na palec.
- Hej, to przecież całkiem słodkie … - ożywiła się nagle Grace. Wow, jednak potrafi mówić.
- Nie, jeżeli facet traktuje cię jak szmatę, którą można podawać z rąk do rąk.
Sarah popatrzyła na przyjaciółkę, jak na kompletną, nic nierozumiejącą idiotkę. Po czym spojrzała znowu na mnie, a jej wzrok wyrażał udawaną troskę i smutek. Nie mogłam tego znieść.
- Uważaj na słowa. - syknęłam w odpowiedzi, a Cora natychmiast złapała mnie za nadgarstek.
- Heather, spokojnie. - powiedziała, masując palcem wierzch mojej dłoni – Chcemy ci pomóc.
- Wybacz, ale wcale na to nie wygląda. - kłóciłam się, wciąż miażdżąc wzrokiem brunetkę przede mną – Jak na razie to nie dowiedziałam się niczego konkretnego, a ta suka cały czas mnie obraża!
Nie spodziewałam się po sobie takiego wybuchu, ale odkąd tu przyszłam buzowałam emocjami, które teraz wypłynęły ze mnie w czystej postaci. To było głupie, że zgodziłam się słuchać tych dziewczyn. One nie miały w głowie zupełnie nic, więc co mogły wiedzieć o zachowaniu Luke'a? Powinnam sama zdawać sobie sprawę z tego, jak głupie było moje posunięcie i przychodzenie tutaj to tylko strata czasu. Nie mogłam już liczyć na Price, bo ona sama wierzyła w słowa tych ludzi.
Jedyną osobą, jaką powinnam pytać o wyścig był Luke, a ja głupia postanowiłam bawić się w jakiegoś detektywa za jego plecami. Niestety dopiero teraz dotarło do mnie, że od samego początku nie miałam zamiaru uwierzyć w nic co usłyszę, bo wierzyłam w to, że mogę ufać chłopakom. Tak bardzo upierałam się, żeby rozsądnie podejść do sprawy, ale nie było to możliwe.
- Chcesz konkretów? - tym razem to Sarah zasyczała, patrząc na mnie wściekle – Więc może ucieszy cię fakt, że twój ukochany, niebieskooki Romeo od początku używał cię jako zemsty na Waynie i niejednokrotnie powiedział mu to w twarz?
- Nie wierzę ci. - powiedziałam, starając się brzmieć na niewzruszoną.
- A pamiętasz może dzień, w którym wymalowali ci warsztat sprejem? Albo jak zamontowali ci kamery? - zapytała, podnosząc się z miejsca. - Hemmings jest cwany, zbyt cwany jak na taką idiotkę jak ty i bez skrupułów to wykorzystuje. Zastrasza cię specjalnie tylko po to, żebyś wpadła w jego ramiona i dała mu wszystko, czego od ciebie zażąda.
Na twarz dziewczyny wpłynął zadowolony z siebie uśmiech, kiedy stała nade mną i wpatrywała się z wyższością w oczach. Próbowałam się podnieść, bo bardzo chciałam przywalić tej wrednej małpie, ale Cora złapała mnie za ramiona powstrzymując przed jakimikolwiek ruchami.
- Dosyć. - powiedziała cicho, ale chyba tylko ja ją usłyszałam.
- Pewnie też nie wspomniał ci, jak włamał się do waszego mieszkania, hm? - zapytała, krzyżując ręce na piersi – Wykradli Waynowi towar warty parę tysięcy i myślisz, że na kogo zrzucili winę? Oczywiście, że na ciebie, skarbie. Do tej pory wszyscy myślą, że to ty wpuściłaś ich do domu.
Na chwile się uspokoiłam, słysząc do czego dąży brunetka. Nagle przypomniałam sobie moment, w którym Calum odwoził mnie i Blake do domu, po tym jak policja przyłapała nas na wyścigu. Pamiętam, że złapali wtedy Wayna, a ja i Luke ukryliśmy się w zaułku. Potem blondyn zabrał mnie do siebie, gdzie czekała już moja siostra. Pojawił się Calum i zaproponował, że nas podrzuci pod dom. Tego dnia wychodząc z samochodu nie mogłam znaleźć kluczy do zamka w torebce i okazało się, że ma je brunet. Wtedy tłumaczył się, że musiały wypaść mi w trakcie jazdy. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, jak absurdalne to było, biorąc pod uwagę, że kluczy nie trzymałam w kieszeni, a w zamkniętej na suwak torebce.
Poczułam się upokorzona jak jeszcze nigdy. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze chwilę temu broniłam Luke'a i byłam przekonana o jego niewinności. Niestety wszystko co mówiła Sarah miało sens. To było wytłumaczenie dlaczego cała ich ekipa tak bardzo starała się na każdym kroku, żeby zadbać o moje bezpieczeństwo. Potrzebowali mnie do zemsty, a reszta dodatków była tylko po to, żeby uśpić moją czujność, zdobyć zaufanie. To byli gangsterzy i nic, co robili nie mogło być wynikiem dobroci serca. Ygh, jaką ja jestem idiotką.
Zrzuciłam z siebie dłonie Price i podniosłam się powoli, na co cała trójka na chwile wstrzymała oddech. Sarah cofnęła się o parę kroków do tyłu, zapewne myśląc, że jej przywalę. I nie ukrywam, że miałam na to ochotę, co można było wywnioskować po wyrazie mojej twarzy i zaciśniętych pięściach. Nie planowałam jednak nikogo uderzyć, a przynajmniej nie teraz. Jedyne o czym myślałam to jak wyjść z tej chujowej sytuacji z podniesioną brodą, nie robiąc z siebie kompletnej sieroty.
- A skąd pomysł, że wcale ich nie wpuściłam? - zapytałam równie zadowolonym i przesyconym jadem głosem, jak brunetka wcześniej – Chyba jednak nie ja tu testem pustą kretynką, skoro to wy dałyście się oszukać…
Uśmiechnęłam się słodko, zanim opuściłam pokój. Nie byłam z siebie zadowolona. No, ok, może było mi znacznie lepiej widząc szok na twarzach Cory i Sarah i cokolwiek to było na twarzy Grace. Ale nie zmieniało to faktu, że skłamałam. Nie miałam pojęcia, co działo się za moimi plecami, ale kto normalny skuliłby się słuchając obelg od tych dziewczyn? Aż nie mogę uwierzyć, że kiedyś były częścią mojego życia. Pewnie pożałuje tego, że tak im nagadałam, bo Wayn na sto procent się o tym dowie, ale w tym momencie miałam to głęboko w poważaniu. Musiałam się zastanowić co zrobić z chłopakami, którzy zrobili ze mnie największą ofiarę w Sydney.
Szybkim krokiem przeszłam przedpokój, kierując się prosto do drzwi. Idąc po drodze zauważyłam małe opakowanie z białym proszkiem na szafce z butami. Nie zatrzymując się wyciągnęłam rękę i zacisnęłam palce na woreczku, następnie chowając go w kieszeń. Należy im się za te obelgi w moją stronę. Poza tym i tak uważają mnie za złodziejkę po tym, co im powiedziałam, więc bez różnicy czy zabiorę im te prochy jeszcze teraz. Naprawdę potrzebowałam odprężenia…


Luke

Wszedłem na górę po schodach i skierowałem się do łazienki z zamiarem wzięcia zimnego prysznica, który mógłby ostudzić moje nerwy. Kilkoma susami pokonałem stopnie, w drodze zrzucając z siebie koszulkę i zostawiając ją gdzieś na ziemi. Później posprzątam. Na pewno. Idąc dalej w międzyczasie pozbyłem się też butów, skarpetek i spodni, dlatego wchodząc do toalety byłem już w samych bokserkach. Zdjąłem niepotrzebną część garderoby i wsunąłem się do kabiny, od razu puszczając lodowatą wodę.
Potrzebowałem trochę ochłonąć po rozmowie telefonicznej z Nicholasem. Dzień przeprowadzki nadchodził wielkimi krokami, a jego ekscytacja rosła, przez co zacząłem poważnie się tym martwić. To już kolejny dzień, kiedy zamęczał mnie telefonami z dokładnymi instrukcjami odnośnie jego planu. Już gubiłem się w mnogości pomysłów i poleceń do wykonania. Myślałem, że zmiana lokum wyjdzie wszystkim na dobre, ale teraz miałem co do tego wątpliwości. Wiedziałem, że pozwalając mojemu bratu zabrać Davisówny do siebie, kupuje czas dla naszej ekipy na wyeliminowanie Wayna i wymyślenie sposobu, w jaki możemy pozbyć się też Nicka. Oboje stanowili zagrożenie, dlatego nie mogliśmy pozwolić na ich dłuższy pobyt w Sydney.
 Jednak ryzyko z każdym dniem rosło. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie jest takie bezpieczne, jak próbowałem to wmówić Heather, Blake i każdemu z chłopaków z osobna, ale było też jedynym i najlepszym wyjściem z tej sytuacji.
Po tym, jak nie posłuchaliśmy Nicholasa i na własną rękę rzuciliśmy się na ratunek, praktycznie podkładając się psom Cartera, mieliśmy naprawdę przejebane. Mój brat ryzykował życiem swoich ludzi, żeby uratować naszą czwórkę. Z tego co słyszałem, kolorowo nie było i wiele osób poległo tylko po to, żebyśmy my mogli żyć. Nicholas mógł nas zabić za to, że go zlekceważyliśmy, ale darował nam życie. Oczywiście pod jednym warunkiem – że będziemy dla niego pracować.
Zgodziłem się na to od razu, bo nie było to dla mnie nic strasznego, ale jak się okazało, życie dziewczyn też ma swoją cenę. Gdybym nie pozwolił, żeby Nick postawił na swoim, prawdopodobnie byłyby już martwe. Tego nie chciałby żaden z nas, ale chyba tylko ja rozumiałem, że to jedyne wyjście, bo reszta uznała to za zdradę i do tej pory nie usłyszałem od nich ani słowa. Cóż, moi kumple potrafili zachowywać się jak rozwydrzone panienki, a Michael przerastał samego siebie i z czystym sercem mógłbym przyznać mu koronę w kategorii królowej dramatu. Cała trójka miała mi za złe, że podjąłem tą decyzję bez nich, jednak nie mogłem postąpić inaczej. Nick nie czeka.
Tym sposobem mój brat dostanie to, czego od zawsze chciał. Czyli kartę przetargową, dzięki której będzie mógł mnie kontrolować. Sam określił to w ten sposób, że świadomość iż dziewczyny znajdują się w jego rękach, będzie dla nas dodatkową motywacją, żeby zachowywać się grzecznie i póki my będziemy wykonywać sumiennie obowiązki, one będą bezpieczne.
Cholernie ryzykowne, ale inaczej nie można było tego rozwiązać. Nicholas jest Graczem, jak większość osób w Sydney. Przekręty, zabawy uczuciami i szantaż płyną mu we krwi.
Wyszedłem spod prysznica, nawet się nie wycierając. Owinąłem sobie ręcznik wokół pasa i opuściłem pomieszczenie, udając się do swojego pokoju. Kląłem pod nosem za każdym razem, kiedy piasek z podłogi kleił mi się do stóp i dopiero, kiedy mijałem pokój Michaela, przestałem zwracać uwagę na raniące moją skórę drobinki.
  Zdziwiło mnie, że drzwi są szeroko otwarte, dlatego zajrzałem do środka. Clifford cenił sobie prywatność, jak każdy z nas i nie zostawiałby pokoju ot tak sobie, żeby każdy mógł do niego wejść. Zbyt wiele cennych rzeczy znajdowało się w tym domu, żeby lekceważyć środki bezpieczeństwa. Dlatego też nie czułem się winny, że pod jego nieobecność wchodzę do środka. Wychyliłem głowę za drzwi, szukając powodu, dla którego pokój nie był zamknięty. Odnalazłem go bardzo szybko, bo rozczochrane blond włosy były pierwszym, co rzuciło mi się w oczy.
Oparłem się o framugę i skrzyżowałem ręce na piersi ze śmiechem podziwiając widok przede mną.
Blake siedziała na łóżku pod oknem ze zgarbionymi plecami. Wyglądała jak małe dziecko, zwłaszcza, że miała na sobie jedną z większych koszulek Michela, która wisiała na jej małych ramionach. Miałem ochotę zaśmiać się pod nosem, ale wolałem nie zwracać na siebie jej uwagi, bo wyglądała na dość zajętą. W jej rękach spoczywała broń, której przyglądała się z zaciekawieniem, marszcząc przy tym brwi. Zupełnie jakby próbowała zrozumieć co tak fascynującego jest w tym przedmiocie.
Clifforda nie było od rana w domu, dlatego nie spodziewała się, że może zostać przyłapana na grzebaniu w jego rzeczach. Nie interesowało ją nic dookoła, skoro nie zauważyła mojej obecności i wciąż obracała w dłoniach czarny pistolet.
Wiedziałem, że ona i Mike mają teraz ciche dni i oboje zachowywali się, jakby świat się właśnie zawalił, co ja traktowałem z wielkim przymrużeniem oka. Cała sytuacja była dla mnie po prostu zabawna.
- Nie wypada grzebać w nieswoich rzeczach, kurczaku. - odezwałem się w końcu, śmiejąc cicho pod nosem.
Blondynka podskoczyła w miejscu, nie spodziewając się, że ktoś oprócz niej mógłby znajdować się w pokoju, po czym spojrzała na mnie nienawistnie, zapewne zdając sobie sprawę z tego jak ją nazwałem.
- Po pierwsze, przestań tak do mnie mówić. - powiedziała, podnosząc się z miejsca i grożąc palcem – A po drugie wyjdź stąd. Nikt cię tu nie zapraszał.
- Z tego co wiem, ciebie również. - odgryzłem, nie ruszając się z miejsca.
- Ygh! Nie twoja sprawa, Luke! - podniosła głos, na co parsknąłem śmiechem. Nie wychodziło jej bycie groźną.
- Lepkie rączki to chyba u was rodzinna cecha, nie sądzisz? - zapytałem, podchodząc kilka kroków bliżej, a ona zmierzyła mnie wzrokiem.
- Idź się lepiej ubierz. - zignorowała moje pytanie - Nie jestem Heather, twoja nagość nie robi na mnie wrażenia. - warknęła, odwracając się tyłem i z powrotem siadając na łóżku.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo blondynka była kolejną osobą, która nieświadomie dała mi do zrozumienia, że nie jestem obojętny starszej Davis, co niezmiernie mnie cieszyło. Postanowiłem jednak nie zastanawiać się nad tym dłużej, a już na pewno nie kiedy osłania mnie jedynie cienki ręcznik, przez który wszystko widać by było jak na dłoni.
- A ja nie jestem Michaelem, dlatego nie będę słuchał twoich poleceń, kurczaku. - oznajmiłem najzwyczajniej, przy okazji podchodząc na tyle blisko, żeby móc szybkim ruchem wyrwać pistolet z jej dłoni, a następnie dodałem – Dzieci nie powinny bawić się bronią.
Blake złączyła brwi w geście irytacji i mogłem tylko przypuszczać, że właśnie zabija mnie na miliony sposobów w swojej głowie. Ja nie robiłem sobie nic z jej zachowania. Ono mi wręcz pasowało, bo już dawno nie miałem komu podokuczać. Tym bardziej satysfakcjonowało mnie, że wyprowadziłem ją z równowagi, mimo tego, jak zwykle świetnie się dogadywaliśmy.
- Co jest, Davis? - zacząłem, kiedy nie odezwała się więcej, a jedynie gromiła mnie swoim dziecięcym wzrokiem. - Tylko nie mów, że się obraziłaś.
Uśmiechnąłem się pobłażliwie. Postanowiłem być dla niej trochę milszy, w końcu sam mam młodszą siostrę i wiem, jak potrafi przeżywać niektóre sytuacje. Blake traktowałem podobnie, więc nie miałem serca dłużej się na niej wyżywać. Z powrotem podałem jej broń, ale ona pokiwała przecząco głową, dając znak, że już jej nie chce. Odłożyłem więc przedmiot na półkę i powoli skierowałem się do wyjścia. Szedłem z zamiarem położenia się spać, ale w połowie drogi zatrzymał mnie głos blondynki.
-Luke?
Odwróciłem się na pięcie w jej stronę i gestem ręki pokazałem, żeby kontynuowała. Dziewczyna przygryzła wargę i przez chwilę zastanawiała się czy w ogóle się odezwać. Westchnąłem zirytowany jej ociąganiem, dlatego w końcu zdecydowała się kontynuować.
- Um, czy Michael wspominał coś o mnie? - zapytała niepewnie, spuszczając wzrok na swoje nogi. Chyba pierwszy raz widziałem, żeby ten mały szatan się zawstydził. - W sensie, no wiesz … czy rozmawialiście na mój temat?
Westchnąłem głośno, przygotowując się psychicznie na przełknięcie takiej dawki romantycznego przejęcia. Nie byłem ani dobrym doradcą, ani słuchaczem. Generalnie to zawsze miałem w dupie problemy innych i nie lubiłem, kiedy ludzie pytali mnie o zdanie w kwestii miłości, a już na pewno nie, kiedy szukali we mnie wsparcia i wplątywali w swoje problemy. Nie mogłem jednak powiedzieć tego Blake, bo znając życie, pewnie by się poryczała, a ja dostałbym w mordę od własnego kumpla. Ostatecznie postanowiłem nie uciekać z pokoju bez słowa.
- Zapytaj swojego chłopaka. - odparłem wzruszając ramionami, a widząc że średnio zadowala ją moja odpowiedź, dodałem – Mike cię kocha, więc może przestań zachowywać się jak dziecko i po prostu z nim pogadaj.
- Ale przecież on … - zaczęła, ale głos załamał jej się w połowie zdania i nawet nie potrafiła dokończyć.
Kurwa, tylko nie zacznij ryczeć…
- Jest kim jest. - powiedziałem szybko, zwracając na siebie jej uwagę, przez co miałem szanse odsunąć jej myśli daleko od momentu, w którym się rozpłacze, a ja będę musiał ją pocieszać – Musiałaś być głupia, jeżeli myślałaś, że to życie ogranicza się jedynie do groźnego wyglądu i posiadania broni. Czasami sytuacja wymaga, żeby jej użyć, więc albo to przełknij i zaakceptuj albo zapomnij o tym chłopaku. - mój głos był wolny i opanowany, dzięki czemu blondynka zaczęła się uspokajać i z uwagą słuchała tego, co mówię - Uwierz mi, kurczaku, on się nie zmieni w księcia z bajki, tylko dlatego, że bardzo byś tego chciała. Więc jeżeli ci to nie odpowiada, to od razu się wycofaj.
Zakończyłem swój wywód, zaskoczony faktem, że potrafiłem powiedzieć coś więcej na ten temat, niż tylko jedno zdanie. Wciąż jednak stałem niepewnie oczekując wybuchu ze strony Blake, dlatego wielkim zaskoczeniem było dla mnie, kiedy usłyszałem:
- Masz rację.
Otworzyłem ze zdziwienia oczy. Spodziewałam się krzyków i protestów, ale najwyraźniej moje słowa dotarły do dziewczyny i ku zaskoczeniu (mojemu oczywiście) musiała uznać je za logiczne.
Blondynka podniosła się z łóżka i podbiegła do mnie, pokonując odległość między nami zbyt szybko, jak na tak krótkie nogi. Zanim zdążyłem zareagować, oplotła mnie ramionami w pasie i mocno przytuliła.
- Dzięki, Luke. - mruknęła – Nie wiedziałam, że możesz być taki pomocny.
Blake uniosła wysoko głowę, uśmiechając się promiennie, a ja odwzajemniłem ten gest przy okazji klepiąc ją niezręcznie między łopatkami. W końcu jej uścisk zelżał i szybko zniknęła, zostawiając mnie samego w pokoju. Co za dziwna dziewczyna.
Usłyszałem trzask drzwi wejściowych, więc pokierowałem się na dół, chcąc sprawdzić kto przyszedł.


*
Ok, oficjalnie informuję, że od tej pory planuje dodawać rozdziały w poniedziałek o godzinie 20.00
Jeżeli zajdą jakieś zmiany to na pewno będę o tym informować na @RiskyPlayerFF
Pamiętajcie też o #RiskyPlayerFF
No i to tyle formalności!
Chyba pod każdym rozdziałem będę musiała wam dziękować za komentarze, bo naprawdę przechodzicie same siebie <3
Mam nadzieję, że 26tka się podobała, ja nie mam sobie nic do zarzucenia, choć raz! 
Co myślicie o sytuacji na początku, czyli spotkanie z Corą? Jestem ciekawa czy któraś z was zauważy pewną rzecz, ale myślę, że nie jest to wcale jakieś mega zaszyfrowane, jedynie trzeba być spostrzegawczym :>
Buźka i do następnego! 
PS. Jeszcze jedna ważna rzecz. Podoba wam się szablon? Sama nie mogę się zdecydować, który był lepszy, więc koniecznie dajcie znać.
x

6 komentarzy:

  1. Przepraszam że wcześniej nie komentowałam, ale postanowiłam przeczytać wszystkie rozdziały i potem skomentować. Tak więc rozdział był genialny, jednak niczego w nim nie zauważyłam, niestety. Mam nadzieję, że potem to wyjaśnisz. ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. cholera, czytałam rozdział parę godzin temu, więc skomentowanie będzie trudne XD
    tak, Heather, cieszę się, że zdajesz sobie sprawę z tego, że czujesz coś do Luke'a, jesteśmy na dobrej drodze
    "Obrzydliwe i niezgodne z moją wolą, ale jednak prawdziwe." przestań Heather, prawda jest taka, że każdy shippuje Make
    ogl ten moment jak myśli o związku Make idufhifgjoifgosigj
    Wayn <<<<<<<<<<<<
    ok, czy tylko mnie to martwi ile ona wpierdala tych tabletek????????? bo jeśli dobrze pamiętam to w ostatnim rozdziale też to zrobiła i też mnie to trochę zmartwiło, ale teraz to już wgl
    NO HEATHER JA NIE WIEM CZY TO DOBRE MIEJSCE IŚĆ DO JAKIEGOŚ MIESZKANIA
    "coś mi wypadło i muszę przełożyć to na inną okazję… na przykład na nigdy…" tak bardzo ja unikająca problemów XD
    "Gdybym nie sprzeciwiła się Waynowi i nie poszła tamtego dnia do garażu, żeby porozmawiać z blondynem" ach, wspomnienia <3
    TO BYŁA DOBRA DECYZJA, DAJ SPOKÓJ
    "Dziewczyna popatrzyła na mnie zamglonym wzrokiem" moje pierwsze skojarzenie to, że bierze to coś, co Wayn wstrzykiwał Heather, nie wiem czemu, może za bardzo kombinuję
    GDYBY NIE CO? CO CHCIAŁAŚ POWIEDZIEĆ, CORA?
    "Chodźmy do salonu. Cała reszta tam siedzi." w tym momencie było coooooooooooooooooooooooooooo, żartujesz sobie, coooo, spierdalaj stamtąd Heather szybko, wiedziałam, żebyś nie szła do mieszkania (um, ok to nie był Wayn ani nikt taki)
    Heather, nie płacz i lepiej idź prześpij się z Lukiem
    "Ktoś musi w końcu uświadomić ci jak wielki błąd popełniłaś odchodząc od naszej ekipy na rzecz tych skrajnych oszustów." błąd popełnili twoi rodzice, gdy nie użyli prezerwatywy ;/
    "Hej, to przecież całkiem słodkie …" ahahahah Grace, już lepiej się nie odzywaj i zostań przy swoim 'yhym'
    "Nie, jeżeli facet traktuje cię jak szmatę, którą można podawać z rąk do rąk." 0 to 100 real quick
    tak, nie wierz im, to głupie pizdy
    " A pamiętasz może dzień, w którym wymalowali ci warsztat sprejem? Albo jak zamontowali ci kamery?" o nie, nie wierzę w to... nie wierzę... to nieprawda... co nie?
    dobra Heather, może włamali się do mieszkania, było minęło, ciii, to już nieważne
    tak, slay bejbi, powiedz im
    EJ EJ EJ EJ HEATHER, MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE BĘDZIESZ TEGO BRAŁA, WYJEB TO GDZIEŚ
    "Michael przerastał samego siebie i z czystym sercem mógłbym przyznać mu koronę w kategorii królowej dramatu" Michael <33333
    mhm, Luke w samym ręczniku
    Blakeeeeey <3 jeszcze ubrałaś koszulkę Michaela iudhifuhdoifd ty cutie
    "i oboje zachowywali się, jakby świat się właśnie zawalił" jezu jak ja ich kocham
    ogl ciągle myślałam "Luke nie przestrasz jej, co jak przypadkiem strzeli' XD
    "Nie jestem Heather, twoja nagość nie robi na mnie wrażenia" serio, Blake? nic a nic? podziwiam Cię
    łoooooooot, młodszą siostrę? hm, chyba nie było nic o tym wcześniej, nie? albo mam słabą pamięć
    nie wiem jak Ty Blake, ale nie wyobrażam sobie, jak Michael zwierza się z problemów sercowych swoim kumplom
    "mały szatan" CZY ZROBIŁAŚ TO SPECJALNIE, SIKAM XD
    Luke, mówisz, że nie jesteś dobrym doradcą, ale tak właściwie to mądrze jej doradziłeś, więc nie kłam, ok?
    hehhehe, przytulili się, a on był tylko w ręczniku. wybacz, to była moja jedyna myśl w tym momencie ]:->

    Cora to pinda, hejtuję ją.
    podoba się szablon i też nie wiem, który lepszy ;x

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... jak dla mnie za dużo tej paplaniny między zdarzeniami. Robi jedna rzecz, po czym mija kupa tekstu, którego nie mogłam zrozumieć, bo się zamyśliłam xd
    Pisz tak jak zawsze, ale z umiarem xdd :)
    Kocham cie ? XD
    Dobranoc :-3

    OdpowiedzUsuń
  4. . ,,Cóż, moi kumple potrafili zachowywać się jak rozwydrzone panienki, a Michael przerastał samego siebie i z czystym sercem mógłbym przyznać mu koronę w kategorii królowej dramatu." -♡♡♡
    Heather zapewne zrobi niezła awanturę luke'owi... I mam szczerą nadzieje ze ona nie weźmie tych prochów bo i tak podejrzewam ze Heather jest już od nich uzależniona (to by wyjaśniało ze ona zre tyle tych tabletek...)
    Mam nadzieję że Muke się jakoś dogada a Huke wybaczy sobie kłamstwa. ..
    Czekam na neeeeext!!!;D ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Chwileczkę...
    Skąd Sarah i Grace wiedziały o kamerach? Mogę się mylić, ale z tego co pamiętam Heather chyba nie mówiła o tym nikomu z bandy Wayna. Według mnie to dosyć podejrzane.
    Sarah i Grace.
    Czy.one.zgubiły.gdzieś.swoje.mózgi?!
    Z ich poziomem inteligencji w życiu bym nie powiedziała nawet durnego ,,YHM''.
    W każdym razie nie mogę się doczekać nexta i rozmowy (a chyba raczej kłótni, coś tak przeczuwam) pomiędzy Heather, a Lukiem. Myślę, że będzie ostro, zwłaszcza po tym jak przyznała się przed samą sobą, że coś do niego czuje.
    Życzę ci mnóstwa weny.

    OdpowiedzUsuń