poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział dziewiętnasty.

Przemierzałam podjazd przed domem chłopaków szybkim krokiem, nie mogąc doczekać się tego, co zastanę w środku. Serce biło mi niesamowicie szybko, jakby przeczuwało, że czeka mnie coś niezwykłego, z czego mogę albo się ucieszyć albo dodatkowo się zmartwić. Nie lubiłam niespodzianek, a jeżeli była ona przygotowana przez Luke'a, mogłam jedynie przejmować się jeszcze bardziej niż zwykle.
Odwróciłam za siebie głowę, upewniając się, że reszta idzie za mną. Chłopcy posłusznie dreptali z tęgimi minami, niosąc moje bagaże. Ja niestety nie mogłam na razie dźwigać, więc to oni obładowani byli ciężkimi torbami, jakie udało mi się spakować w warsztacie.
Nie planowałam zostać w tym domu długo, ale tak czy siak jedna walizka (którą przyszykowali dla mnie wcześniej) nie starczała, żeby zabrać wszystkie moje rzeczy. Tylko kobiety zrozumieją, jak ważne jest posiadanie przy sobie wszystkich potrzebnych, a za razem i zbędnych przyborów. Tym więc sposobem każdy z nich dostał po jednej obładowanej po brzegi walizce.
Dobrze im tak, pomyślałam. Żaden nie chciał się przyznać czym była ta niespodzianka i do szału doprowadzały mnie spojrzenia i uśmiechy, jakie chłopcy wymieniali ze sobą w samochodzie. Dlatego wcale nie było mi ich w tym momencie żal. Niech się męczą. A jeżeli się okaże, że przyszykowali jakiś głupi żart, wtedy dopiero im się oberwie.
Chwyciłam za klamkę i pchnęłam stanowczo drzwi przed siebie, odsłaniając wnętrze korytarza. Moim oczom ukazał się ten sam bałagan co zawsze. Patrząc na puszki po piwie leżące wszędzie, tylko nie w koszu, mogłam śmiało twierdzić, że Ashton przebywał tu często.
Ostrożnie postawiłam pierwsze kroki w głąb pomieszczenia, uważnie rozglądając się na boki. Nasłuchiwałam jakichkolwiek dźwięków i szukałam wzrokiem potencjalnego zagrożenia w postaci 'niespodzianki'. Musiałam wyglądać dość komicznie.
- Bu!
Usłyszałam za plecami męski głos i automatycznie podskoczyłam w miejscu. Zupełnie nie kontrolując swoich działań, przywarłam do ściany, przykrywając ją plecami i rozglądając się panicznie po pomieszczeniu. To było głupie, co robiłam, ale jakoś nie potrafiłam tego w żaden sposób powstrzymać. Instynktownie zareagowałam na głos Luke'a, mimo iż podświadomie zdawałam sobie sprawę, że to tylko on.
Chłopcy wybuchnęli śmiechem na moje zachowanie, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jak zachwiana emocjonalnie jestem przez ostatnie wydarzenia. Skoro coś takiego sprawia, że reaguje jak oparzona, to co będzie kiedy wrócą ci, którzy włamali się do warsztatu?
Odgoniłam od siebie te myśli i przyjęłam jak najbardziej obojętną minę.
- Bardzo zabawne, idioci … - mruknęłam, po czym podparłam dłonie o biodra – No i gdzie ta niespodzianka?
Uniosłam wysoko brwi, a wtedy blondyn jakby się ożywił. Klasnął w dłonie i podszedł bliżej, łapiąc mnie za ramię.
- Chodź, pokażę ci. - powiedział zadowolony, ciągnąc mnie w stronę salonu.
Spojrzałam przelotnie na jego palce zaciśnięte na mojej skórze. Nagle wszędzie zrobiło mi się ciepło i musiałam odwrócić głowę, żeby ukryć rumieńce na twarzy. Chwilę jeszcze zastanawiałam się nad uciskiem w dolnej partii brzucha, ale widok przede mną wybił mi z głowy wszystko inne.
Zamrugałam kilkakrotnie i położyłam rękę na piersi, próbując złapać oddech. Przez chwilę zastanawiałam się czy dobrze widzę, ale nic nie wskazywało na to, że mogło mi się to śnić.
Zobaczyłam Clifforda opierającego się o zagłówek kanapy ustawionej pośrodku salonu. To nie byłby taki zaskakujący widok, gdyby nie fakt, że na jego kolanach okrakiem siedziała drobna blondynka i z wielką zachłannością wpijała się w jego wargi.
Otworzyłam szeroko usta, by następnie je zamknąć i powtórzyć tę czynność kilka razy. Czy to naprawdę była Blake? Nie, to niemożliwe …
Popatrzyłam pytająco na Luke'a, który wciąż trzymał się blisko mnie i uważnie obserwował moją reakcję. Chłopak pokiwał niepewnie głową, nie do końca wiedząc, jak zareaguje na obraz przede mną.
Wróciłam wzrokiem do dwójki na kanapie i mogłam dłużej się im przyjrzeć, bo byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli naszego przybycia. Ponadto, telewizor grał na tyle głośno, że skutecznie zagłuszał śmiechy Hooda i Irwina.
Blake odwrócona była do nas gołymi plecami, po których falami spływały jej blond włosy, choć po części zasłaniając nagość. Jedyną rzeczą, jaką moja siedemnastoletnia (!) siostra miała na sobie, był czarny materiał spódniczki.
Natychmiast posłałam wściekłe spojrzenia chłopakom, dając im znać, że ten widok nie jest przeznaczony dla ich oczu. Z niechęcią, ale mimo wszystko odwrócili się tyłem do całego zajścia. Akurat w odpowiednim momencie, gdyż kiedy ponownie spojrzałam w stronę kanapy, czarny materiał wcześniej osłaniający pośladki mojej siostry, za sprawą palców Michaela powędrował zdecydowanie zbyt wysoko.
Później mi za to podziękujecie …
- Eckhem. Nie przeszkadzamy wam?
Zapytałam w tym samym czasie podchodząc do telewizora i naciskając czerwony przycisk wyłączający sprzęt.
Michael dopiero wtedy oderwał usta od Blake i automatycznie zesztywniał. Jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości i natychmiast zepchnął z siebie blondynkę, stając na równe nogi.
- Kurwa, miało was nie być! - warknął, zasłaniając ją swoim ciałem i poprawiając spodnie w okolicach krocza.
Blake rozejrzała się zdezorientowana po pomieszczeniu, a kiedy zdała sobie sprawę z tego, że cztery osoby właśnie były świadkiem ich gry wstępnej, wyszarpała Cliffordowi  koszulkę i wciągnęła ją na siebie.
- Heather! - pisnęła zadowolona, kiedy już zakryła gołą klatkę piersiową i podbiegła rzucając mi się na szyję. - Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Kiedy cię wypuścili?  - zasypywała mnie pytaniami.
Poczułam ciepło jej drobnego ciała i radość powróciła do mnie ze zdwojoną siłą. Tęskniłam za nią jak jeszcze nigdy, dlatego moje wnętrze rozpierały endorfiny. W końcu mogłam zobaczyć siostrę – całą, zdrową i przede wszystkim nie żywiącą do mnie urazy.
Oplotłam Blake rękoma i przyciągnęłam do siebie mocniej, przy okazji rzucając znad jej ramienia mordercze spojrzenie czerwonowłosemu. Postanowiłam wrócić do tematu obłapiania mojej nieletniej siostry później, gdyż w tym momencie wolałam nacieszyć się jej obecnością i choć przez chwilę nie wszczynać kłótni.
- Blake, ja... przepraszam… - zaczęłam, odsuwając ją od siebie i zmuszając, żeby popatrzyła mi w oczy. - To wszystko moja wina. Pozwoliłam, żeby ktoś próbował cię skrzywdzić i należało mi się …
- Nie, Heather. To ja przepraszam. - przerwała mi stanowczym głosem, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. – Nie powinnam była obwiniać cię za to, co zrobił Wayn. Byłam zła i potrzebowałam zrzucić na kogoś winę. Przepraszam, że musiałaś to być ty.
Uśmiechnęłam się nieznacznie i kątem oka spojrzałam na stojącego niedaleko Luke'a. Słowa wypowiedziane przez Blake przypomniały mi o tym, jak ostatnim razem osądziłam chłopaka i wpierałam mu, że mój pobyt w szpitalu to jego wina. Ale ze mnie hipokrytka ...
- Po prostu nie wracajmy już do tego. - zaproponowałam.
- Jasne. - uśmiechnęła się, a po dłuższej chwili dodała – Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też.
Blake z powrotem wtuliła się w moją szyję, a ja jeszcze mocniej przyciągnęłam ją do siebie.
- Awwwwww. - usłyszałam Ashtona zza pleców.
- Miałem nadzieję, że skończy się walką w kisielu. - jęknął Calum i razem z Lukiem wymienili smutne spojrzenia, na co teatralnie wywróciłam oczami.
- Wszystko potraficie zepsuć. - powiedziała ze śmiechem Blake.
Uśmiechnęłam się na słowa siostry i pozwoliłam jej wyswobodzić się z mojego uścisku. Blake stanęła naprzeciw, uważnie mi się przyglądając.
- Jak się czujesz? - powtórzyła wcześniejsze pytanie, a ja przez chwilę zastanawiałam się o co jej chodzi.
Przez ten cały szok spowodowany jej przyjazdem, kompletnie zapomniałam, że jeszcze parę godzin temu byłam w szpitalu.
- Całkiem dobrze. - wzruszyłam ramionami, a ona jakby nie do końca mi uwierzyła.
- Wiesz, chciałam przyjść cię odwiedzić, ale było dużo roboty z twoim pokojem i … - tłumaczyła – … i po prostu stwierdziliśmy, że będzie lepiej jeżeli pomogę tutaj. Baliśmy się jak zareagujesz na moją obecność.
- Ta, nie chcieliśmy, żebyś dostała jakiejś zapaści z emocji czy coś. - wtrącił jak zwykle mądrze Hood.
- Czekaj, czekaj … Jakim pokojem? - zapytałam siostry, kompletnie ignorując komentarz bruneta.
- Ummm …
Blake obejrzała się za siebie, szukając wsparcia w Michaelu stojącym wciąż obok kanapy, zupełnie jakby bała się odpowiedzieć na moje pytanie. Chłopak podczas całej rozmowy nie ruszył się stamtąd nawet na milimetr, ale gdy zobaczył niepewność na twarzy blondynki, od razu znalazł się przy jej boku, dodając otuchy.
Patrzyłam jak ich palce splatają się ze sobą i przez chwilę przez głowę przeszła mi myśl, że może Clifford wcale nie jest taką złą partią dla mojej siostry, jak mi się od początku wydawało. Szybko jednak pokręciłam głową, nie zgadzając się sama ze sobą. Co za absurd, on jest od niej sześć lat starszy …
- Stary pokój Ashtona od dawna stoi pusty, więc pomyśleliśmy, że na razie możesz z niego korzystać.
Luke podał torbę chłopakom, którzy skierowali się po schodach na górę, prawdopodobnie, żeby zostawić je w moim nowym pokoju. Chłopak zrobił kilka kroków  i znalazł się przy moim boku.
- Poważnie? - zapytałam głupio, a Michael wywrócił oczami.
- Nie kurwa, na niby. - warknął, ale po chwili dostał kuksańca od Blake  i nie drążył dalej tematu.
- Będziemy miały pokoje obok siebie! - pisnęła podekscytowana blondynka, żeby odwrócić naszą uwagę od chamskiego komentarza czerwonowłosego – Ale fajnie!
Zmarszczyłam brwi i usilnie próbowałam sobie przypomnieć ile pokoi chłopcy mieli na górnym piętrze. Byłam przekonana, że oprócz łazienki, znajdowały się tam cztery wejścia do osobnych pomieszczeń, dlatego ciężko było mi uwierzyć, że znalazł się jeszcze jeden pokój dla mojej siostry.
Spojrzałam na Luke'a, a następnie na Michaela. Oboje natychmiast spuścili wzrok, kiedy popatrzyłam na ich twarze. Dopiero wtedy zrozumiałam co jest granie.
- O niee … - zaczęłam, kiwając głową – Nie ma mowy … Nie pozwolę ci zamieszkać z nim w jednym pokoju! - pokazałam ostrzegawczo palcem w stronę czerwonych włosów.
- Co? Dlaczego? - jęknęła Blake – Przecież to nic takiego!
- Nic takiego? - powtórzyłam – On jest od ciebie sześć lat starszy! Nie będziesz z nim spała w jednym łóżku!
- Przestań histeryzować, Davis. Nie pierwszy i nie ostatni raz. - prychnął Clifford, a we mnie się zagotowało.
Zacisnęłam ręce w pięści, powstrzymując się przed przywaleniem mu w twarz.
- Dla swojego dobra, lepiej się zamknij. - pouczył Luke, a jego mina sugerowała, że miał niezły ubaw słuchając nas.
- Myślę, że możemy to jakoś racjonalnie rozwiązać… - zaczęła blondynka, ale przerwałam jej szybko.
- Myślę, że nie ma takiej opcji. - powiedziałam stanowczo – Śpisz ze mną w pokoju. Zero dyskusji.
- Ale… - zaczęła.
- Nie ma żadnego ale! - nie pozwoliłam jej dokończyć – Jeżeli mnie nie posłuchasz, wrócisz do matki.
Już miałam pewność, że wygrałam tą dyskusję. Oczywiście, że Blake wolała zostać tutaj, niż wracać do domu, dlatego nie musiałam się obawiać, że mnie nie posłucha. Odwróciłam się więc na pięcie, uprzednio uśmiechając się słodko do Michaela i poszłam w stronę schodów do mojego nowego pokoju.


Siedziałam na środku pokoju, rozkoszując się miękkością dywanu pod moimi gołymi stopami. Przyjemny materiał pieścił moją skórę, więc postanowiłam odpocząć chwilę w tym miejscu. Brakowało mi takich 'luksusów', kiedy mieszkałam w warsztacie, dlatego wchodząc do środka przygotowanej dla mnie sypialni, od razu się zakochałam.
Na pierwszy rzut oka było widać, że ściany są świeżo pomalowane. Nieskazitelna biel aż raziła po oczach, kiedy tylko otworzyło się drzwi. Zakładam, że ta zmiana była konieczna, ponieważ po pokoju, w którym wcześniej mieszkał Ashton, mogłam się spodziewać wszystkiego. A już na pewno brudnych ścian.
Teraz wszystko wyglądało na zupełnie nowe, choć pewnie niekoniecznie takie było.
Duże łóżko z ciemnego drewna postawione pod oknem, kusiło mnie, żeby przeleżeć w nim cały dzień i nie ruszyć się nawet na milimetr, a szafka nocna w tym samym kolorze, zachęcała żeby ułożyć na jej blacie ulubione lektury do poduszki. Na przeciw łóżka stała średnich rozmiarów komoda, w której przed chwilą ułożyłam swoje ciuchy i o dziwo, wszystkie zmieściły się bezproblemowo. Ostatnim i moim ulubionym elementem wystroju był biały, puchaty dywan idealnie pasujący do ścian i pościeli.
Sypialnia generalnie utrzymana była w bieli z elementami jasnego drewna. Nie sądziłam, że można w tak prosty sposób tak ładnie udekorować pomieszczenie.
Zadowolony uśmiech wkradł mi się na usta. I zabrałam się za rozpakowywanie ostatniej torby z rzeczami, kiedy ktoś zapukał do pokoju.
- Wejdź! - krzyknęłam, nie mając ochoty podnosić się z miejsca.
Odwróciłam głowę, czekając aż drzwi się otworzą. Z początku myślałam, że to Blake, ale  poszła do Michaela 'zabrać swoje rzeczy' i nie pojawiła się od dobrych dwóch godzin (szczerze mówiąc nie spodziewałam się niczego innego). Poza tym, wątpiłam, żeby kłopotała się pukaniem do pokoju.
W progu pojawiła się głowa Luke'a, a ja nieświadomie uśmiechnęłam się szeroko, widząc jego twarz. Chłopak zachęcony moją reakcją, wślizgnął się do środka i ostrożnie zamknął za sobą drzwi.
Jego dłonie wylądowały w kieszeni czarnych, obcisłych jeansów, kiedy szedł w moją stronę.
Przyglądałam mu się bez słowa, lustrując od góry do dołu całą sylwetkę. Był ubrany cały na czarno, przez co wydawał się szczuplejszy niż w rzeczywistości. Jedyną odznaczającą się częścią ubioru była bordowa czapka, którą włożył na głowę daszkiem do tyłu.
- I jak ci się podoba? - zapytał siadając obok mnie, nie przejmując się faktem, że znajdował się zdecydowanie za blisko i wkraczał w moją strefę komfortu.
- Jest świetnie. - powiedziałam cicho, pocierając obolały od schylania kark - Dziękuje.
Czułam się trochę niezręcznie przebywając z Lukiem sam na sam. Jeszcze niedawno byłam na niego wściekła i chciałam uciąć znajomość z tym chłopakiem, jak i całą resztą, a teraz miałam z nimi zamieszkać. Próbowałam sobie przypomnieć, co wpłynęło na tak nagłą zmianę decyzji i spowodowało, że postanowiłam brnąć dalej w znajomość, która nigdy nie powinna się zdarzyć. Wtedy właśnie mój wzrok powędrował na usta blondyna, a policzki momentalnie zrobiły się czerwone. Ah, no tak … Już mi się przypomniało.
Speszona odwróciłam szybko wzrok, choć byłam pewna, że Luke zauważył na co patrzyłam jeszcze przed sekundą, bo uśmiechnął się zawadiacko, przygryzając dolną wargę, w miejscu gdzie znajdował się czarny kolczyk.
Po raz kolejny moja dłoń wylądowała w okolicach karku, w celu rozmasowania obolałych mięśni. A może po prostu chciałam ukryć zażenowanie.
Sama nie wiedziałam, co sądzić o tej sytuacji w warsztacie, o naszym pocałunku. O ile w ogóle coś takiego można nazwać pocałunkiem. Szczerze mówiąc, dla mnie to było coś więcej. Przełamaliśmy istniejącą od dawna barierę między nami i tym małym niewiele znaczącym gestem daliśmy sobie do zrozumienia, że nie jesteśmy sobie w żaden sposób obojętni. Ok, bałam się, że mogę odbierać to wszystko w zły sposób, ale Luke dawał mi takie sygnały; przejmował się mną, dbał o moje bezpieczeństwo … w pewien sposób. W pewnych momentach był zadufanym w sobie dupkiem, ale ostatecznie zrobił dla mnie tyle dobrych rzeczy. Codziennie odwiedzał mnie w szpitalu, zaproponował mi mieszkanie tutaj, przywiózł Blake. Czy robiłby takie rzeczy gdyby nie zależało mu na mnie? Ygh, to takie dziwne.
- Boli? - chłopak wyrwał mnie swoim pytaniem z zamyślenia, więc jedynie bez słów pokiwałam głową.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a właściwie nie chciałam reagować, kiedy Luke przysunął się za moimi plecami i położył nogi po obu stronach mojego ciała. Momentalnie zesztywniałam, a pulsowanie w klatce piersiowej przyspieszyło.
Luke delikatnie dotknął moich ramion, przesuwając po nich opuszkami palców i odsunął czarne pukle włosów, żeby mieć lepszy dostęp do szyi. Chwilę później jego dłonie zaczęły miarowo uciskać miejsca, które jeszcze przed chwilą sama próbowałam rozmasować.
Przymknęłam oczy i pozwoliłam sobie na tą chwilę przyjemności. Starałam się oddychać powoli i uspokoić moje ciało, ale z każdym jego dotykiem coraz bardziej się nakręcałam.
To nie tak, że przestałam myśleć już o Waynie. Niestety, ale jego wizja towarzyszyła mi każdego dnia, ponieważ nie należałam do osób, które łatwo zapominają o swoich bliskich. Nie potrafiłam od tak się odkochać.
Jednak z każdym kolejnym momentem myślałam o nim mniej, a więcej czasu w mojej głowie spędzał właśnie Luke. Głupio przyznać, ale podobał mi się. Coś zdecydowanie sprawiało, że chciałam żeby był blisko. Czułam się bezpiecznie w jego towarzystwie, a tego potrzebowałam najbardziej. Oprócz tego był cholernie seksowny, a ja nie byłam z nikim już od dłuższego czasu … Dlatego dostawałam szału za każdym razem, kiedy mnie dotykał.
Zamruczałam zadowolona, kiedy delikatnie przejechał palcem wzdłuż mojej szyi i odchyliłam ją jeszcze bardziej, zachęcając do dalszych gestów. Zupełnie zapomniałam, gdzie jestem i nawet kim jestem.
- Luke …
Otworzyłam szeroko oczy i wyrwałam się z jego objęć, wprawiając go w niemałe osłupienie. Przypomniało mi się, że miałam z nim porozmawiać, a teraz była do tego świetna okazja. Może i masaż był przyjemny (nawet bardzo), ale musiałam mieć to z głowy. Poza tym dotarło do mnie, że nie powinnam pozwalać mu na takie gesty.
- Tak? - zapytał unosząc brew. Wcale nie wydawał się zły, że tak nagle się od niego odsunęłam. Wręcz przeciwnie - wyglądał na zmartwionego - Bo wiesz … Co do tej sytuacji w szpitalu… Ja, um… - nie bardzo wiedziałam jak ubrać to w słowa - … Nie chciałam tego powiedzieć. Nie obwiniam cię za nic … ja ...
- Wiem, skarbie. - uśmiechnął się wesoło, a ja odetchnęłam z ulgą, jednocześnie ignorując określenie, jakiego użył.
Podziwiałam tego człowieka za cierpliwość i to, że potrafił nie brać do siebie słów innych. Umiał wybaczać i rozumiał naprawdę wiele, a przede wszystkim nie chował długo urazy. Wystawiłam go na próbę po raz kolejny, a on ani razu (ani w momencie kiedy włamałam się do tej fabryki, ani teraz) nie wyżywał się na mnie. Dawno nie spotkałam nikogo, kto z taką łatwością by mi odpuszczał błędy.
- Dasz buziaka i zapomnimy o tym, jaka niemiła dla mnie byłaś. - powiedział wzruszając ramionami.
- Haha. - zaśmiałam się - Chyba aż tak bardzo nie potrzebuje twojego wybaczenia.
- Myślę, że jednak będzie ci bardzo potrzebne. - odpowiedział, nachylając się w moją stronę.
Położyłam mu rękę na piersi, próbując powstrzymać przed dalszymi ruchami. Luke zrobił oburzoną minę i przestał przysuwać się bardziej, jednak wcale nie cofnął się do poprzedniej pozycji.
- No dlaczego nieeee? - jęknął niczym dziecko, któremu mama nie chce kupić lizaka.
- A dlaczego tak? - zapytałam, w nadziei, że nie będzie umiał odpowiedzieć na to pytanie, jednak on mnie zaskoczył.
- Bo oboje jesteśmy seksowni, lecimy na siebie, a poza tym każde z nas jest wolne. Więc dlatego powinniśmy się poobściskiwać. Należy nam się po tym męczącym tygodniu. - wytłumaczył mi.
Miałam ochotę zaśmiać się głośno, ale ostatecznie wybrałam drugą opcję i udawałam, że nie ruszył mnie jego ton. Skrzyżowałam ręce na piersi patrząc z zastanowieniem w jego stronę. Widziałam w oczach blondyna nadzieję, że może będę na tyle głupia i zgodzę się na propozycje, którą wysunął. Niedoczekanie.
- Nigdy nie powiedziałam, że na ciebie lecę. - poprawiłam chłopaka, na co on tylko się roześmiał.
- Nie musiałaś. Ja doskonale wiem, że tak jest. - powiedział ze śmiałością, a ja przez moment miałam ochotę go walnąć za tą przesadną pewność siebie.
Luke uniósł wysoko brwi, bo nie odezwałam się ani słowem przez co wywnioskował, że po prostu mnie zatkało. I miał rację. Mogłam skłamać i powiedzieć, że wcale mi się nie podoba, ale zawahałam się, więc było za późno na zaprzeczanie.
- Nie znamy się na tyle dobrze. - odezwałam się ostatecznie, nie bardzo wiedząc jak skomentować jego słowa i jednocześnie zabrzmieć szczerze.
Spodziewałam się, że chłopak wyśmieje moją wymówkę i wyjdę na jakąś idiotkę, która zasłania się beznadziejnymi argumentami, ale on wcale tego nie zrobił. Zamiast tego obserwowałam, jak na jego twarzy pojawia się wyraz zamyślenia. Intensywnie zastanawiał się nad czymś, a ja czekałam na to, co ma mi do powiedzenia. Bałam się, że będzie mnie męczył i nie da mi spokoju, dlatego zdziwiło mnie to, co powiedział.
- Ok, Davis. - zaczął – Więc pytaj.
- Co?
- No, poznajmy się lepiej. - wytłumaczył - Zapytaj mnie o co tylko chcesz. Obiecuje, że odpowiem na każde rozsądne pytanie.
- Poważnie? - zapytałam, a on pokiwał głową na potwierdzenie – Świetnie, bo mam ich naprawdę wiele, panie Hemmings.
- Więc zacznijmy od razu, panno Davis.
________________________________________________
Bleeeeeee.... tyle mam do powiedzenia odnośnie tego rozdziału. Miałam nadzieję, że wyjdzie fajniejszy. Nie dodałam szybciej, bo miałam problem z internetem, więc wybaczcie proszę.
Za tydzień będzie dwudziesty part opowiadania. Macie jakieś specjalne życzenia? :>
Dzięki za wszystkie komentarze, uwielbiam was <3
#RiskyPlayerFF

9 komentarzy:

  1. mwhehe, strachliwa Heather, jak przywarła do ściany, to wyobraziłam to sobie w głowie baaardzo zabawnie
    i taaaak, MAKE <3 cześć, Blake, baby, tęskniłam za Tobą!
    "Michael dopiero wtedy oderwał usta od Blake i automatycznie zesztywniał" yuuup, na pewno zesztywniał XD
    podczas tej całej sceny jednocześnie uśmiechałam się jak głupia i czułam się zażenowana, jakby to mnie właśnie przyłapali na czymś takim
    ale Blake ma wyjebane, nic się nie przejęła XD serio kocham ją w chuj, chyba odbiję ją Michaelowi #sorrynotsorry
    słodki moment sióstr, chlip chlip
    "Nie kurwa, na niby" zmieniam zdanie, odbijam Michaela Blake, on może powiedzieć cokolwiek, a ja płaczę
    "Będziemy miały pokoje obok siebie! Ale fajnie!" tak bardzo się zaśmiałam, bo wiedziałam już, co to znaczy XD (no i entuzjazm Blake jest słodki, czuję, że dogadałaby się z Calumem, 2 puppies)
    LUKE W SNAPBACKU, YESSSS
    ahahah byłam pewna, że będzie niezręczny moment Huke po tym, jak zamruczała XD
    bardzo dobrze, że go przeprosiłaś Heather, jestem z Ciebie dumna
    " Dasz buziaka i zapomnimy o tym, jaka niemiła dla mnie byłaś" dobrze myślisz, Lucyfer, w pełni się z Tobą zgadzam
    Heather, plis... wiesz, że tego chcesz (kto by nie chciał)
    awww, tak, pogadajcie sobie od serca :)

    co do 20. rozdziału, naprawdę mam to pisać? to będzie długa lista
    ok, więc *ekhem* seks *ekhem* (ok, wiem, że to nie zdarzy się na jakieś 99%) ALBO niech się poobściskują przynajmniej ALBO cute Huke moment, gdzie przez chwilę wszystko jest tęcza i jednorożce (po zakończeniu tego rozdziału myślę, że to może się udać?) ALBO jakiś cute Make moment (np. Heather wchodzi do kuchni, a tam Make robi sobie razem śniadanie, idk man) ALBO niech Calum wejdzie do pokoju Michaela i zobaczy coś, czego nie powienien (chyba wiesz, o czym mówię XD) i zbiegnie do salonu, krzycząc z przerażeniem, to byłoby zabawne ALBO rozmowa Heather/Michael, bo wtedy zawsze mam bekę ALBO pokazanie bardziej relacji Blake z resztą chłopaków? jestem ciekawa, jakby to wyglądało ALBO pijany Ashton, yo
    chyba troszeczkę przesadziłam...

    no także... będę w sumie zadowolona z wszystkiego. do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest cudowny.
    Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy.
    Jak Michael będzie znosił to, że Heather mieszka z nimi.
    Fajnie że siostry wyjaśniły sobie wszystko.
    Ciekawe jakie pytania zada Luke'owi.
    Już nie mogę się doczekać i z niecierpliwością czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak myślałam , że tą niespodzianką będzie Blake ! ;D
    Rozdział świetny :)
    Ciekawe jak oni wszyscy wytrzymają razem pod jednym dachem ;>
    Czekam na następny ;)

    http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej! Siostry się pogodziły! :D
    Jestem ciekawa czy po tej akcji Heather przekona się Michaela.
    Mam nadzieję, że Heather w końcu przestanie ukrywać uczucia do Luke'a.
    Czekam na następny c;

    OdpowiedzUsuń
  5. Yyy... za tydzień ?
    CZY CIĘ DO RESZTY POJEBALO ? XD
    Ja chcę już !
    Chcę żaby Luke się z nią turyryry !! Niewytrzyta XDD
    Świetnie ! Trzymaj tak dalej :3 Perfekcyjnie wszystko opisujesz !

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne <3 po prostu piękne :D Czekam do nexta :D /K.

    OdpowiedzUsuń