niedziela, 22 marca 2015

Rozdział dwudziesty.

Leżałam na puchowym dywanie i wgapiałam się w biały sufit. Usilnie próbowałam skupić swój wzrok na jednym miejscu, ale średnio mi to wychodziło w moim obecnym stanie. Podniosłam się na łokciach, żeby mieć lepszy widok na siedzącego obok Luke'a. Mój obraz był rozmazany, ale doskonale widziałam plastikowy kubek w jego dłoni, a ta rzecz liczyła się dla mnie najbardziej w tym momencie. Chłopak wypełniał go po brzegi czerwonym trunkiem, od którego tak bardzo kręciło mi się w głowie.
- Pospiesz się. - ponagliłam go, a następnie wyciągnęłam dłoń w stronę wypełnionego winem kubeczka.
- Jesteś strasznie zachłanna, Davis. - uśmiechnął się pijacko w moją stronę, podając plastik.
Od razu przyłożyłam brzeg kubka do ust i wzięłam parę łyków, po których zrobiło mi się weselej.
Blondyn wpadł na pomysł, że urozmaici naszą grę w pytania i za każdym razem, gdy któreś z nas nie chciało opowiedzieć, musiało napić się wina. Tym sposobem byłam już dość mocno wstawiona, ale Luke również nie odstawał w tej kwestii.
- Nie zaczekasz na pytanie? - zapytał, unosząc wysoko brwi, przez co zaczęłam chichotać. Miał w tym momencie tak śmieszną minę. Bardzooo śmieszną.
- Nie. - zaśmiałam się jeszcze raz, po czym przypomniałam – Teraz moja kolej.
- Ok. Czekam.
Zmarszczyłam czoło w zamyśleniu i próbowałam sobie przypomnieć, o co tak właściwie chciałam go zapytać. Chwilę zajęło mi zanim ułożyłam sobie w głowie krótkie, aczkolwiek w tym momencie trudne do wypowiedzenia zdanie.
- Gdzie są twoi rodzice?
- Oboje mieszkają w Sydney. Niedaleko stąd. - odparł bez namysłu, po czym widząc, że chce zapytać o coś więcej, szybko dodał – Z kim przeżyłaś swój pierwszy raz?
- Poważnie? Możesz zapytać mnie o wszystko a wybierasz właśnie to?
Pokręciłam głową, dając upust swojemu niedowierzaniu. To już kolejne pytanie z tej serii, jakie mi zadał. Kiedy ja próbowałam dowiedzieć się czegoś o jego przeszłości, rodzinie i zainteresowaniach, on wyskakiwał z pytaniami tego typu. Typowy facet.
- Tak, właśnie to jest moje pytanie. - potwierdził, biorąc łyka napoju i przysuwając się nieznacznie w moim kierunku – Odpowiedz albo pij.
W normalnej sytuacji pewnie wybrałabym opcję drugą, ale byłam wystarczająco wstawiona i nie czułam w tym momencie żadnego skrępowania, jak na samym początku gry. Poza tym z każdym kolejnym wypitym kubkiem w mojej głowie pojawiały się myśli odnośnie chłopaka, do których wolałam nie przyznawać się przed samą sobą. Ugh, zdecydowanie nie miałam mocnej głowy do alkoholu.
- Z Waynem. Był moim pierwszym i do tej pory jedynym. - odparłam, a widząc jego zszokowaną minę, pożałowałam, że w ogóle się odezwałam.
Dopiero teraz poczułam, jak moje i tak już czerwone policzki, zalewa fala zawstydzenia. Nie pomagał mi w tym fakt, że Luke znajdował się tak blisko mnie i mogłam poczuć każdy jego oddech.
Po moim zachowaniu i sposobie bycia, mógł wywnioskować wiele, dlatego w pewnym sensie rozumiałam jego zdziwienie, kiedy dowiedział się, że w całym swoim życiu miałam jednego partnera seksualnego.
Spuściłam wzrok na swoje kolana, próbując unikać patrzenia na jego cholernie przystojną twarz i przygryzłam nerwowo wargę. Zaległa między nami cisza, podczas której zbierałam się na odwagę, żeby zadać kolejne pytanie.
- Więc … - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia i szybko podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. To był błąd, bo wszystko dookoła zaczęło wirować. - Wszystko jeszcze przed tobą.
Luke uśmiechnął się zadziornie i kompletnie zmniejszył odległość między naszymi ciałami. Odwróciłam twarz w bok, a moje ciało przeszły dreszcze, kiedy chłopak niby od niechcenia zaczął bawić się zamkiem mojej bluzy.
Siedziałam jak sparaliżowana, bojąc się, że jeżeli wykonam jakikolwiek ruch, skończy się to moim rzuceniem się w ramiona chłopaka.
- Często widujesz się z rodzicami? - zapytałam nagle przypominając sobie, po co właściwie tu byliśmy. Chciałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej, a zamiast tego skupiałam się na jego głupiej, seksownej twarzy.
Luke podniósł na mnie wzrok, a jego dłoń z zamka przy bluzie, zsunęła się na moje biodro.
- Nie. - odparł krótko.
Westchnęłam głośno, słysząc odpowiedź chłopaka.
- Żeby ta gra miała sens, musisz mówić coś więcej. - powiedziałam zrezygnowanym głosem.
- A dostanę za to jakąś nagrodę? - jego zadziorny uśmiech się powiększył.
Mówiąc to, wsunął palce pod moją bluzkę, gładząc delikatnie skórę, ukrytą pod materiałem. Temperatura w pokoju podskoczyła o kilkanaście stopni, a mimo to zaczęłam drżeć. Próbowałam się jakoś uspokoić, ale za każdym kolejnym oddechem coraz bardziej robiło mi się gorąco.
Odchrząknęłam głośno, przywracając się do porządku, jednak nie odsunęłam się od chłopaka ani o milimetr.
- Odpowiedz normalnie na moje pytanie. - zażądałam, patrząc gdzieś w bok i zakrywając połowę twarzy plastikowym kubkiem. Potrzebowałam alkoholu. Jak najwięcej alkoholu.
- Nie widuje się z nimi praktycznie wcale. Nie mamy zbyt dobrych relacji. Zadowolona? - dokończył zirytowany.
- Nie. - pokręciłam głową – Nie cieszy mnie fakt, że nie dogadujesz się ze swoimi rodzicami.
Luke uśmiechnął się słabo, ale przynajmniej już nie był na mnie wkurzony za to, że kazałam mu rozwinąć temat.
- Powiesz mi dlaczego? - zagaiłam po raz kolejny.
Nie wiedziałam czy mogę go pytać o problemy w jego rodzinie. Mógł się na mnie za to wkurzyć, ale z drugiej strony odkąd go znam, nie zdarzyło się, żeby moje momentami głupie zachowanie wyprowadzało go jakoś bardzo z równowagi. Postanowiłam więc zaryzykować, bo możliwe że była to jedyna okazja na poznanie chłopaka, z którym mieszkam pod jednym dachem i który … Ygh, nieważne.
Blondyn zastanawiał się dość długo nad tym, ale w końcu się odezwał.
- Jeżeli ty odpowiesz w stu procentach szczerze na moje kolejne pytanie. - powiedział pewnie, a ja zaczęłam się wahać.
Nie miałam pojęcia o co mógł mnie zapytać w następnej kolejności, przez co podjęcie decyzji było jeszcze trudniejsze. Wątpiłam, żeby zapytał mnie o coś błahego, skoro kartą przetargową była informacja o jego rodzinie. Miałam do wyboru dwa wyjścia. Albo nie zgodzić się z chłopakiem i przyjąć do wiadomości, że nie będę wiedziała o nim więcej niż to jak się nazywa i gdzie mieszka. Albo zaryzykować i dowiedzieć się jak najwięcej na temat jego osoby, która z każdym dniem interesowała mnie coraz bardziej.
- Więc jak? - zapytał.
Przygryzłam wnętrze policzka zębami, próbując skupić swoje myśli i podjąć właściwą decyzję. Spuściłam wzrok w dół i obserwowałam jak smukłe palce blondyna zataczają kółka na mojej kości biodrowej. Nawet nie zauważyłam, kiedy chłopak podwinął mi koszulkę ukazując dość spory kawałek skóry.
Nie przeszkadzało mi to w ogóle. Jego kojący dotyk trochę mnie uspokoił i dzięki temu mogłam podjąć decyzję.
- Niech będzie. - powiedziałam, jednocześnie wypuszczając powietrze z płuc.
Oparłam się wygodnie o ramę łóżka, wciąż pozostając na dywanie i nalałam do obu kubków resztki wytrawnego wina. Podałam jeden z nich chłopakowi, a sama zaczęłam pozbywać się czerwonego płynu w zawrotnym tempie.
Luke, wypił swój kubek naraz i odrzucił go na bok, nie przejmując się tym, gdzie wyląduje. Chciałam zwrócić mu uwagę, że teoretycznie jest to mój pokój, więc nie może robić syfu jak mu się podoba, tak samo jak w całym domu. Ostatecznie jednak postanowiłam odpuścić mu ten jeden raz i skupić się na ważniejszych rzeczach.
- To opowiesz mi? - zapytałam cicho.
Luke pokiwał głową, zgadzając się ze mną, a następnie położył ją na moich kolanach, jednocześnie kładąc się na plecach. Jego wzrok utkwiony był w jakimś punkcie na suficie, więc bez skrupułów mogłam mu się przyglądać. Dlaczego on do cholery był taki przystojny?
- W sumie może zacznę od tego, że kiedyś byłem strasznie problematycznym nastolatkiem.
- Bardziej niż teraz? - udałam niedowierzanie, na co on obdarzył mnie pełną politowania miną. - Ok, przepraszam. Kontynuuj.
Luke chwilę jeszcze na mnie patrzył i już myślałam, że nici z rozmowy, ale wreszcie powrócił do tematu:
- Jak każdy dzieciak chciałem być typowym niegrzecznym chłopcem. Wiesz, bójki, narkotyki, generalnie wszystko co nielegalne. Laski na to leciały, więc czemu miałbym z tego nie skorzystać. - prychnął, kręcąc nieznacznie głową – Zwłaszcza, że kumple przekonywali mnie jak opłacalne jest takie życie. Zarabiasz kasę, nie robiąc nic, a przy okazji jesteś kimś. Do tej pory lubię to życie, związaną z tym adrenalinę, ale wtedy było inaczej. Ja byłem inny, głupi i bezmyślny.
Przerwał na chwilę i zacisnął mocno szczękę, zapewne przypominając sobie rzeczy z przeszłości. Jego ciało automatycznie zesztywniało, a ja nie bardzo wiedząc co zrobić, zaczęłam delikatnie gładzić jego włosy. Chciałam go w jakiś sposób uspokoić, jednocześnie nie mogąc powstrzymać się, żeby w końcu dotknąć blond kosmyków chłopaka.
Luke przymknął oczy, skupiając się na ruchach moich rąk i już spokojniejszy, kontynuował.
- Wszystko szło po mojej myśli do momentu, kiedy wszedłem w układy z mało zaufanymi ludźmi. Chęć zarobienia kasy była silniejsza ode mnie, więc dużo nie myśląc po prostu zgodziłem się na interesy z bandą idiotów, która sprowadziła na nas policję.
- Twoi rodzice się o tym dowiedzieli? - zapytałam, przerywając ciszę, jaka zaległa po jego słowach – Przez to są na ciebie źli?
Chłopak pokiwał potwierdzająco głową.
- Ale to nie wszystko. - dodał, a ja zamilkłam, czekając na dalszą część – Cała sytuacja była dość niebezpieczna, a ja byłem zbyt młody, żeby móc ponieść za to konsekwencje. Wszystko, co robiłem, robiłem z głupoty i kiedy przyszło odpowiadać za błędy, byłem przerażony i niewiele brakowało, a błagałbym sędziego o litość. Wtedy właśnie mój … eckhm… mój starszy brat wziął na siebie całą winę, przez co wpakowali go do więzienia.
- Twój brat? - odezwałam się głupio, ale to było jedyne co przychodziło mi w tym momencie do głowy. - Nie spodziewałam się …
- Taaa, był ulubieńcem w całej rodzinie, dlatego kiedy przyznał się do winy, chroniąc mnie, zostałem znienawidzonym dzieckiem. - dokończył, a jego wzrok utkwiony był w kosmyku moich włosów, które właśnie trzymał między palcami. - Dlatego właśnie wyprowadziłem się z domu. Nie mam tam już nawet po co wracać.
- Naprawdę mi przykro, Luke. - próbowałam go jakoś pocieszyć – To nie twoja wina, byłeś dzieckiem…
Zrobiło mi się żal chłopaka, jak jeszcze nigdy. Może to przez alkohol byłam w takim emocjonalnym stanie, a może po prostu czułam, że on sam żałuje swoich czynów.
Blondyn zaśmiał się wesoło na moje słowa, co zupełnie zbiło mnie z tropu i zamknęłam usta, nie kończąc zdania. Chłopak podniósł się z moich kolan, zabierając mi z rąk kubeczek z trunkiem, po czym zbliżył swoją twarz do mojej.
- Muszę być naprawdę najebany, skoro ci o tym opowiadam. - uśmiechnął się, przejeżdżając palcami po włosach. - Nieważne, zmieńmy temat.
Pokiwałam głową, choć tak naprawdę chciałam wiedzieć więcej. Intrygowało mnie kim byli ludzie, z którymi Luke zawarł interesy, jak zakończyła się historia z jego bratem i gdzie on teraz był. Jednak nie sądziłam, żeby chłopak był w stanie dalej ciągnąć tą rozmowę. Byłam zadowolona, że powiedział mi chociaż tyle. W końcu to przełom, skoro wreszcie udało mi się coś z niego wyciągnąć. Wystarczyło tylko parę butelek wina.
- Teraz kolej na ciebie, królewno. - mruknął i przeciągnął się słodko.
Podciągnęłam się do góry, siadając po turecku i dałam znak chłopakowi, że jestem gotowa na jego pytanie. Luke po raz kolejny tego dnia zaczął się zastanawiać i w pewnym momencie myślałam, że zrezygnuje z pytania mnie o cokolwiek. Sprawiał wrażenie jakby się wahał. To sprawiło, że zaczęłam bać się jego pytania i w sumie miałam co do tego rację, bo kiedy się odezwał, totalnie mnie zatkało.
- Możesz powtórzyć? - poprosiłam. Miałam nadzieję, że wcześniej źle go zrozumiałam.
- Pytałem, czy dalej go kochasz. - odezwał się spokojnie.
Zamrugałam kilkakrotnie, próbując przyjąć do siebie to, co właśnie się stało. Jego słowa wciąż nie docierały do mnie i zastanawiałam się czy aby mi się to nie śni.
- Dlaczego chcesz wiedzieć? - zapytałam, nie bardzo rozumiejąc po jaką cholerę jest mu potrzebna ta informacja. Nie chciałam rozmawiać na ten temat, a już na pewno nie z Lukiem.
- Teraz jest moja kolej na zadawanie pytań. - spokój w jego głosie doprowadzał mnie do szału – Odpowiedz.
Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je ramionami, żeby zatrzymać ich drżenie. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam na jego pytanie, ponieważ zwykle udawało mi się panować nad sobą. Nawet kiedy byłam sama, a moje myśli krążyły wokół Wayna, zachowywałam zimną krew i ani razu się nie rozkleiłam.
Teraz było inaczej, może przez alkohol, może przez fakt, że właśnie blondyn się tym zainteresował. A może po prostu dlatego, że byłam rozdarta i sama nie wiedziałam co czuję.
Po moich policzkach zaczęły wolno spływać łzy i zdałam sobie z tego sprawę dopiero, kiedy mina Luke'a zrzedła. Chłopak usiadł obok mnie w podobnej pozycji, jedną rękę opierając o kolano, a drugą ścierając mokre krople z moich policzków.
- Przepraszam. - powiedział cicho – Nie musisz odpowiadać.
- Nie – pokręciłam głową, jednocześnie strącając jego rękę – Umowa była inna. Opowiedziałeś mi o sobie, więc ja też muszę dotrzymać obietnicy.
Mój głos się łamał i miałam ochotę rąbnąć się w łeb za to, że byłam tak słaba i rozkleiłam się przy chłopaku. Luke cierpliwie czekał aż coś powiem, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Minęło sporo czasu za nim sama zdałam sobie sprawę z tego, co tak naprawdę czuje i w pewnym sensie doszło do tego właśnie dzięki temu, że mnie o to zapytał. W ten sposób zmusił mnie do myślenia na temat, którego od samego początku unikałam.
- Tak. - powiedziałam głośniej takim tonem, jakbym sama się nad tym jeszcze zastanawiała, ale po chwili dodałam pewniej ściszonym głosem – Tak. Kocham go.
Spojrzałam na chłopaka, który w tym momencie wydawał się mocno zawiedziony moimi słowami. Odsunął się na znaczącą odległość. Spodziewał się zupełnie innej odpowiedzi, jednak nie miałam zamiaru kłamać, żeby dać mu satysfakcję i w jakiś sposób go uszczęśliwić. Chciałam powiedzieć prawdę i to właśnie zrobiłam, nie zważając na konsekwencje swoich słów.
Luke podniósł się z miejsca, otrzepując tył spodni i nie patrząc na mnie, odezwał się.
- Ok. Więc oboje wywiązaliśmy się z umowy. Jesteśmy kwita. - powiedział sucho – Dobranoc. - dodał, kierując się w stronę drzwi.
Na moje usta wpłynął blady uśmiech. Może się myliłam, ale miałam wrażenie, że chciał usłyszeć inną odpowiedź dlatego, że gdzieś w głębi duszy mu na mnie zależy. Na samą myśl poczułam mrowienie w brzuchu, dlatego szybko się podniosłam z miejsca, jednocześnie duszkiem dopijając resztę wina. Tak dla odwagi.
- Luke, poczekaj. - zatrzymałam chłopaka, łapiąc go za ramię, zanim zdążył nacisnąć klamkę.
- Hm? - mruknął w stronę ściany, bo wciąż nie chciał na mnie spojrzeć.
Położyłam dłonie po obu stronach jego twarzy i nakierowałam ją tak, żeby nasze oczy się spotkały. Choć blondyn starał się zachować neutralnie, widziałam, że jest na mnie zły. Dlatego niewiele myśląc nad tym, jak bardzo będę żałować moich słów, kiedy wytrzeźwieje, zaczęłam mówić, nie spuszczając wzroku z jego niebieskich tęczówek.
- Kocham Wayna, ok? Nie potrafię nic z tym zrobić. Znaczył dla mnie naprawdę dużo, dlatego ciężko mi od tak o nim zapomnieć. - zaczęłam, a chłopak wywrócił oczami i próbował odejść, jednak go powstrzymałam – Luke posłuchaj mnie do cholery! - wrzasnęłam, przez co uspokoił się trochę i znów na mnie popatrzył. - Odkąd znam ciebie … jest inaczej. Może nie do końca rozumiem tego, co właściwie dzieje się w mojej głowie, ale wiem że jesteś osobą, dzięki której mogłabym wymazać Wayna z pamięci. Nie sądziłam, że to możliwe, ale czuje do niego coraz mniej, bo coraz więcej myślę o tobie i … i chyba mi na tobie zależy. - zatrzymałam się, spuszczając wzrok na swoje stopy, bo nie chciałam, żeby zauważył czerwone plamy na moich policzkach. Oj, jak wytrzeźwieje to na pewno będę tego żałowała.
Liczyłam w głowie sekundy, które minęły odkąd wypowiedziałam ostatnie zdanie i miałam wrażenie, że żadne z nas nie oddychało, tak było cicho. Czułam napięcie z każdej możliwej strony i myślałam, że zaraz wybuchnę. Bałam się spojrzeć na Luke'a, choć czułam na sobie jego wzrok.
- Muszę być naprawdę pijana, skoro ci to powiedziałam. - powtórzyłam jego wcześniejsze słowa, w nadziei, że rozładuję tą napiętą atmosferę i zachichotałam nerwowo.
W głowie miałam różne scenariusze, jak zaraz po wyjściu stąd chłopaka skoczę z okna, żeby nie musieć po tym wszystkim znosić jego kpin z mojego wyznania. Utopienie się w wannie też było kuszącą propozycją. A jeżeli ani jedno ani drugie by mi się nie udało, wyjechałabym stąd jak najdalej i nigdy więcej nie ruszyła alkoholu, on zdecydowanie mi nie służył.
Palce blondyna zacisnęły się na moim podbródku, a następnie uniosły go wysoko ku górze, zmuszając nasze oczy do spotkania. Chłopak uśmiechał się zadziornie w moją stronę, a jego oczy błyszczały z zadowolenia.
- Uwielbiam, kiedy to robisz. - powiedział, wciąż się szczerząc.
- Kiedy robię co?
- Kiedy się zawstydzasz i próbujesz to ukryć, bo boisz się, że mógłbym nie myśleć w ten sposób, co ty.
Luke nachylił się i musnął delikatnie moje usta, zostawiając na nich okropny niedosyt. Moje wargi zaczęły płonąć, domagając się więcej pieszczot.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. - powiedział, oblizując wargi.
- Więc się nie powstrzymuj. - mruknęłam i tym razem to ja przywarłam do jego ust.
Chłopak z początku był zszokowany moim nagłym ruchem, jednak nie pozostał mi dłużny i szybko oddawał pocałunki. Jego wargi były gorące i tak przyjemne w dotyku, że z każdym kolejnym muśnięciem drżałam coraz bardziej.
Oboje daliśmy się ponieść chwili, zapominając kompletnie o otaczającym nas świecie. Blondyn chwycił mnie za uda i podciągnął do góry, tak żebym mogła swobodnie opleść go w pasie nogami. Teraz miałam lepszy dostęp do jego malinowych ust, dlatego bez skrępowania oddałam się jego pocałunkom.
Luke zostawiał mokre ślady na mojej szyi, powoli kierując się w górę i wywołując ogromną falę podniecenia, które ogarnęło moje ciało, zamknięte w jego szczelnym uścisku. Nie mogłam wytrzymać dłużej, więc zarzuciłam ręce na ramiona chłopaka, mocniej przyciągając go do siebie, co wydawało się niemożliwe w tej sytuacji.
Jęknęłam cicho, kiedy zaczął ssać skórę w zagięciu mojej szyi i odchyliłam jeszcze bardziej głowę, prosząc o więcej. Palce blondyna zacisnęły się na moich pośladkach, co dodatkowo mnie podkręciło i jęknęłam po raz kolejny, tym razem głośniej. Czułam jak w środku płonę. Jedyne o czym marzyłam to żeby ta chwila trwała wiecznie.
Luke oderwał się ode mnie przykładając palec do moich ust, a ja popatrzyłam na niego zawiedziona, że przestał.
- Ciii, kochanie. Nie chcesz chyba, żeby nas usłyszeli. - szepnął i lekko cmoknął mnie w usta. Pokiwałam jedynie głową, nie do końca ufając swojemu głosowi. - Więc bądź grzeczna. - rozkazał.
Za wszelką cenę starałam się być tak cicho, jak tylko się dało, ale jego dotyk doprowadzał mnie do szału i nie mogłam opanować oznak przyjemności, które same ulatywały przez moje gardło. Ostatecznie Luke sam postanowił zamknąć mi usta.
Ułożył mnie delikatnie na łóżku, zmuszając żebym położyła się na plecach. Następnie całym ciałem naparł na moje własne, nie zostawiając nawet milimetra odstępu. Mogłam poczuć w okolicach podbrzusza, jak bardzo podobała mu się ta sytuacja.
Moje serce biło zdecydowanie zbyt gwałtownie i przyspieszało z każdą kolejną minutą. Luke przejechał językiem po mojej wardze, a następnie lekko ją przygryzł. Mruknęłam pod wpływem tej pieszczoty i rozwarłam usta, co blondyn potraktował jako zaproszenie. Już po chwili nasz pocałunek ze spokojnego zmienił się w szybki i niesamowicie zachłanny. Jakby każde z nas chciało wziąć tyle ile się dało, bo nie wiadomo, czy taka okazja się jeszcze powtórzy. Zamknęłam oczy, całkowicie powierzając się zmysłom.
Chłopak sunął językiem po wnętrzu moich ust, doprowadzając mnie do stanu, w którym kompletnie przestałam nad sobą panować. Czułam się zbyt idealnie.
Jedną dłonią przytrzymał moje biodro, powstrzymując od nadmiernych ruchów, a drugą wsunął pod materiał bluzki. Blondyn zamruczał ochoczo, kiedy zdał sobie sprawę, że nie miałam na sobie stanika. Jego dłoń zacisnęła się na mojej piersi, a usta stłumiły przeciągły jęk, jaki z siebie wydałam. Wsunęłam palce w jego blond włosy i lekko szarpnęłam za ich końce. Miałam zamknięte oczy, ale czułam pod pocałunkiem, że chłopak uśmiechnął się, kiedy to zrobiłam.
Kiedy pulsowanie w okolicach jego krocza, stawało się coraz bardziej natarczywe i myślałam, że zaraz nasze ciuchy wylądują na podłodze obok, ktoś zapukał do drzwi.
Momentalnie odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, bojąc się, że ktoś mógłby być świadkiem tej sytuacji. Luke naciągnął mocniej koszulkę w dół, próbując ukryć co tylko się da, a ja przygładziłam włosy i zapięłam swoją bluzę pod samą szyję.
W tym momencie do środka wpadł Michael, nie przejmując się, że nikt nie odezwał się, żeby go zaprosić. Jego wzrok padł najpierw na mnie, a potem na Luke'a.
- Chyba sobie jaja robicie. - powiedział, a jego oczy się rozszerzyły.
Odchrząknęłam cicho, próbując ukryć zażenowanie. Na szczęście blondyn nie był tak skrępowany i odezwał się od razu.
- Czego chcesz? - mruknął, wypychając go z pokoju na korytarz.
Ruszyłam w ich stronę, chcąc dowiedzieć się jaki jest powód wizyty Clifforda i stanęłam tuż za Lukiem.
- Przyszedłem cię poinformować, że od jakichś dwóch godzin pod domem stał czarny Range Rover. Ten sam, który pojawia się tu, odkąd przypałętała się Davis. - warknął zły – Ale wybacz, nie chciałem ci przeszkadzać, Romeo.
- Zamknij się. - uciął Luke – Chodźmy to lepiej sprawdzić. - dodał poważniej, a następnie zwrócił się do mnie – Zostań tu.
Pokiwałam głową i obserwowałam, jak oboje schodzą na dół. Usłyszałam trzask drzwi, więc od razu podbiegłam do okna, szukając wzrokiem ich sylwetek. To przyjemne uczucie, które jeszcze przed chwilą władało moim ciałem, ustąpiło miejsca strachowi. Nie byłam pewna co to wszystko mogło oznaczać, ale wiedziałam że nie mogło to być nic dobrego.
Obudziłam się z potwornym bólem głowy i szybko połknęłam kilka tabletek aspiryny, które ktoś zostawił mi na szafce nocnej. Popiłam je dużą ilością wody i położyłam się z powrotem do łózka. Słyszałam głosy mieszkańców dochodzące gdzieś z salonu, ale nie spieszyło mi się, żeby do nich schodzić.
Po wczorajszej sytuacji, nie wiedziałam jak mam zachowywać się w stosunku do Luke'a. Bałam się, że to wszystko mogło być tylko wynikiem wypitego przez nas alkoholu. Może chłopak po prostu wykorzystał sytuację i wcale nie znaczyło to dla niego tyle, co dla mnie. Na samą myśl poczułam ukłucie w sercu.
Powoli zwlekłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, zabierając ciuchy na zmianę. Na dobre dwadzieścia minut zamknęłam się w łazience, w celu zmycia z siebie porannego zmęczenia i okropnego kaca. Po zimnym prysznicu poczułam się znacznie lepiej, więc wciągnęłam na siebie krótkie spodenki dresowe i czarną bluzkę. Byłam gotowa do zejścia na dół.
Weszłam do kuchni, zachęcona smacznym zapachem przygotowywanego jedzenia. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami i nawet nie zauważyli mojego pojawienia się.
Spojrzałam w stronę kuchennego stołu, przy którym Ashton rozkładał talerze dla każdego z nas. Dalej siedział Clifford, a z jego naburmuszonej miny, mogłam wywnioskować, że nie podobał mu się fakt, że Blake i Calum razem przygotowywali jajecznicę i mieli z tego powodu niezły ubaw. Czerwonowłosy oderwał od nich wzrok dopiero wtedy, kiedy pojawił się Luke z dwoma parującymi kubkami z kawą i podał mu jeden z nich.
- Heather! - przywitał mnie wesoło Ashton, który jako pierwszy zauważył moją obecność. - Jak się spało?
- Całkiem nieźle. Masz naprawdę wygodne łóżko, Ash. - uśmiechnęłam się, zajmując miejsce przy stole, naprzeciw Michaela i Luke'a.
Irwin szybko uwinął się ze sztućcami i zajął miejsce obok mnie, zagadując na różne nieistotne tematy.
- Calum nie! - pisnęła Blake, kiedy brunet oblał jej włosy ketchupem, a następnie uciekła na drugą stronę kuchni, niczym małe dziecko chowając się za krzesłem.
Wszyscy oprócz Michaela wybuchnęli śmiechem. Clifford popatrzył na przyjaciela z niesmakiem i odezwał się groźnie.
- Hood, bo ci zaraz przypierdole … - warknął.
- Nie moja wina, że twoja dziewczyna lepiej bawi się ze mną. - wzruszył ramionami – Na twoim miejscu bardziej bym się postarał, bo jeszcze się rozmyśli i …
Calum nie dokończył zdania, bo Clifford podniósł się z krzesła i zaczął biec za nim, prawie się przy tym zabijając. Kiedy w końcu go dopadł, wywalił chłopaka za drzwi i zabronił wchodzić z powrotem, grożąc, że rozwali mu twarz, jeżeli pokaże mu się na oczy.
Brunet chyba wziął sobie do serca jego słowa, dlatego stał w progu patrząc smutno w jego stronę.
- Michael no nie bądź taki. - zajęczał – Ja tylko żartowałem.
- Hood, nie waż się tu wchodzić. - ostrzegł, zajmując swoje miejsce przy stole.
- Mikey proooooszę. - zawył, a kiedy czerwonowłosy pokręcił głową i się poddał, ten szybko wbiegł z powrotem do kuchni i wrócił do smażenia jajek.
- Co jemy? - zapytałam, wgapiając się w patelnie, przez co Ashton zaśmiał się cicho.
- Jajecznicę. - uśmiechnął się brunet – Moje popisowe danie.
- Taa, i jedyne jakie potrafisz zrobić. - dodał Hemmings.
- Nie prawda. - odezwał się Ashton – Calum też całkiem nieźle parzy herbatę.
Calum zrobił smutną minę, słysząc jak nabijają się z niego chłopcy i wywalił do przodu wargę, przez co wyglądał jeszcze śmieszniej i wywołało to kolejne salwy rechotu.
- Pierdolcie się wszyscy. - machnął ręką w naszą stronę i wrócił do smażenia jajek.
Po chwili dołączył do niego Luke, widząc że brunet ledwo sobie z tym radzi. Obserwowałam jak chłopcy w spokoju przygotowują śniadanie. A właściwie to mój wzrok skupiony był na blondynie, który stał odwrócony tyłem i mieszał zawartość miski z kolejną porcją jajek.
Ashton szturchnął mnie w ramię, przywracając do rzeczywistości, a ja udawałam, że wcale nie gapiłam się na umięśnione ramiona chłopaka.
- Co jest? - zapytał ze śmiechem.
- Nic, nie wiem o co ci chodzi. - mruknęłam cicho, odwracając wzrok.
Irwin jeszcze przez chwilę przyglądał mi się uważnie, ale widząc jak bardzo nie mam ochoty poruszać tematu Luke'a, odpuścił i zaczął gadać z Michaelem, który również przez chwile na mnie patrzył (z nienawiścią, oczywiście).
- Ty durniu, przecież ci mówiłem, że Heather nie je mięsa. - usłyszałam głos blondyna – Zabieraj to stąd.
Tym razem miałam powód, żeby popatrzyć w jego stronę, bo w końcu wypowiedział moje imię. Widziałam jak Calum odwraca się powoli i patrzy na mnie ze zniesmaczoną miną, ściskając opakowanie z jakąś paskudną szynką.
- Jesteś dziwna. - skomentował, na co wzruszyłam jedynie ramionami.
Następnie odwzajemniłam uśmiech Luke'a, który zapewne przypomniał sobie sytuację, w której zareagował identycznie na wiadomość, że jestem wegetarianką.
Wróciłam wzrokiem do stołu, próbując zdusić skurcze w żołądku na myśl, że blondyn to zapamiętał. Mój nastrój diametralnie się zmienił, bo zobaczyłam jak moja siostra podbiega do stołu i wciska się na kolana temu durniowi Cliffordowi.
Na sam widok zrobiło mi się niedobrze i już nie wiedziałam czy przełknę choć kęs śniadania.
Blake nie przejmując się niczym, wtuliła się w ramię Michaela i cmoknęła go w szyję. Chyba pierwszy raz w życiu widziałam jak chłopak się uśmiecha i naprawdę miałam ochotę strzelić sobie w łeb.
- Stary zboczeniec. - powiedziałam do siebie, a siedzący obok Ashton zachichotał.
- Ciesz się, że cię nie słyszał. - mruknął mi do ucha. - Tobie nie wybaczyłby tak szybko jak Calumowi.
- Mam go gdzieś. - powiedziałam, znów bardziej do siebie niż do przyjaciela.
W głowie już snułam plany, jak przekonać Blake, że Michael to zwykły idiota i nie jest wart poświęcania mu czasu, jednak jajecznica, która wylądowała na środku stołu, odsunęła moje myśli na bok. Dopiero teraz poczułam jak bardzo doskwierał mi głód.
Reszta śniadania, upłynęła nam na wzajemnym dogryzaniu sobie (czytaj ja i Michael kłóciliśmy się kto ma większą dupę od wpierdzielania słodyczy) i żartowaniu z każdego możliwego tematu. Tradycyjnie Calumowi oberwało się za wyśmiewanie Clifforda i nazywanie go romantycznym misiem, przez co wszyscy mieliśmy niezłą bekę. Blake próbowała uspokoić Michaela i byłam pewna, że gdyby nie siedziała mu na kolanach, Hood byłby już martwy. Na szczęście czerwonowłosy był zbyt zajęty obejmowaniem mojej siostry, żeby robić wielką akcje i znów ganiać Caluma po kuchni.
Luke przez cały czas przyglądał mi się uważnie, ale starałam się nie zwracać na to uwagi i udawać że w ogóle tego nie widzę. Zamiast tego grałam z Ashtonem w marynarzyka i za każdym razem, kiedy któreś z nas przegrało, drugie miało prawo strzelić je w czoło.
Generalnie rzecz ujmując zachowywaliśmy się jak idioci, ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy.

Po godzinie wszyscy zmyli się z kuchni, a ja postanowiłam zostać i pozmywać naczynia. Byłam jedyną osobą, która nie przygotowywała śniadania, więc czułam się odpowiedzialna za posprzątanie po wszystkich. Właśnie wycierałam ostatni kubek, kiedy usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się w stronę drzwi, w których pojawił się Luke.
Przeraziłam się faktem, jak przystojnie wyglądał nawet z wielkim kacem i fioletowymi worami pod oczami. W przeciwieństwie do mnie naprawdę nie wydawał się zmęczony ani nic z tych rzeczy. Jedynie włosy miał lekko potargane, ale to dodawało mu jedynie uroku.
Luke powitał mnie wesołym uśmiechem i ruszył w moją stronę, a ja nie mogłam oderwać oczu od jego obcisłych, czarnych jeansów.
Szybko wróciłam do poprzedniej czynności, starając się już więcej nie patrzeć na niego tymi maślanymi oczami.
Przełknęłam głośno ślinę, kiedy chłopak znalazł się przy mnie i usiadł na blacie, obok zlewu, obserwując jak odkładam naczynia na miejsce.
Mimo wszystko postanowiłam zachowywać się tak, jakby wczoraj nic się nie stało, bo nie chciałam się przed nim wygłupić. Z mojej strony wypłynęło za dużo słów, żebym miała jeszcze się przed chłopakiem płaszczyć. Czekałam więc na jakiś ruch z jego strony, potwierdzający, że wczorajsze pocałunki miały jakieś znaczenie, ale on tylko obcinał mnie wzrokiem i nie zaczął żadnego tematu.
- Wcale nie musisz mi pomagać, Luke. - powiedziałam ironicznie, nie czekając aż chłopak się odezwie – Ale dzięki, że zapytałeś.
Byłam zirytowana jego obojętnością w stosunku do mnie i tym bardziej czułam się jak idiotka, bo dałam mu się wykorzystać. Ok, może bardziej trafnym określeniem byłoby, że to ja wykorzystałam jego. W końcu, gdybym nie rzuciła się na Luke'a, pewnie do niczego by nie doszło. Teraz muszę płacić za swoją głupotę.
- Masz rację, świetnie sobie radzisz. - dogryzł, ale zaprzeczając swoim słowom, wstał i zabrał mi z rąk talerze, żeby poukładać je w szafkach.
Obserwowałam jak krząta się po kuchni i odwala za mnie całą robotę. Sama usiadłam na krześle przy stole i postanowiłam dokończyć swoją herbatę.
- Dzięki. - odezwałam się, kiedy skończył pracę i podszedł do mnie, stając między moimi nogami.
- Nie ma sprawy, Davis. - uśmiechnął się zadziornie. Całe szczęście, że w tym momencie siedziałam, bo na widok tego uśmiechu zmiękły mi kolana. Tego samego, którym obdarzył mnie wczoraj wieczorem. - Jak się czujesz? - zapytał nagle.
- Świetnie. Po śniadaniu zrobiło mi się o wiele lepiej. - odpowiedziałam, odwracając głowę, zawstydzona jego bliskością, a raczej tym jak bardzo jej potrzebowałam - Um, muszę iść do pracy.
Podniosłam się z miejsca i z trudem wyślizgnęłam, niechcący ocierając się o jego ciało. Nie udało mi się ukryć dreszczy, kiedy chłopak mruknął pod moim dotykiem. Starałam się nie reagować na jego zachowanie i uciec jak najszybciej z kuchni. Nie ufałam sobie na tyle, żeby znów zostać z nim sam na sam.
- Czekaj, królewno. - zatrzymał mnie, chwytając za łokieć – Dzisiaj masz wolne. Calum cie zastąpi, nie martw się.
- A to niby dlaczego? - zapytałam, nie bardzo widząc w tym sens. Czułam się już znacznie lepiej i mogłam wrócić do pracy. - Muszę zająć się warsztatem…
Blondyn obrócił mnie tak, żebym stała przodem do niego i złapał mnie za oba ramiona.
- Jedyne co dzisiaj musisz, to odpocząć i być gotową na wieczór. - powiedział pewnie, ale widząc, że wciąż nie bardzo go rozumiem dodał – Chyba nie zapomniałaś o wyścigu? - zapytał, a mi dopiero teraz zaświtało w głowie. - Potrzebuję cię, żeby go wygrać, więc bądź gotowa.
Mówiąc to, założył mi kosmyk włosów za ucho, przez co nie potrafiłam się nawet odezwać. Odprowadziłam go jedynie wzrokiem do wyjścia i zaklęłam głośno, kiedy miałam pewność, ze mnie nie usłyszy.
Kompletnie zapomniałam, że zgodziłam się na ten wyścig. A właściwie nie zgodziłam, ale musiałam spłacić wobec Luke'a dług. Nie widziało mi się pojawiać w miejscu, gdzie będą wszyscy nasi znajomi jak i wrogowie w towarzystwie całej tej paczki. To oczywiste, że któremuś z nas się oberwie i trzeba było być głupkiem, żeby się tego domyślić.
Miałam nadzieję, że zamieszanie to nie było to, na co Luke liczył.
_______________________________________________________________
Jest dwudziesty! Co myślicie? Trochę mnie poniosło z tą sytuacją na początku, no ale ...
Mam nadzieje, że się podoba. Do następnego!
#RiskyPlayerFF

10 komentarzy:

  1. sdiasfihdofijgpafojidasdgdfagahsjatefdbgfjyedy
    nie wiem, co napisać poza tym, to byłam ja przez cały rozdział
    *20 minut później*
    ok, teraz może napiszę coś więcej
    Ty Luke będziesz jej drugim i ostatnim ;)
    piszczałam wewnętrznie za każdym razem, jak rozmawiali, a on albo bawił się zamkiem jej bluzy albo miał rękę na jej biodrze czy coś <3
    KTÓRY BRAT, LUKE? CZY TO JACK?
    ale no jestem z Ciebie dumna, że tak się zwierzałeś (ok, to zasługa alko #alkogórą)
    byłam pewna, że powie, że już go nie kocha :(
    a później byłam pewna, że powie 'kocham go, ale nie jestem w nim zakochana' cholera z niczym nie trafiłam
    Luke też byłam najpierw zawiedziona, nie płacz bejbi <3
    chyba na pewno Ci na nim zależy!
    i łiiiii całujcie się, nie przeszkadzajcie sobie, mnie tu wcale nie ma i wcale nie piszczę właśnie w rękaw mojej bluzy
    "- Ciii, kochanie. Nie chcesz chyba, żeby nas usłyszeli. - szepnął i lekko cmoknął mnie w usta. Pokiwałam jedynie głową, nie do końca ufając swojemu głosowi. - Więc bądź grzeczna. - rozkazał." UMARŁAM
    fml fml fml fml fml fml
    jestem ciekawa czy Mikey powiedział komuś o tym w jakiej sytuacji zastał Huke XD
    "- Hood, bo ci zaraz przypierdole … - warknął." w tym momencie pisnęłam i przez chwilę bałam się, że ktoś mnie usłyszał
    zazdrosny Michael o Blake, tego potrzebowałam w moim życiu
    Calum jest taki słodki puppy, że nie mogę <3
    fakt, że Luke zapamiętał, że Heather nie je mięsa cieszył mnie bardziej niż powinien
    i Make Make Make Make <3 moje serce nie może wytrzymać tyle ich słodkich momentów, chcesz mnie zabić...
    "Zamiast tego grałam z Ashtonem w marynarzyka i za każdym razem, kiedy któreś z nas przegrało, drugie miało prawo strzelić je w czoło." ok, mam ważne pytanie: dlaczego nigdy nie gramy w tę wspaniałą grę?
    TAK, CZEKAŁAM NA TEN WYŚCIG! ciągle się zastanawiałam kiedy to będzie, nie mogę się doczekać ifjaiofs

    sytuacja na początku jak najbardziej na miejscu, jestem za

    OdpowiedzUsuń
  2. Następny rozdział będzie świetny. Już nie mogę się doczekać.
    Ale wracając do tego rozdziału, w końcu długi rozdział między nimi.
    Świetny rozdział.
    Życzę weny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. BOŻE, TO JEST TAKIE IDEALNE OK?
    Kocham Cię i życzę weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze rozdział! Ileż ja na to czekałam! Boskie!!! Czekam na next! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże. GŁUPI MICHAEL ! W TAKIM MOMENCIE ?! .-.
    Kocham twojego bloga,kocham twój styl, kocham fabułę, kocham Sosików, kocham CIEBIE !
    Widać, że dużo pracujesz nad rozdziałami. KOCHAM CIĘ :")
    ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Boze ! Ja po prostu ajdbdkifnfkchdnslxn!!!! Boskir,boskie,boskir...i tam wszystko co mozliwe. Luke awwww...
    Ale Michael... dlaczego im przerwales ? Luke i Davis na wyscigu... niemoge sie doczekac. Czekam na nexta. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Coraz bardziej mi się podoba! (:(:

    OdpowiedzUsuń
  8. juz myslalam ze nasza Davis pomysli sb ze Luke pocalowal ja ze wzgledu na wyscig ... czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział niesamowity... (jak całe opowiadanie z resztą, ale o tym pisać nie muszę :D).
    Tylko, mam małe pytanie...
    O CO DO CHOLERY CHODZI Z TYM PAKOWANIEM?! NIE MOŻESZ NIC TAKIEGO ZROBIĆ, JAK ZROBISZ, TO SIĘ OBRAŻE :(.
    Ogólnie, to Nicholas mnie strasznie wkurza, nie lubię go :x
    Przez tą końcówkę nie mogę doczekać się nastęlnego rozdziału :).
    @lovemyhooligans

    OdpowiedzUsuń