niedziela, 29 marca 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy.

Luke

Rozwaliłem się na kanapie w salonie i przyglądałem jak Clifford molestuje pilota i co chwile przełącza kanały w takim tempie, że nie zdążyłem nawet zarejestrować co aktualnie na nich leci. Zastanawiałem się, kiedy ostatni raz widziałem chłopaka z daleka od odbiornika (oczywiście nie licząc chwil, kiedy kleił się do młodej Davis) i nie mogłem sobie przypomnieć takiego momentu. To było zdecydowanie jego ulubione zajęcie w tym domu, i jedyne przy okazji.
Oparłem wygodnie głowę na poduszce i leniwie wgapiałem się w przyjaciela, który natarczywie wciskał guziki na pilocie, próbując nie patrzeć w stronę towarzystwa znajdującego się w kuchni.
Calum wraz z Heather i Blake siedzieli przy stole, popijając piwo i grając w karty, co generalnie żadnemu z nas nie przypadło do gustu. Ja nie mogłem pić, bo wieczorem miał odbyć się wyścig, a zasada nie wsiadania za kółko po pijaku jest dla mnie złotem. Michael zaś stwierdził, że nie chce grać w jakąś głupią grę, bo ma lepsze, o wiele ciekawsze rzeczy do roboty (czytaj, siedzenie i kompletnie nic nie robienie). Tak właśnie wylądowaliśmy w salonie. Później dołączył do nas Ashton, który nie umiał i nie chciał nauczyć się zasad pokera, a zamiast tego wolał wypić piwo w spokoju, nie słuchając narzekań dziewczyn, że wlewa w siebie za dużo trunków.
Przerzuciłem leniwy wzrok z teleturnieju na śmiejącego się w głos Caluma i skrzywiłem się nieznacznie, słysząc jego zwycięski ryk.
- Wygrałem! Wygrałem! - zaśmiał się – Uczeń przerósł mistrza! - krzyknął, pokazując palcem na siedzącą przed nim brunetkę. - O tak, jestem fantastyczny.
- Hood, nie ciesz się tak. Odpuściłam ci, to chyba oczywiste. - prychnęła Heather, krzyżując ręce na piersi.
Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jak bardzo nie na rękę była jej ta przegrana. Dziewczyna naburmuszyła się jak małe dziecko i wciąż próbowała się wybronić z sytuacji, tłumacząc, że 'gdyby chciała, ta partia również byłaby jej. W końcu jest mistrzynią pokera'. Urocze.
- Przyznaj, że cię rozwaliłem. - powiedział Hood od niechcenia, biorąc w ręce karty i tasując je powoli. - Jestem kurwa zajebisty. - dodał, próbując dodatkowo ją zdenerwować.
- Szczęście początkującego. - odezwała się spokojnie, ale ledwo co to usłyszałem, bo Michael wkurzony ich gadaniem, zwiększył głośność telewizora.
Calum zrobił smutną minę, widząc, że nikt go nie popiera i nie przytakuje mu, kiedy mówi, że jest świetny.
- Nie umiecie przegrywać. - rzucił obrażony.
- Nie martw się, Cal. Ja uważam, że świetny z ciebie pokerzysta. - uśmiechnęła się do niego Blake, na co zadowolony chłopak przybił jej piątkę, a ona w zamian zmierzwiła jego czarne włosy.
Odruchowo z Ashtonem popatrzyliśmy w stronę Michaela, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak zazdrosny potrafi być i jak takie sytuacje wyprowadzają go z równowagi. Nie mogliśmy odpuścić sobie tego widoku, tak bardzo nas bawił.
Irwin zaśmiał się w głos, a następnie spojrzał w stronę kuchni, żeby upewnić się, iż nikt nas nie słyszy i cała trójka wciąż zajmuje się sobą, po czym odezwał się:
- Mikey, co jest? Nie wyglądasz za dobrze. Zrobiłeś się jakiś taki czerwony na twarzy … - udał zmartwienie – Wszystko w porządku?
Czerwonowłosy zacisnął szczękę, próbując powstrzymać się od komentarzy, które mogły nas tylko dodatkowo nakręcić i wciąż przyglądał się widokowi przed nim.
- Nie przejmuj się, Mikey. - odparłem tym samym głosem, co Ash wcześniej – Dobrze wiesz, że jesteś jej ukochanym misiem.
- Och, kurwa zamknijcie się. - jęknął głośno, pocierając skronie, a cała grupa w kuchni odwróciła się w naszą stronę patrząc z zaciekawieniem. - Idę do siebie.
Heather posłała mi nieśmiały uśmiech, co automatycznie odwzajemniłem, czując jak robi mi się lepiej od momentu, kiedy zwróciła na mnie swoją uwagę.
Michael podniósł się z miejsca i ruszył po schodach na górę, kierując się do swojego pokoju. Ostatnimi czasy miał serdecznie dość naszego towarzystwa i było to w pełni uzasadnione. Od dawna dogryzaliśmy mu w ten sposób, robiąc sobie z niego żarty.
Ashton pokiwał głową, dając znać Blake, Heather i Calumowi, że nic takiego się nie stało i mogą wrócić do gry. Młodsza Davis przez chwile wahała się czy nie pobiec za Michaelem, ale ostatecznie spotkała się z gromiącym wzrokiem starszej siostry, której zdecydowanie nie podobał się jej związek z sześć lat starszym facetem.
Tym sposobem wszyscy zostali na miejscach i zajęli się z powrotem tym, czym wcześniej. Mogłem się więc spokojnie przyglądać brunetce naprzeciw mnie, która była tak pochłonięta grą, że nie martwiłem się o to, że mogę zostać zauważony.
Przejechałem wzrokiem od czarnych, lśniących włosów, które zakrywały jej plecy; poprzez szczupły tułów okryty przylegającą bluzką (ok przyznaje, gapiłem się na jej cycki); aż po chude, opalone nogi, które opierała o krzesło Blake.
Uśmiechnąłem się do siebie po raz kolejny tego dnia. Widok Heather sprawiał, że czułem się o wiele lepiej niż gdy nie miałem okazji na nią patrzeć. Nie zastanawiałem się dokładnie nad tym, co to mogło oznaczać. Pozwoliłem temu po prostu istnieć.
Nie sądziłem, że w ciągu tak krótkiego czasu mogę diametralnie zmienić swoje zdanie na jej temat, zacząć coś czuć. To nie była miłość, nic z tych rzeczy. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek potrafił się w kimś zakochać, nie jestem takim typem człowieka. Jednak Heather ze zwykłej zabawki, dziewczyny, którą chciałem wykorzystać do swoich celów, zmieniła się w osobę, na której zależy mi w stopniu w jakim zależy mi również na chłopakach. Jak to się stało? Nie wiem.
Pewnie poniekąd dlatego, że strasznie mnie pociągała. Naprawdę, miałem do niej słabość. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co zaszło między nami poprzedniej nocy. Teraz mogłem swobodnie wyobrażać sobie, jak to było dotykać jej ciało.
Jednak nie sam jej wygląd odgrywał największą rolę w tym wszystkim, tylko jej charakter, sposób bycia. To, że nie była jak każda inna, którą miałem i którą mogłem z łatwością zaliczyć. Nigdy żadna dziewczyna nie była ze mną tak blisko i nie mówię tu o sprawach seksualnych, fizycznych.  Raczej o tej sferze mentalnej, uczuciowej … cholera jak to brzmi. Ale niestety taka jest prawda. Tym bardziej jest mi ciężko z myślą, że kiedyś będzie musiała stąd odejść. Nie uda mi się przecież ukryć przed nią prawdy o tym, jak zabawiałem się jej kosztem. Gdyby tylko wiedziała, jak wiele działo się za jej plecami… znienawidziłaby nas wszystkich. Za każde spotkanie z grupą Wayna; za każde najmniejsze słowo, jakie o niej powiedziałem, żeby wkurzyć jej byłego; za dzisiejszy wyścig, który jest wynikiem zakładu między mną a Carterem …
Teraz żałowałem wszystkiego, ale było już za późno.
Przygryzłem wargę, oglądając jak Heather odgarnia włosy na lewe ramię ukazując kawałek smukłej szyi, na której wczoraj składałem pocałunki.
- Nie patrz na nią takim wzrokiem, bo jeszcze w ciążę zajdzie.
Głos Ashtona wyrwał mnie z zamyślenia i spojrzałem na niego głupio, zastanawiając się o czym do cholery mówi. Niemożliwe, żeby odgadnął moje myśli, przecież nie widać tego po mnie aż tak bardzo … A może jednak?
Zignorowałem przyjaciela, udając, że nie słyszę co do mnie mówi, choć oboje wiedzieliśmy, że tak nie było. Chłopak postanowił męczyć mnie dalej i nie odpuścił mi tak łatwo tego tematu.
- Chcesz się czymś podzielić, Luke? Z czegoś zwierzyć? - zapytał, unosząc brwi.
- Nie. Spierdalaj. - burknąłem, odwracając wzrok i skupiając go na ekranie telewizora.
Przeczuwałem co zaraz nastąpi, a naprawdę nie miałem ochoty na jego bzdurne teorie. Irwin uważał się za jakiegoś specjalistę od ludzi. Może powinien zostać cholernym psychologiem, skoro tak lubi wpieprzać się w czyjeś sprawy.
Starałem się nie zwracać uwagi na jego natarczywe spojrzenie. Automatycznie zacząłem się denerwować, wiedząc o czym teraz myśli. Od samego początku namawiał mnie, żebym dał dziewczynie spokój, żebym odpuścił sobie tą grę, ale ja nie chciałem go posłuchać. Teraz pewnie triumfował, skoro widział jak na nią patrze. Domyślił się, że przestała mi być obojętna.
- Luke, nie wkurzaj się. - odezwał się przyjaźnie i nad wyraz spokojnie, poprawiając na miejscu. Odruchowo spojrzałem w stronę kuchni, gdzie siedziała brunetka, ale przypominając sobie, że Irwin cały czas na mnie patrzy, powróciłem wzrokiem do odbiornika – Uważam, że to bardzo dobrze.
- Co w tej sytuacji może być dobre, Ash? - prychnąłem – Przecież wiesz, że z tego i tak nic nie wyjdzie. Choćbym chciał …
- Oczywiście, że wyjdzie. - powiedział pewnie, nachylając się i ściszając swój głos – Możesz się z tego jeszcze wycofać, nie jest za późno. Heather należy się coś więcej niż wieczne oszustwa, a i ty na tym skorzystasz. Znam cię, Luke i gdyby ci na niej nie zależało, wcale by jej tu nie było. - mruknął, uważając żeby nikt nie podsłuchał naszej rozmowy. Oderwałem oczy od jakże ciekawej reklamy jogurtów i spojrzałem na niego, próbując zachować jak najbardziej obojętną minę – Dobrze wiesz, że tego chcesz.
- Moje pragnienia nie mają tu najmniejszego znaczenia. Siedzimy w czymś poważniejszym niż ci się wydaje. Z układu z Nicholasem nie można się tak łatwo wycofać. - wytłumaczyłem, czując smutek, dotknięty własnymi słowami – Muszę się zemścić na Carterze, bo taka była umowa.
- Pieprzyć umowę … - zaczął, ale mu przerwałem.
- Nie. - warknąłem – Rodzina jest najważniejsza. Z resztą wiesz jaki on jest. Albo Wayn albo ja, nie ma trzeciej opcji.
- Na pewno coś wymyślimy … - próbował mnie przekonać, ale oboje wiedzieliśmy, że to nic nie da – Nicholas nie może całe życie stawiać ci warunków.
- Kim jest Nicholas?
Oboje prawie podskoczyliśmy, kiedy obok stanęła Blake, a zaraz za nią zobaczyliśmy zaciekawioną Heather i przestraszonego Caluma. Brunet wyglądał jakby zaraz miał zejść na zawał, zapewne bojąc się, że sprawa z Nickiem może wyjść na jaw. Idiota, nigdy nie potrafił zachować zimnej krwi.
- Nie interesuj się, młodziaku. - powiedziałem przekornie, kiedy usiadła obok, na co walnęła mnie z pięści w ramię, ale nie drążyła dalej tematu.
- He he… he he… - zaśmiał się sztucznie Calum, na co zgromiłem go wzrokiem. Czy można być gorszym debilem niż on?
Patrzyłem jak Heather zajmuje miejsce na fotelu tam, gdzie wcześniej siedział Michael. Dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku. Nawet kiedy przechylała butelkę piwa jej brązowe oczy utkwione były we mnie.
- Powinniśmy się zbierać. - powiedziałem do Ashtona, choć wciąż patrzyłem na brunetkę. Kąciki jej ust uniosły się do góry, kiedy mimo swoich słów nie ruszyłem się z miejsca.
- Gdzie idziecie? - zapytał Calum.
- Musimy załatwić parę rzeczy przed wyścigiem. - odpowiedział za mnie Irwin, bo ja byłem w tym momencie zbyt zajęty.
- Mogę też iść?
- Nie. - tym razem ja się odezwałem – Masz dopilnować, żeby Davis dojechała na miejsce. Tam się spotkamy. - podniosłem się z miejsca, a Ashton zrobił to samo – Tego kurczaka też miej na oku. - wskazałem palcem na Blake, nawiązując do jej roztrzepanych blond włosów i żółtej koszulki, którą miała dzisiaj na sobie.
- Sama się potrafię przypilnować! - burknęła udając złą, ale zdradził ją uśmiech.
- Cicho tam. - powiedział Hood – Wujek Calum się tobą zajmie dziecinko.
Blake wybuchnęła śmiechem, kręcąc głową i zaczęła kłócić się z brunetem, kto jest bardziej odpowiedzialny. Ashton stał już na korytarzu, gotowy do wyjścia, a ja korzystając z okazji podszedłem do Heather, która wciąż przyglądała mi się wesoło.
- Widzimy się na miejscu, ok? - zapytałem, delikatnie zakładając jej włosy za ucho, na co rozpromieniła się jeszcze bardziej. Cholera jakie to było urocze.
- Jasne. - odpowiedziała – Nie każ mi długo czekać. Potrzebuje twojego wsparcia, żeby stawić czoła tym wszystkim ludziom. - dodała ciszej, łapiąc mnie za rękę.
Widziałem, że mówiła całkiem poważnie, bo w jej brązowych tęczówkach zobaczyłem nutkę przerażenia i niepewności. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak wielki musi to być dla niej stres. W końcu szła w miejsce, gdzie spotka ludzi ze swojej nie tak dalekiej przeszłości; ludzi, którzy prawdopodobnie jej nienawidzą, nawet bardziej niż mnie samego i którzy pragną jej nieszczęścia. Zrobiło mi się jej żal, bo gdyby nie ja, wcale nie musiałaby tam iść. Jesteś idiotą, Luke.
- Obiecuje. - mruknąłem, nachylając się i całując ją w czoło, a swoją rękę wkładając w jej miękkie włosy – Ze mną będziesz bezpieczna.
Brunetka pokiwała nieznacznie głową i uśmiechnęła się wdzięcznie. Wyprostowałem się i nie patrząc za siebie ruszyłem do Ashtona. Czułem jak zaskoczone oczy Blake i Caluma wwiercają się w moje plecy. Ashton za to uśmiechał się z satysfakcją, a ja musiałem przyznać mu racje co do naszej wcześniejszej rozmowy. Zależało mi na tej dziewczynie, a teraz też wiedziałem co zamierzam zrobić. Muszę się jakoś wyplątać z tego układu albo przynajmniej załatwić to tak, żeby nic nie wyszło na jaw i wtedy Heather nie będzie miała powodu, żeby odejść.



Heather

Siedziałam na dywanie, czyli swoim ulubionym miejscu w nowym pokoju i przyglądałam się jak Blake przewraca do góry nogami całą szafę i wszystkie rzeczy, jakie się w niej znajdowały. Dziewczyna uparła się, że musi nas ubrać jakoś porządnie na dzisiejszy wyścig, bo w końcu będzie tam tyle ludzi, którzy za nami nie przepadają, że jedyne co nam pozostało to wyglądać zajebiście.
Nie próbowałam się z nią kłócić, bo kwestia mody nie podlegała dyskusji jeżeli chodziło o moją młodszą siostrę. To zawsze był jej konik i naprawdę oprócz nauki, to właśnie modny wygląd wychodził jej najlepiej. W przeciwieństwie do mnie potrafiła siedzieć i przebierać w garderobie godzinami, aby po skończonej robocie przez następne godziny się malować i czesać. Była jak każda typowa dziewczyna. Lubiła się podobać, dlatego też zwracała uwagę na to, co ubiera.
- Blake, nie mamy całego dnia… - upomniałam siostrę, a ona zdawała się mnie nie słyszeć, zbyt zajęta wybieraniem odpowiedniej bluzki.
- Myślisz, że Mikey lubi niebieski? - zapytała przykładając do siebie niebieski top i oglądając się w lustrze. - Hm, nie … lepiej będzie mi w czerwonym. Pod kolor jego włosów. - uśmiechnęła się do siebie, a ja przewróciłam oczami.
- Mówiłam ci, że nie powinnaś się z nim zadawać. - przypomniałam jej, po czym dodałam – To nie jest facet dla ciebie. Jest o wiele za stary, poza tym zobaczysz, będą z nim same problemy.
Blondynka odwróciła się gwałtownie w moją stronę i popatrzyła tak smutnym wzrokiem, że aż pożałowałam, że w ogóle się odezwałam. Zrobiła parę kroków w moją stronę, zapominając o tym, co robiła przed chwilą (ok, to bardzo zły znak).
- Więc ty możesz miziać się z Lukiem kiedy ci się podoba, a ja nie mogę spędzać czasu z moim chłopakiem, tak? - zapytała z żalem – My przynajmniej nie zachowujemy się jak napalone króliki! - krzyknęła, a ja otworzyłam szeroko usta z szoku – Tak, Mikey mi powiedział, na czym was przyłapał. Niewiele brakowało a by zwymiotował, więc sądzę, że było ostro.
- Cholera, Blake! To nie jest twoja pieprzona sprawa! - warknęłam.
- Tak samo jak mój związek z Michaelem nie jest twoją. - odgryzła się, krzyżując ręce na piersi i robiąc zaciętą minę.
- Jestem twoją starszą siostrą i obiecałam matce, że się tobą zajmę, więc nie utrudniaj mi tego, proszę. - mój głos na końcu trochę złagodniał. Chciałam ją wziąć na litość. - Nie chce, żebyś przez niego cierpiała, rozumiesz?
- Nie będę. - zapewniła mnie, siadając obok. Jej głos również złagodniał – Wiesz, może Mikey nie jest dla ciebie zbyt miły i przez to go nie lubisz … - zaczęła, a ja westchnęłam głośno - … ale dla mnie jest zupełnie inny, wiesz? Dba o mnie i martwi się za każdym razem, kiedy mnie nie ma. Może i jest starszy, ale żaden inny chłopak w moim wieku nie był dla mnie taki dobry.
- Blake, nie sądzę, żeby Michael był zdolny …
- Powiedział, że mnie kocha. - przerwała mi takim tonem, jakby te słowa załatwiały wszystko.
- To nic nie zmienia. - upierałam się – Mógł kłamać … - chciałam kontynuować moje namawianie Blake, ale przerwało nam pukanie do drzwi.
- Zaraz! Przebieramy się. - krzyknęła blondynka, po czym podniosła się z miejsca i ruszyła do szafy. - Masz. W tym będziesz wyglądała zabójczo. - wręczyła mi ciuchy i gdy już chciałam coś powiedzieć, przerwała mi, grożąc ostrzegawczo palcem – I tak już poszłam na ustępstwa, wybierając same czarne ciuchy, więc nie dyskutuj.
- Ok, nic nie mówię. - uniosłam ręce w obronnym geście i wzięłam od niej przygotowany zestaw z zamiarem przebrania się.




- Gotowe?
Calum pchnął i tak uchylone drzwi naszego pokoju i wychylił przez nie głowę.
Właśnie stałam przed dużym, drewnianym lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie, zastanawiając się czy nie wyglądam zbyt odważnie.
Miałam na sobie obcisłe, czarne jeansy z wysokim stanem, które należały do mojej siostry. Musiałam przyznać, że całkiem nieźle podkreślały sylwetkę. Blake jednak znała się na rzeczy. Do tego ubrałam zwiewny top na ramiączkach w tym samym kolorze. Trochę krępował mnie fakt, że mój brzuch był lekko odsłonięty, ale bałam się zaprotestować, bo pewnie skończyłoby się to moją śmiercią.
 Odwróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem. Blake przebierała się w łazience, dlatego byłam sama.
- Tak. - przytaknęłam i ruszyłam w jego stronę, zabierając po drodze skórzaną kurtkę z łóżka.
- Wow. - gwizdnął, kiedy minęłam go w progu.
- Chcesz coś powiedzieć, Calum?
Przystanęłam w korytarzu, czekając aż brunet w końcu się ruszy. Podparłam dłońmi biodra i uniosłam wysoko brew, patrząc z rozbawieniem na jego minę.
- Nie no, nic. Po prostu … Fajne jeansy. - powiedział, drapiąc się po głowie i nie spuszczając wzroku z moich nóg.
- Twoje też są całkiem spoko. - uśmiechnęłam się, udając że nie zauważam jak obcina mnie wzrokiem, po czym dodałam już mniej pewnie, bo ogarnął mnie stres na samą myśl o wyścigu – Idziemy?
- Ty się nigdzie nie wybierasz. - usłyszałam Ashtona, który właśnie opuszczał jeden z pokoi, również gotowy do wyjścia – Na pewno nie tak ubrana.
Chłopak stanął obok nas i obdarzył mnie surowym spojrzeniem.
- Żartujesz? - zapytałam na wpół się śmiejąc, a jednocześnie przypominając sobie, jak sama kiedyś robiłam takie problemy Blake. Teraz wiem, jak coś takiego potrafi wkurzyć.
- Nie. Idź się przebrać. - rzucił stanowczo – Nie mamy dużo czasu. Zaraz zacznie się wyścig.
- Jak dla mnie wygląda całkiem w porządku. - odchrząknął Calum, uśmiechając się zalotnie, a my oboje wywróciliśmy oczami.
- Nie zamierzam. - wzruszyłam ramionami na rozkaz Ashtona – Ale dzięki za troskę, tato.
Kiedy już myślałam, że temat jest skończony i zaraz udamy się na dół do samochodu i w końcu będę miała ten wieczór za sobą, z łazienki wyszła Blake.
Ok, jeżeli ja wyglądałam nieodpowiednio, to nie wiem co mogłabym powiedzieć o niej. Dziewczyna ubrała krótkie jeansowe spodenki, również z wysokim stanem. To chyba był ulubiony rodzaj spodni mojej siostry. Do tego dodała czerwony top, przy którym mój to długa tunika i skórzaną marynarkę. Efekt dopełniła wysokimi koturnami, na których widok Calum praktycznie zapiszczał.
- Ja pierdole, Michael nas zabije… - jęknął Irwin. - Czy wy powariowałyście do reszty?
- Nie wiem o czym mówisz. - Blake uśmiechnęła się niewinnie i pociągnęła mnie ze sobą na dół.
- Same będziecie się z tego tłumaczyć!
To było ostatnie, co usłyszałyśmy, zanim obie wpakowałyśmy się do samochodu.




Przyjechaliśmy na miejsce wyścigu w bardzo szybkim tempie, ponieważ było to całkiem niedaleko naszego domu. Byłam zaskoczona, że wybrali tak pospolite tereny, jak plac przed starą i opuszczoną fabryką. Poważnie, spodziewałam się czegoś bardziej ekstremalnego jak na wyścig motocyklowy, bo wiedziałam, że takie bywają naprawdę niebezpieczne.
Odetchnęłam więc z ulgą, sądząc, że nie może być przecież tak źle, skoro miejsce jest w miarę przyzwoite.
Jako pierwszy z samochodu wyszedł Calum i od razu zaczął się rozglądać za Lukiem i Michaelem, którzy przed wyścigiem mieli odebrać z warsztatu motor i pojechać nim na krótką testową przejażdżkę.
Złapałam Blake za rękę i wyciągnęłam z wnętrza pojazdu, pozwalając Ashtonowi odjechać i zaparkować w bezpieczniejszym miejscu. Od razu moje oczy łapczywie chwytały każdy widok przede mną. Nigdzie jednak nie mogłam zauważyć Luke'a, przez co zaczęło robić mi się niedobrze ze stresu.
- Chodźcie, zajmiemy miejsce. - powiedział do nas Calum i machnął ręką, żebyśmy poszły za nim, co od razu zrobiłyśmy.
- Nie czekamy na Ashtona? - zapytała Blake, krzywiąc się, kiedy przeciskaliśmy się przez tłum.
- Ashton wie jak nas znaleźć.
Brunet obejrzał się za siebie, a widząc, że ledwo dajemy radę z przedostaniem się przez gromadę ludzi, chwycił Blake za rękę, żeby przypadkiem nas nie zgubić.
Parę osób od razu nas zauważyło i rozpoznało, przez co całą drogę słyszeliśmy głupie komentarze i wyzwiska, ale starałam się nie zwracać uwagi na te docinki. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz ktoś nazywa mnie dziwką. Blake raz wydarła się na chłopaka, który próbował rzucić w nią puszką, ale jakiś inny mężczyzna przywalił mu w twarz i całe szczęście, nie miała okazji dokończyć swojej kłótni z tym wrednym typkiem.
Hood wytłumaczył nam, że oprócz tego, że znajduje się tu mnóstwo ludzi Wayna, jest też także sporo graczy z ich 'teamu', jak to powiedział. Dlatego właśnie możemy czuć się bezpieczne, bo tak samo jak tamten mężczyzna, staną w naszej obronie.
- Gdzie Luke? - to było pierwsze, o co zapytałam, kiedy znaleźliśmy się przy mecie.
Obok samochodu Ashtona stał jedynie on sam i Michael, popijający browara. Nigdzie nie mogłam dostrzec blond włosów, których widok w tym momencie były mi wyjątkowo potrzebny, żebym mogła przetrwać tą mękę.
Luke nie raz stawał w mojej obronie i uratował mnie z opresji, dlatego to właśnie przy nim czułam się bezpiecznie i mogłam mieć pewność, że nic mi się nie stanie. Bez niego nie byłam w stanie się uspokoić.
- Zaraz będzie. - zapewnił mnie Ashton, na co pokiwałam niepewnie głową i stanęłam między nim a Cliffordem, opierając się o maskę samochodu.
- Wow. Ile tu ludzi. - zachwyciła się Blake, wychylając zza Caluma – Nigdy nie byłam na takim wyścigu.
Blondynka podeszła do swojego chłopaka i objęła go w pasie, wtulając głowę w czarny podkoszulek. Michael uniósł brew wysoko, zauważając jak jest ubrana, ale za nim się odezwał, Blake go uprzedziła.
- Jeżeli masz mi zacząć prawić kazania na temat mojego wyglądu, to od razu ci mówię, żebyś sobie odpuścił. - powiedziała stukając go w nos i uśmiechając się słodko. - I tak cię nie posłucham.
- Mówiłem ci, że nie lubię, kiedy inni faceci ślinią się na twój widok. - szepnął cicho, ale na jego nieszczęście usłyszeliśmy to, przez co każde z nas wybuchnęło śmiechem.
- Inni mogą patrzeć i zazdrościć, Mikey. - jej głos brzmiał pewnie i uwodzicielsko, a ręka wylądowała na policzku czerwonowłosego, skutecznie odwracając jego uwagę od nas – Ty możesz o wiele więcej… - mruknęła i wpiła się w jego usta, a mi już nie było do śmiechu.
Postanowiłam odwrócić się do nich plecami i nie próbować zrozumieć, co słowa mojej siostry mogły znaczyć, bo wiedziałam, że jedynie mnie to wkurzy. Zamiast tego rozglądałam się w poszukiwaniu Luke'a. Obiecał mi, że nie zostawi mnie, więc pewnie przyjedzie niedługo, jednak to nie zmieniało faktu, że coraz bardziej się denerwowałam.
Mój wzrok gorączkowo skanował każdą zauważoną osobę i szczerze mówiąc, zaczęłam tracić nadzieję.
Poczułam nagle uścisk na nadgarstku i przez chwilę myślałam, że to Luke, jednak ręka, która mnie trzymała była zbyt drobna. Odwróciłam się gwałtownie w stronę osoby, która tak bezczelnie zburzyła moją wizję przybycia Luke'a i oniemiałam.
Przede mną stała Price ze skruszoną miną, wpatrując się we mnie bez słowa. Mogłam stwierdzić, że bardzo się zmieniła. Jej włosy sięgały teraz tylko do ramion, a twarz była dwa razy chudsza niż zazwyczaj. Oprócz tego, pod jej oczami widniały fioletowe sińce.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, nie mogąc ukryć zaskoczenia w moim głosie.
- Przyszłam oglądać wyścig. Nie widać? - popatrzyła na mnie jak na idiotkę. Nic się nie zmieniła. – Co u ciebie, Heather?
- Co u mnie? Kurwa żartujesz sobie? - niekontrolowanie podniosłam głos, mało brakowało a zaczęłabym piszczeć – Wiesz jak się martwiłam? Dlaczego się nie odzywałaś? Nie miałam pojęcia co się z tobą dzieje! Mogłaś zadzwonić, cokolwiek… Musiałam się dowiadywać od obcych ludzi czy w ogóle żyjesz!
- Yhm, myślisz, że po tym co odwaliłaś, Ryan zgodziłby się na to, żebym odbierała od ciebie telefony?  - powiedziała, krzywiąc się. - Zrobiłaś niezły bałagan, w który nie chciałam się mieszać. To chyba oczywiste.
- Och… Nie wiedziałam. Miałaś przeze mnie jakieś problemy? - zmartwiłam się, ale dziewczyna pokręciła głową.
- Nie, jedynym problemem było to, że nie pozwolili mi się z tobą kontaktować. Ale już jest lepiej. - zapewniła mnie i zagarnęła w swoje ramiona, po czym dodała – A już na pewno po dzisiejszym wyścigu wszystko się wyjaśni.
- Co masz na myśli? - zapytałam, odsuwając ją na długość ramion.
Nie tylko dlatego, żeby móc patrzeć na jej twarz, ale również dlatego że czułam się dziwnie przytulając dziewczynę. Wydawała się jakaś inna, nienaturalna.
- Hey, Cora, tak? - przerwał nam Calum – Może się z nami napijesz?
Chłopak stanął między nami i oplótł mnie ramieniem, odsuwając jak najdalej od Price. Prawie dusiłam się w jego uścisku, ale nie mogłam nic zrobić tak mocno mnie trzymał. Coś tu zdecydowanie nie grało.
- Um, cześć. Właściwie nie wiem czy mogę … - powiedziała, przygryzając wargę.
Kątem oka zobaczyłam jak Ashton macha rękami w stronę Michaela, a miny chłopaków zdradzały, że czymś się przejęli i niekoniecznie chcieli dopuścić Price do mojego towarzystwa. Cholerni krętacze.
- Tak, chyba nie możesz, więc lepiej stąd idź. - burknął czerwonowłosy.
- Mikey! Nie bądź niemiły. - zgromiła go Blake, która nie zdawała sobie sprawy z tego, co chłopcy próbują zrobić.
- Ktoś mi powie co tu się dzieje? - zapytałam, ale Calum wsadził sobie moją głowę w pierś i udawał, że nie słyszy co do niego mówię.
- Powodzenia, szefie. - powiedział, przytulając mnie mocno. - Na pewno dacie radę.
- Wow. Ja już pójdę. - mruknęła Price – Odezwę się jeszcze, Heather. Wtedy wyjaśnimy sobie wszystko. Udanego wyścigu.
Kiedy Cora odeszła na bezpieczną odległość,  Hood poluźnił uścisk, a ja oderwałam się od niego i z całych sił przywaliłam w klatkę piersiową.
- Co to cholera było? - zapytałam wściekle.
- Co? - Hood udawał głupiego (a może nie udawał) – A to … Nic. Chciałem ci życzyć powodzenia na wyścigu. - wzruszył ramionami i wrócił do pica piwa wraz z Michaelem.
Nie miałam dużo czasu, żeby zastanawiać się nad tym jakim imbecylem był Calum, ponieważ usłyszałam ryk silnika i od razu wiedziałam, że zbliża się Luke. Odgłos dochodził z oddali, więc to nie mógł być nikt stąd, tym bardziej upewniłam się w swojej teorii. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam chłopaka.
Ludzie torowali mu drogę, ustępując w obawie, że któryś może zostać przejechany. Luke nie wydawał się ani trochę przerażony tym, że musi poruszać się motorem w takim tłumie. Ja bym chyba zeszła na zawał, a chłopak wręcz promieniał widząc ile osób patrzy z zazdrością na jego maszynę, ile dziewczyn obcina go wzrokiem z pożądaniem. Od razu było widać, że Luke to typowy gracz i to miejsce mu odpowiada. Właśnie na wyścigu czuje się dobrze.
Niebieskie tęczówki chłopaka odnalazły miejsce, w którym się znajdowaliśmy i od razu skierował się w naszą stronę. Nie minęły trzy sekundy, a stanął obok mnie i zszedł z motoru, opierając go na metalowej nóżce.
- Już myślałam, że się nie zjawisz. - zażartowałam, na co chłopak się uśmiechnął.
- Co ty, Davis. Przecież wiesz, że bym cię nie zostawił.
Luke całkowicie olał resztę, nawet się z nimi nie witając i podszedł do mnie.
- Wyglądasz pięknie. - mruknął, kładąc mi dłonie na biodrach i przysuwając mnie bliżej do siebie.
Nerwowo obejrzałam się dookoła, wiedząc, że pewnie większość osób (jak nie wszystkie) zebranych na wyścigu, właśnie na nas patrzą. Chciałam uniknąć plotek na mój temat, których i tak już sporo krążyło po mieście, dlatego delikatnie odsunęłam się od chłopaka.
- Luke, myślę, że nie powinniśmy… Tu jest tyle ludzi… - zaczęłam.
- Przestań się przejmować. Jesteś ze mną, więc nic ci nie grozi. - mruknął cicho, a ja rozluźniłam się na jego słowa.
- Mimo wszystko, wstrzymajmy się. - poprosiłam, a chłopak pokiwał głową i nie naciskał więcej.
- Skoro tak uważasz. - wzruszył ramionami – Możemy zawsze dokończyć w domu.
- Luke! - zaśmiałam się i uderzyłam chłopaka w ramię. - Przestań być taki nachalny.
- Nie mogę się przy tobie opanować, księżniczko. - uśmiechnął się zadziornie, a ja tylko pokręciłam głową. - Dobra, chodźmy wygrać ten wyścig.
- Jasne.
Chłopak chwycił za czarne rączki motoru i pchnął maszynę w stronę mety, gdzie mieli ustawić się wszyscy zawodnicy, a ja poszłam grzecznie za nim. Czułam na sobie wzrok wszystkich ludzi dookoła i z każdym krokiem robiło mi się coraz gorzej. Próbowałam się opanować i myśleć o czymś przyjemniejszym, ale nie potrafiłam wyrzucić z głowy wizji, w której ja i Luke rozbijamy się na pobliskiej ścianie i zostaje z nas jedna, wielka i cholernie czerwona mokra plama. 
Mój oddech przyspieszył z chwilą kiedy znalazłam się przy mecie, a ręce zaczęły się trząść.
- Wszystko w porządku, Heather? - usłyszałam Luke'a. Nawet nie wiedziałam, że na mnie patrzy. Co za wstyd…
- Um, tak. - powiedziałam, ukrywając ręce za plecami. - To mój pierwszy wyścig, trochę się stresuję.
- Poważnie? - blondyn rozszerzył oczy ze zdziwienia.
Pewnie pomyślał, że jako była dziewczyna jednego z najlepszych graczy w Sydney, nie raz brałam udział w wyścigu. Nic bardziej mylnego. Lubiłam oglądać jak chłopcy się ścigają, ale sama nigdy nie miałam okazji i nawet nie chciałam.
- W takim razie to będzie pierwszy z pierwszych razów, jakie cię ze mną czekają. - powiedział zadowolony – Nie martw się, będzie dobrze. Ufasz mi? - zapytał jeszcze, a ja przytaknęłam prawie się nad tym nie zastanawiając. - Więc chodź.
Luke pociągnął mnie bliżej maszyny, od której do tej pory starałam się trzymać z daleka. Chłopak stanął przed motorem, a następnie przerzucił przez siedzenie jedną nogę i wygodnie zajął miejsce. Wyglądał na nim naprawdę dobrze. Idealnie.
Przez chwilę zapomniałam co tu robię, ale Luke wyciągnął w moją stronę rękę i pomógł mi wsiąść, dzięki czemu nie wywróciłam się, robiąc sobie siarę przy tych wszystkich ludziach. Kiedy zajęłam miejsce za jego plecami, zajęło mi dech w piersiach. Byłam tak blisko jego nagich ramion i długiej szyi, że natychmiast zrobiło mi się gorąco.
Luke wcisnął mi w ręce skórzany pasek i dopiero wtedy oprzytomniałam.
- Co to? - zapytałam chłopaka.
- Zabawka na wieczór. - powiedział zalotnie, a ja rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, a szczęka prawie opadła mi na ziemię. Blondyn zaśmiał się głośno, widząc moją reakcję i dodał – Żartowałem. Musisz się do mnie przypiąć, nie chcę żebyś spadła.
- Och, ok. - mruknęłam.
Zrobiłam dokładnie to, o co mnie prosił i owinęłam nasze ciała paskiem, który mi dał i zapięłam sprzączkę, sprawiając, że teraz byłam praktycznie przyklejona do jego pleców.
W tym samym czasie na starcie pojawił się Wayn, również z jakąś dziewczyną przypiętą do swoich pleców. Spuściłam wzrok, choć byłam pewna, że nawet na mnie nie spojrzał.
- Hemmings! - usłyszałam dobrze znany mi głos, a moje ciało przeszły ciarki – Gotowy?
- Jak nigdy, Carter. Możemy zaczynać. - odpowiedział pewnie, a potem odezwał się do mnie – Obejmij mnie.
Natychmiast posłuchałam blondyna, zdając sobie sprawę, że to całkiem niezły pomysł i dzięki temu  będę choć odrobinę lepiej zabezpieczona przed upadkiem.
Oparłam głowę o plecy chłopaka i oddychałam głośno, próbując się uspokoić. Mój wzrok powędrował w miejsce, gdzie stał Wayn. Od razu zauważyłam, że jego ciało nabrało kształtów. Zrobił się większy, bardziej umięśniony. Jego twarz była pozbawiona wyrazu, chyba że patrzył na mnie. Wtedy pojawiała się na niej nienawiść i nutka upokorzenia. Ogólnie wyglądał inaczej, groźniej, bardziej bezwzględnie…
Na metę weszła ta sama, co zwykle dziewczyna i stanęła przed chłopakami, unosząc wysoko flagę. Ludzie zaczęli krzyczeć, a silniki zaczęły wyć. Rozejrzałam się w poszukiwaniu reszty zawodników i ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że nikogo nie ma, nikt się nie zbliża, nikt nie stoi za nami. Na starcie było tylko dwóch graczy – Luke i Wayn, a dookoła pijani kibice i skąpo ubrane panienki.
Wszyscy byli tak głośno, że ledwo co potrafiłam ich przekrzyczeć.
- Luke, nie rozumiem… Dlaczego jesteście tylko wy dwaj? - krzyknęłam chłopakowi do ucha – O co tutaj chodzi?
Nie odpowiedział.
W tle słyszałam odliczanie, więc jeszcze mocniej wtuliłam się w ciało blondyna. Silniki wyły nieznośnie, gazowane przez swoich właścicieli. Wszędzie unosił się czarny dym i czerwone iskry wystrzelanych rac. Zamknęłam oczy, żeby nie musieć patrzeć jak ruszamy z zawrotną prędkością i czekałam aż usłyszę głośne 'jeden', wypowiedziane przez tłum.
Już dawno przestałam czekać aż Luke mi odpowie. Skupiłam się na tym, co właśnie się działo. Całą moją uwagę zajmował strach, paraliżujący każdą część ciała. Gdyby nie ciepło ciała Luke'a, pewnie cała bym zesztywniała i nawet nie potrafiła się ruszyć.
Jedyne o czym potrafiłam teraz myśleć to o tym, kiedy dziewczyna przed nami upuści flagę.

*
Walczyłam z tym cały dzień i chyba niekoniecznie mi to wyszło. Na pewno w mojej głowie to wszystko wyglądało lepiej, ale tak jest chyba zawsze. Co wy myślicie o tym rozdziale? Wiem, że na niego czekaliście i mam nadzieję, że was nie zawiodłam.
Ostatnio zaczęłam myśleć o pewnym projekcie i jako, że ja bardzo pokochałam Make (Michaela i Blake) piszę o nich parę krótkich rozdziałów. Chcielibyście coś takiego zobaczyć? One nie będą wpływać nijak na fabułę i czas dodawania normalnych rozdziałów. Dajcie koniecznie znać.
No i ostatnie pytanie! Jak myślicie jak zakończy się wyścig? 

Dziękuje wam za wszystkie komentarze te tutaj jak i na twitterze. Uwielbiam was <3 
#RiskyPlayerFF

 

9 komentarzy:

  1. muszę to najpierw napisać: Blake to moja królowa
    "Calum zrobił smutną minę, widząc, że nikt go nie popiera i nie przytakuje mu, kiedy mówi, że jest świetny. " bejbi, ja się z Tobą zgadzam, jesteś świetny
    jak tylko przeczytałam, że Ashton i Luke mają bekę z zazdrosnego Michaela, to już zaczęłam się śmiać jak pojebana, a nie zdążyli jeszcze nic powiedzieć
    całe przemyślenia Luke'a o Heather: OMG OMG TO NAPRAWDĘ SIĘ DZIEJE
    ale najbardziej do mnie trafiło "zmieniła się w osobę, na której zależy mi w stopniu w jakim zależy mi również na chłopakach" <3
    co to kurwa za zakłady, o których Heather (i ja) nic nie wie, nieładnie Luke...
    "Nie patrz na nią takim wzrokiem, bo jeszcze w ciążę zajdzie." mwheh, Ashton nawet na trzeźwo mnie nie zawodzi
    Ashy wie o co cho, on też ich shippuje
    NO KIM JEST TEN NICHOLAS, LUKE, JA TEŻ CHCĘ WIEDZIEĆ
    za każdym razem jak Calum robi 'hehe' albo 'haha' to umieram, to moje ulubione cytaty z opo :)
    "- Cicho tam. - powiedział Hood – Wujek Calum się tobą zajmie dziecinko." odebrałam to w bardzo seksualny sposób...
    "dodała ciszej, łapiąc mnie za rękę" łoooot
    ps. Heather jesteś takim słodziaczkiem, nie mogę
    Blake ubierająca czerwoną bluzkę, bo pod kolor włosów jej chłopaka, to jest to XD
    " Więc ty możesz miziać się z Lukiem" MIZIAĆ SIĘ. Blake mimo tego, że ubiera skąpe ciuchy i wgl, to kojarzy mi się czasem z taką niewinną, jezu kocham ją naprawdę <3
    "Niewiele brakowało a by zwymiotował, więc sądzę, że było ostro." TAK BARDZO SIĘ ŚMIEJĘ
    MICHAEL POWIEDZIAŁ, ŻE JĄ KOCHA. przyślij karetkę, bo topię się we własnych łzach (naprawdę zaczęłam płakać)
    ahahhah Heather komplementująca spodnie Caluma XD
    daddy Ashton
    mówiłam to już chyba sto razy, ale Heather jest taka uroooocza
    "Inni mogą patrzeć i zazdrościć, Mikey. Ty możesz o wiele więcej…" to jest najlepsza rzecz w całym moim życiu, dziękuję Ci za to #makeaf
    ZASTANAWIAŁAM SIĘ CO Z CORĄ I CZY SIĘ W OGÓLE JESZCZE POJAWI
    nie ufam jej ani trochę, bitch coś kręci
    "Calum wsadził sobie moją głowę w pierś i udawał, że nie słyszy co do niego mówię" mój mistrz
    "Hood udawał głupiego (a może nie udawał)" też mi się wydaje, że nie udawał...
    "- Wyglądasz pięknie. - mruknął, kładąc mi dłonie na biodrach i przysuwając mnie bliżej do siebie." łooooot asjdisdfj
    "Jesteś ze mną, więc nic ci nie grozi." awwww
    oni już praktycznie są parą <3
    "W takim razie to będzie pierwszy z pierwszych razów, jakie cię ze mną czekają" ekhem ekhem ]:->
    "i długiej szyi" CHYBA SIĘ ZAINSPIROWAŁAŚ SWOJĄ IKONKĄ, CO XD
    kurwasz, miałam nadzieję, że jeszcze w tym rozdziale będzie cały wyścig, jak mogłaś

    co Ty gadasz, śmiałam się co chwilę i nawet się popłakałam (make moja miłość największa), no i dowiedziałam się więcej co czuje Luke do Heather, z czego jestem bardzo zadowolona <3
    czy chciałabym zobaczyć rozdziały o Make? myślę, że już znasz odpowiedź na to pytanie, ale... tak, tak, tak, tak, tak, tak. nie mogę się tego doczekać. czuję, że będę dużo płakać...
    hm, chciałabym, żeby Luke wygrał wyścig, ale dlatego myślę, że może wygrać Wayn... mam nadzieję, że się mylę

    a teraz czekać tydzień, chlip chlip, nie wiem, czy to przeżyję

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg, boskie! *. * czekam na następny!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty! Czekalam i sie doczekalam ! Czekam na nexta ! OMG ! Jestem ciekawa jak skaczy sie wyscig i co to za tajemnica :)
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O BOŻE TEN ROZDZIAŁ JEST IDEALNY!!!
    Nie wytrzymam tygodnia jeju kxnxjsnejzke
    Mam nadzieję że Wayn nic nie odpierdoli...

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś czuję, że Heather dowie się tego wszystkiego szybciej niż przypuszcza Luke.
    Wspólczuje jej, gdy dowie się tego wszystkiego. Na pewno będzie miała żal do chłopaka. Ale cóż, za błędy się płaci.
    Co do wyścigu mam kilka pomysłów na to jak może się skończyć. Wole poczekać na następny i dowiedzieć się czy moje przypuszczenia były słuszne.

    Co do rozdziału świetny. W końcu doczekałam się tego wyścigu.

    Życzę weeeny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kjzdhbgkzj! bosko.

    OdpowiedzUsuń
  7. O KURWA. Zawsze po twoich rozdziałach umieram *-* Są idealnie długie , idealnie napisane ! Trzymaj tak dalej :D
    Tak sobie leżę i myślę "Oby byl rozdział Heather i Luka,proszę, niech będzie rozdział". I jak zobaczyłam że jest rozdział to się ucieszyłam jak małe dziecko :D
    Pomysł opowiadaniem z Make'iem jest świetny. Więcej twoich rozdziałów - lepsze życie :D
    kocham cie i życzę szczęścia :D ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Heather dowie się prawdy prędzej czy później, a wtedy współczuje Luke'owi. Ale jeśli on wygra to może się wydać o co chodziło. A wtedy Heather będzie miała do nich wszystkich żal.
    Pożyjemy zobaczymy co się wydarzy.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę weeny. :)

    OdpowiedzUsuń