wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział jedenasty.

Otworzyłam drzwi od samochodu i wyszłam na parking. Było chwilę po dwunastej, więc miałam na sobie tylko legginsy i krótką koszulkę. Słońce niemiłosiernie grzało. Rozejrzałam się dookoła, niewiele osób kręciło się tu o tej porze, pewnie przez pogodę. Wychodzenie w taki skwar to istne samobójstwo.
Stałam przed komisariatem wraz z Ryanem i Georgem, którego widziałam po raz pierwszy w moim życiu, choć po rozmowie jaką chłopcy prowadzili podczas jazdy samochodem mogłam wywnioskować, że nie był nikim nowym w ich ekipie. Uświadomiłam sobie wtedy, jak mało wiedziałam o tym, z kim i czym zajmuje się Wayn. Odpędziłam te myśli, kiedy dłoń jednego z nich wylądowała na moim ramieniu.
- Wszystko w porządku? - George posłał mi zmartwione spojrzenie. Od jego rudych włosów odbijały się promienie słoneczne.
- Tak, jest dobrze. Po prostu wydaje mi się, że nie widziałam go tak długo ... Strasznie się stęskniłam.
George pokiwał głową ze zrozumieniem.Odwróciłam głowę i mój wzrok zatrzymał się na drzwiach wejściowych, w których za chwilę miał pojawić się Wayn. Zrobiłam krok do przodu, żeby subtelnie zrzucić z siebie dłoń rudego chłopaka. Widziałam jak Ryan, siedząc na masce swojego samochodu, uważnie mi się przyglądał. Niby nic nowego, byłam przyzwyczajona do ciągłego kontrolowania, ale tym razem było inaczej. Mogłam w wyrazie jego twarzy wyczytać przesłanie. 'Mam cię na oku'.
Poczułam się nagle nieswojo, więc splotłam ze sobą palce i nerwowo przygryzam wargę w oczekiwaniu. Spod czujnego oka Rayana ratuje mnie dwójka policjantów przechodząca koło nas. Mężczyźni popatrzyli na nas podejrzliwie, oglądając się przez ramię.
- Panowie, tutaj nie wolno palić. - odezwał się jeden, podchodząc do Georga, który właśnie zaciągał się dymem z uśmiechem.
Chłopcy chyba właśnie na to czekali, bo na ich twarzach pojawił się wyraz chorej ekscytacji. Od razu wdali się w dyskusje z policjantami, kierując do nich krzywe teksty rodem z filmów o tematyce więziennej.
Przewróciłam oczami, nie chciałam słuchać tego wszystkiego, ani tym bardziej mieszać się w ich 'potyczkę'. Zostawiłam ich samych sobie, bliżej podchodząc do wejścia. Ile to może trwać? Jak długo jeszcze będę tu czekać?
Wayn pojawił się w drzwiach i jego wzrok od razu mnie wyłapał, zupełnie jakby wiedział, że stoję dokładnie w tym miejscu. Serce przestało mi bić na moment i czułam, że robi mi się słabo. Sekundy mijały, a brunet był coraz bliżej. Z każdym krokiem dokładniej widziałam jego sylwetkę. Był wychudzony i strasznie blady. Pod oczami wisiały mu sine worki, zapewne nie spał tam dużo. Dresy miał brudne, a koszulkę całą pogniecioną ze śladami krwi gdzieniegdzie.
Przełknęłam głośno ślinę, a do moich oczu napłynęły łzy. Jak mogłam pozwolić, żeby spędził tam tyle czasu, to moja wina ...
W końcu Wayn znalazł się na tyle blisko, żeby złapać mnie w objęcia. Oplotłam ręce wokół jego szyi. Ogarnęła mnie ulga. Miałam ochotę na niego wskoczyć i wycałować, ale widząc siniaki na rękach, wolałam nie ryzykować. Kto wie, co kryło się pod tym T-shirtem, na pewno nie obchodzili się z nim tam jak z jajkiem.
- Tęskniłem. - szepnął tak, żebym tylko ja mogła to usłyszeć.
Złożył pocałunek w zagłębieniu mojej szyi, a ja zaśmiałam się głośno. Byłam szczęśliwa, że mogłam znów go dotykać. Musnęłam niepewnie jego wargi, nie wiedząc, czy pasuje mu takie publiczne okazywanie czułości. Nie mogłam się jednak powstrzymać przed tym drobnym gestem. 
Wayn podniósł mnie do góry i wpił się w moje usta tak zachłannie, jak jeszcze nigdy. Nie widzieliśmy się ledwo ponad tydzień, ale wiedziałam, że dla niego, tak samo jak i dla mnie, to była cała wieczność.
- Chodźmy stąd. Mam już dość tego miejsca.
Odłożył mnie ponownie na ziemię i oplótł ręką w talii, odwracając się do chłopaków.

Całą drogę do domu słuchałam opowieści o tym, jak wyglądała odsiadka Wayna. Chłopcy pełni ekscytacji na zmianę cieszyli się i gratulowali brunetowi lub przeklinali ze zdenerwowania, kiedy Wayn zdradzał kolejne mroczne wątki. Na przesłuchaniu nie chciał nikogo wydać, co wiązało się z tym, że nieźle się nad nim znęcali wciągu pobytu w celi. Przyznał się, że kilka razy z bólu stracił przytomność, ale policjanci nie pozwalali mu odpłynąć na długo.
Wayn mówił coraz to więcej, ale nie musiałam tego wszystkiego słuchać. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na niego, żeby wiedzieć, że wcale nie było przyjemnie. Poczułam się przez to jeszcze gorzej niż wcześniej.
Dojechaliśmy pod dom i skierowaliśmy się do jego wnętrza. Jak się okazało chłopcy postanowili spędzić dzisiejszy wieczór tutaj, świętując powrót Wayna z odsiadki, dlatego zaprosili jeszcze parę innych osób. Zajęli miejsce w salonie, kontynuując ten sam temat i popijając whiskey. Nie zrażał ich fakt, że nie było nawet pierwszej.
Zostawiłam ich samych sobie, nie chcąc patrzeć jak się upijają i poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia kanapek na drogę dla Blake, już dzisiaj miała wrócić do domu.
Na samą myśl ścisnęło mnie w żołądku. Przyzwyczaiłam się do tego, że codziennie musiałam ją budzić, zeby nie przespała całego dnia i do tego ile musiałam stać pod łazienką, zanim ona z niej wyszła. Dwa tygodnie, a ja już nie wyobrażam sobie dnia bez wypicia kawy w jej towarzystwie. Widywałam ją tak rzadko, a to przecież moja siostra.
Posmarowałam masłem ostatnią kanapkę, kiedy Blake zbiegła ze schodów, zatrzymując się w korytarzu, żeby ubrać buty. Wytarłam dłonie ściereczką i podeszłam, stając w drzwiach i obserwując jej poczynania.
- Idziesz gdzieś? - zapytałam, kiedy się wyprostowała - Za godzinę masz autobus. - poinformowałam.
- Nie martw się, na pewno zdążę. - powiedziała, poprawiając bluzkę - Muszę pożegnać się tylko z ...
Blake urwała i zbladła, patrząc w punkt gdzieś nad moją głową. Spojrzałam w to samo miejsce, ciekawiło mnie, co wprawiło moją siostrę w ten nagły stan otępienia. Za nami stali chłopcy, którzy wyszli z salonu prawdopodobnie z zamiarem udania się na fajkę.
W ciągu tej krótkiej chwili w naszym domu nazbierało się sporo osób, choć nie byłam pewna jak to się stało. Salon był wypełniony ludźmi. Niektórych znałam dobrze, innych tylko z widzenia, kiedy wyłapywałam ich twarze na minionych wyścigach.
- Z kim, Blake? - Ryan znalazł się tuż przy nas, chwiejnym krokiem zataczając kółka - Z kim idziesz się pożegnać?
Odwróciłam się i zasłoniłam ciałem blondynkę, nie zastanawiając się za dużo. Widziałam po oczach chłopaków, że wypity alkohol zaczął działać, przez co zachciało im się zaczepek. Bałam się, że mogli zrobić coś głupiego. Blake nie była przyzwyczajona do takiego zachowania. Nie żyła z nimi tak długo, jak ja.
- Powiesz nam, Blake? - dopytywał, a w jego głosie dało się wyczuć gniew.
Blake skuliła się za mną, szukając poczucia bezpieczeństwa i pokręciła głową.
- Z nikim. Nieważne. - wydukała, chowając twarz w moje plecy.
Ryan nie wykazywał żadnej chęci, żeby odpuścić mojej siostrze, więc chwilę później znalazł się jeszcze bliżej nas. Jego alkoholowy oddech spowił nas obie, a zamglony wzrok, wyrażał coś w stylu gniewu połączonego z podekscytowaniem. Poczułam się niekomfortowo, stojąc między nim, a Blake, otoczona innymi chłopakami z gangu.
- Wayn ... - spojrzałam na bruneta, który stał przy ścianie z założonymi rękoma i przyglądał się sytuacji.
Miałam nadzieje, że przywróci swojego przyjaciela do porządku, bo to przestało być zabawne i mimo stanu upojenia, zrobi coś z tą sytuacją. Skierowałam więc pełen nadziei wzrok na chłopaka i próbowałam mu przekazać bez słów, że ma się tym zająć. Byłam pewna, że mnie zrozumiał.
- Ryan, daj dziewczynie spokój. - w końcu się odezwał, robiąc parę kroków w naszą stronę.
Brat Cory zmienił swój cel i zezował teraz wzrokiem na mojego chłopaka. Zaśmiał się krótko, a włosy stanęły mi dęba. Poczułam jak Blake sztywnieje, więc złapałam ją za dłoń. Trzymaj się.
- Naprawdę nie interesuje cię z kim szlaja się ta młoda? - Ryan nie odpuszczał, zaczynał mnie naprawdę irytować - Dziewczyna robi ci niezłą opinię na mieście, spotykając się potajemnie z Cliffordem.
Ryan mówił głośno, więc automatycznie wszystkie oczy w zasięgu widzenia, skierowały się na nas. Zapowiadało się niezłe widowisko.
Ja sama odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na Blake. W oczach siostry szukałam wyjaśnienia i kiedy zobaczyłam, jaka była przerażona, zrozumiałam, że to wszystko była prawda. Od początku było wiadome, ze ona i Michael się polubili, ale nie sądziłam, że to właśnie do niego wymykała się w nocy.  Miałam ochotę palnąć ją w łeb, lecz zdałam sobie sprawę, że sama nie byłam lepsza. Oby tylko ta sytuacja nie wyszła na jaw.
Żałowałam, że nie wiedziałam tego wcześniej, bo teraz byłam zbyt zszokowana, żeby jakkolwiek zareagować.
- Potajemnie? - wtrącił ktoś z grupki stojącej pod oknem - Nie zauważyłem, żeby się z tym specjalnie kryli.
Wayn zacisnął mocno szczękę, a dłonie uformował w pięści. Otworzyłam szeroko oczy ze strachu i cofnęłam się o parę kroków, popychając Blake w stronę wyjścia z domu. Chciałam wypchnąć ją za drzwi i kazać uciekać jak najdalej. Sytuacja była beznadziejna, czułam to. Gdyby nie obecność chłopaków, Wayn może i byłby w stanie odpuścić Blake, jednak oni tu byli. Nic nie było gorsze dla mojego chłopaka od upokorzenia przed znajomymi, a to właśnie zrobiła blondynka. Upokorzyła go, nie szanując jego zasad, spotykając się z wrogiem.
- Wayn, proszę ... - Blake wydukała ze łzami w oczach, ale kazałam jej się zamknąć. Tylko pogarszała sprawę.
Brunet odłożył pustą szklankę po whisky na blat i wytarł usta, żeby zaraz ruszyć w naszą stronę szybkim krokiem. Blake, nie posłuchała mnie i mimo wszystko, zaczęła płakać, wciąż przepraszając. Usilnie próbowałam złapać z Waynem kontakt wzrokowy, lecz on skutecznie tego unikał. Co chwila ktoś rzucał uszczypliwe komentarze, ale byłam zbyt zajęta, żeby zwrócić uwagę kto.
- Przegrał wyścig, przegrał życie ... już nawet dziecka nie potrafi upilnować...
- Jak ktoś taki, może nam rozkazywać ...
Poczułam jak łapska Georga oplatają mnie w pasie i odciągają od mojej siostry, torując drogę Waynowi. Zaczęłam wyrywać się jak szalona, a im bliżej Blake, znajdował się brunet, tym mocniej byłam wkurzona. Już się nie bałam.
- Wayn, może czas przejść na emeryturę ...
- Dobry pomysł, niech ktoś inny zajmie się sprawami gangu, skoro dla Wayna to takie trudne ...
Te głosy doprowadzały mnie do szału. Miałam ochotę krzyknąć, żeby się zamknęli, żeby wynieśli się z mojego domu i zeszli z mojej siostry. Ona była niewinna, a to wszystko jej nie dotyczyło.
Podniosłam nogę do góry i pietą wycelowałam prosto w krocze rudzielca. George złapał się za rozporek przeklinając głośno, a ja pobiegłam za Waynem, który był niebezpiecznie blisko blondynki. Złapałam jego nadgarstek i próbowałam odciągnąć, kiedy jednym ruchem z łatwością odepchnął mnie w ramiona, tym razem, Raya.
Myślałam, że pęknie mi serce. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, co potęgowało mój ból, bo widziałam każdy szczegół tego zajścia.
Brunet znalazł się przy Blake, kiedy ta właśnie łapała za klamkę i próbowała uciec. Była przerażona jak nigdy. Nie pozwolił jej na to i szarpnął w swoją stronę. Drzwi otworzyły się i trzasnęły głośno o ścianę. Blake wylądowała plecami na ziemi, a Wayn rozstawił nogi po obu stronach jej ciała i kucnął nad nią.
- Nie chcesz tego robić. - szepnęłam sama do siebie - Wiem, że nie chcesz.
Wayn zawahał się na chwilę, ale byłam pewna, że tylko ja to dostrzegłam. Reszta była zbyt pijana, żeby dostrzec taki szczegół. Urosła we mnie nadzieja, że Wayn się opamięta.
- Tak odwdzięczasz się za to, że pozwoliłem ci tutaj mieszkać? - na twarz Blake wstąpił grymas, lecz nie mogłam ocenić czy to ze strachu czy od zapachu alkoholu z jego ust. Wayn chwycił jej blond włosy i podniósł do góry, zmuszając by popatrzyła mu w oczy - No jak jest, hm?
Miał zbyt spokojny głos. To nie wróżyło dobrze.
- Prze-pra-szam nie-mia-łam po-ję-cia ni-gdy nie zro-bi-ła-bym te-go nie-wie-dzia-łam - Blake zanosiła się płaczem. To był najgorszy widok w moim życiu.
Po domu rozległ się głośny śmiech zebranych. Nienawidziłam ich w tym momencie tak bardzo, jak jeszcze nigdy w całym moim życiu.
Wayn podniósł ją z ziemi i sam wyprostował się, po czym zwolnił uścisk. Jego ruchy nasuwały na myśl tylko jedno. Zaraz ją uderzy.
Zaczęłam wydzierać się i krzyczeć jakieś wyzwiska, których teraz nie mogę sobie przypomnieć, ale to zwróciło na mnie uwagę Wayna.
Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, jakby chciał przekazać, że nie ma wyboru. Miał. Cholera nie musiał tego robić. Nie powinno obchodzić go co pomyślą inni. Blake i ja byłyśmy jego rodziną, nie miał prawa nas krzywdzić.
Na szczęście moja siostra nie była głupia i wykorzystała chwilę, w której Wayn się rozkojarzył, patrząc na mnie. W biegu chwyciła torebkę i minęła próg domu, by zniknąć gdzieś za zakrętem.
- Ty pieprzony sadysto. - wysyczałam, gdy tylko Rayan mnie puścił.
Wtedy Wayn po raz kolejny  na mnie spojrzał, a w jego wzroku nie mogłam dostrzec zupełnie nic. Miał puste oczy, bez wyrazu. Nawet nie było mu kurwa przykro. Nie wytrzymałam i kiedy pokonałam wystarczającą odległość, moja ręka wylądowała na jego policzku zostawiając czerwony ślad.
Wayn złapał się za bolące miejsce i odwrócił, by odprowadzić mnie wzrokiem, kiedy biegłam drogą za Blake.
_______________________________________________
W końcu udało mi się to skończyć, ufff, co za ulga!
Walczyłam ze sobą, żeby nie prowadzić tak szybko, akcji, którą mam zaplanowaną i zrobić parę notek 'zapychaczy', ale ja tak chyba nie mogę. Lubię jak coś się dzieje.
No więc, oto jest i rozdział.
Co sądzicie o Waynie? ;)

Mój nowy blog - Loving you is illegal



4 komentarze:

  1. Blake, bejbi :(
    ugh, nie lubię Wayna, ale widać, że to głównie przez presje innych się tak zachowuję i nie chce stracić swojej pozycji ani dobrej opinii
    mam nadzieję, że Michael komuś wpierdoli

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa! Czekam na nastepny ! ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. ale emocje... jezu nmg się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, to jest świetne!
    Nie mogę się doczekać następnego. :)
    Mam nadzieję, że Luke jej teraz pomoże, bo na Wayna nie ma co liczyć.
    Miłego pisania :)

    OdpowiedzUsuń