piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział dziewiąty.

Ledwo otworzyłam oczy, a już czułam silną potrzebę, żeby zamknąć je z powrotem. Słońce wpadało przez odsłonięte rolety, więc wywnioskowałam, że nie spałam długo, gdyż wciąż jest wcześnie. Nie czułam się też specjalnie wypoczęta. Podniosłam się z kanapy i oparłam na łokciach, żeby mieć lepszy widok.
Moim oczom ukazała się sylwetka przyjaciółki. Pierce stała przede mną i po jej minie stwierdziłam, że była na mnie wściekła. To nie będzie przyjemna rozmowa.
Dziewczyna założyła ręce na piersi i patrzyła na mnie wymownie. Udawałam, że nie zauważyłam jej zachowania i uśmiechnęłam się sennie w nadziei, że da mi święty spokój i pozwoli spać dalej. Za dużo działo się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, żebym teraz jeszcze musiała słuchać wywodów blondynki.
Cora zaczęła machać nerwowo rękoma i poruszać bezdźwięcznie ustami, żeby nie zbudzić śpiącej obok mnie Blake. Dopiero, gdy przypomniałam sobie, że siostra spała koło mnie, ostrożnie podniosłam się z miejsca. Za niemą komendą Price, udałam się do kuchni.
- Może wytłumaczysz mi to wszystko? - powiedziała przez zaciśnięte zęby od razu, gdy znalazłyśmy się poza zasięgiem uszu mojej siostry - I nie udawaj głupiej. Dobrze wiesz o co chodzi, nie wymigasz się. - dodała, kiedy otwieram usta, żeby zacząć się tłumaczyć.
A więc jednak nie ominie mnie temat wyścigu i tego, co działo się potem. Wcale nie chciałam o tym rozmawiać, bo jak mam wytłumaczyć przyjaciółce to wszystko, kiedy sama nie wiedziałam, co tak właściwie się stało? Jednak okłamywanie jej nie miało większego sensu.
Złapałam za butelkę wody, stojącej na blacie. Nie otworzyłam jej, tylko nerwowo zdrapywałam naklejkę.
- Ja sama nie wiem ... - powiedziałam i unikam jej wzroku. Mógłby mnie zabić.
- Nie wiesz? Ty nie wiesz. Oczywiście! - podniosła głos, ale nie starałam się jej uspokoić, bo wiedziałam, że to nic nie da - Nie wiesz, dlaczego przez cały wyścig Luke i jego frajerzy gapili się na ciebie? Nie wiesz, dlaczego jeden z nich porwał Blake? Nie wiesz, dlaczego do cholery nie odbierałaś telefonów i nie dałaś żadnego znaku życia, żeby później jak gdyby nigdy nic wrócić do domu i pójść spać. Nie wiesz?
Z każdym słowem coraz głośniej krzyczała, co spowodowało, że Blake pojawiła się w progu i popatrzyła na nas nic nierozumiejącym spojrzeniem. Jeszcze tego brakowało, żeby była świadkiem kłótni między nami.
Widok siostry trochę uspokoił  Pierce, ale wciąż buzowały w niej emocje. Ostrożnie ułożyłam słowa w myślach, żeby nie palnąć niczego głupiego i nie zmusić przyjaciółki do kolejnych krzyków.
- Posłuchaj, przepraszam, że się nie odezwałam. - zaczęłam niepewnie, bo dwie pary oczu uważnie mi się przyglądały - Tyle się działo, że nawet o tym nie pomyślałam. I wiem, jestem okropną przyjaciółką, że pozwoliłam ci się tak martwić. Ale już wszystko w porządku.
- Nie wiem czy w porządku jest zabawianie się z obcymi facetami, kiedy twój własny siedzi na komisariacie i składa zeznania.
Ton Price stracił na mocy i teraz po prostu wiał chłodem. Wolałabym już żeby krzyczała.
Krew napłynęła mi do twarzy i skóra zrobiła się czerwona ze wstydu. Co się ze mną dzieje? Zapomniałam o najlepszej przyjaciółce i o chłopaku na rzecz czwórki kolesi, których tak naprawdę w ogóle nie znałam. Czułam się okropnie. Zdawałam sobie sprawę z tego, co robiłam i wiedziałam, że moje zachowanie nie stawiało mnie w korzystnym świetle. Jednak kiedy myśli, które od dawna krążyły mi po głowie, zostały wypowiedziane na głos, do tego przez bliską mi osobę, dotarło do mnie, że zachowuje się jak zwykła szmata.
- Hej! - Blake stanęła pomiędzy mną a Price - Przestań się na niej wyżywać. To nie jest wina Heather, że próbowała nie zostać złapaną przez policje.
- Blake, nie wtrącaj się. - nakazałam siostrze - Idź do siebie.
Nie chciałam, żeby przez moją głupotę, Blake pokłóciła się z Corą. Chciała mnie bronić, nie winię jej za to, ale Price miała racje.
Dziewczyna nie zaprotestowała i wyszła ze skwaszoną miną. Znów zostałyśmy same. Cora opadła na krzesło tuż za jej plecami i opuściła ręce w geście bezradności.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, a ona pokręciła głową i prychnęła. - Ray wie?
- Oczywiście, że wie. Przecież nie jest ślepy, widział co się stało. - miałam ochotę płakać - Wkręciłam mu jakiś kit o tym, że ten czerwonowłosy typek to stary kumpel Blake ze szkoły, dlatego wsiadła z nim do auta. Nie wiem czy w to uwierzył.
- Mimo wszystko dzięki. - podeszłam do niej i klęknęłam, kładąc głowę na jej kolanach.
Widziałam, że jej wzrok złagodniał, a twarz opuściło napięcie. Dłonie Pierce wylądowały w moich włosach i powoli masowały mi głowę.
- Nie wiem jak długo chcesz to ciągnąć, ale jeżeli to wyjdzie, wszystko się posypie.
- To już się więcej nie powtórzy. - obiecałam, pewna swoich słów.
Cora westchnęła i objęła mnie mocno. Wypuściłam powietrze, myślałam, że skończy się gorzej. Kiedy już zapominam o całej sytuacji i spokój zajął miejsce zdenerwowaniu, Cora odezwała się po raz kolejny.
- Lepiej się zastanów, co powiesz Waynowi, kiedy go wypuszczą.










- Ile? - zapytałam trochę za głośno, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
- Pięć tysięcy, panno Davis. - powtórzył mężczyzna - Pięć tysięcy albo odsiadka do zakończenia śledztwa.
Policjant uśmiechnął się, a tłuste fałdy na jego szyi zrobiły się jeszcze bardziej widoczne. Cała rozmowa najwyraźniej bardzo go cieszyła, bo wciąż obnażał swoje krzywe zęby w uśmiechu. Parę osób przy biurkach, znajdujących się w tym samym pomieszczeniu, odwróciło głowy i patrzyło w naszą stronę.
- Nie ma innej opcji? - odezwałam jak najmilej potrafiłam i starałam się zwalczyć chęć rzucenia w mężczyznę czymś ciężkim. - Jakieś prace społeczne, cokolwiek?
Mężczyzna poprawił pasek, który ledwo opasał jego ogromne ciało i podciągnął wyżej spodnie. Przez chwile zastanawiał się, a we mnie urosła nadzieja. Pięć tysięcy kaucji to zbyt dużo jak na moją kieszeń. Co prawda miałam trochę oszczędności, ale one w życiu nie pokryją tak sporego rachunku.
- Niestety, ale tak jak mówiłem, gotówka lub odsiadka.
- To są kurwa jakieś żarty. - rzuciłam nim zdążyłam się opamiętać.
Podniosłam się z miejsca i poprawiłam pasek torebki na moim ramieniu. Nim ktokolwiek zareagował, posłałam ostatnie, wściekłe spojrzenie mundurowemu i opuściłam komisariat.
Wyszłam na zewnątrz i stanęłam między dwoma kolumnami podtrzymującymi dach nad wejściem do budynku. Było ciepło, ale wiał silny wiatr, więc przywarłam plecami do jednego z filarów. Z kieszeni wyciągnęłam komórkę i paczkę fajek. Odpaliłam jednego papierosa, żeby uspokoić nerwy i zebrać myśli. Już gdy wypuszczam dym, czułam się znacznie lepiej. Zaczęłam zastanawiać się, jak rozwiązać tą sytuacje.
Miałam odłożone pieniądze z paru ostatnich napraw, ale nie pokryją nawet połowy wartości kaucji. Zebranie takiej sumy zajęłoby mi sporo czasu, a nie mogłam pozwolić Waynowi męczyć się w nieskończoność. Musiałam wymyślić coś sensownego.
Spojrzałam na ekran telefonu, na którym wyświetliły się imiona wszystkich osób z grupy kontaktów i wertowałam wzrokiem każde nazwisko. Po kolei odrzucałam pozycje i w myślach zapisywałam sobie osoby, do których mogłam zwrócić się o pomoc.
Pierwszą i najpewniejszą osobą był Rayan.  Wykręciłam więc potrzebny mi numer i przyłożyłam telefon do ucha. Usłyszałam sygnał połączenia, a już po chwili dobrze znany mi głos.
- Jak sytuacja? - Ray od razu przeszedł do rzeczy.
- Właśnie rozmawiałam z policją. Trzeba wpłacić kaucję, nie ma innej opcji. - powiedziałam, a ręka trzęsła mi się, kiedy podnosiłam fajkę do ust. - Potrzebuje pieniędzy, Ray.
- Mam trzysta dolarów, nic więcej.
- Kaucja wynosi piec tysięcy. - głos mi zadrżał, choć usilnie próbuję go opanować.
Ray wciągnął mocno powietrze i zapadła cisza. Tak jak myślałam, byliśmy w czarnej dupie, bo żadne z nas nie miało wystarczająco kasy, żeby wykupić Wayna. Powoli kierowałam się przez środek parkingu do miejsca, gdzie zaparkowałam samochód. Kostka wciąż dawała o sobie znać, ale miałam za dużo spraw na głowie, żeby się nią przejmować.
- Wpadnij później po pieniądze. - odezwał się w końcu. - Jeszcze podzwonię po ludziach, może uda się coś ogarnąć.
- Dzięki, Ray. - powiedziałam z wdzięcznością, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam telefon do kieszeni spodni.
Następnie przez dobre pół godziny dzwoniłam do wszystkich możliwych osób, od których mogłabym pożyczyć pieniądze, jednak każda rozmowa kończyła się w ten sam sposób - fiaskiem.
Zrezygnowana wróciłam do domu, może tam wpadnę na jakiś lepszy pomysł.

______________________________________________________________
Rozdział pocięty, przez to taki krótki, ale to ma być tylko uzupełnienie do fabuły.

2 komentarze:

  1. dfuhdisdhisd omg "od: M.", wiesz, jak mnie to cieszy!
    HEATHER HANDLUJE DZIEĆMI, PŁACZĘ

    OdpowiedzUsuń
  2. MICHAEL DO CHOLERY TYLKO SPRÓBUJ JĄ W SOBIE ROZKOCHAĆ(CO JUŻ ZDĄŻYŁEŚ ZROBIĆ, WIĘC NIE WAŻNE) A PÓŹNIEJ PORZUCIĆ. TYLKO NIECH CI COŚ TAKIEGO PRZEJDZIE PRZEZ MYŚL TO SIĘ POLICZYMY, ROZUMIESZ?!

    OdpowiedzUsuń