piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział pierwszy.

Heather

Podwinęłam rękawy mojej czarnej skóry i zaczęłam rozpychać się łokciami przez gęsty tłum ludzi zebranych na placu przed starym tartakiem. Nie było mi wcale tak łatwo, bo pół miasta (jak nie więcej) zebrało się na dzisiejszy wyścig i stało ściśnięte niczym zapałki na małej, dawno nieodwiedzanej przestrzeni.
Musiałam się nieźle postarać, żeby przebić się przez tak ogromną ilość osób, górujących nade mną  budową ciała. Mimo iż ubrałam dzisiaj dziesięciocentymetrowe koturny, dalej nie dorównywałam wzrostem większości zebranych, co przy moim metrze siedemdziesiąt nie było niczym dziwnym. Ygh, to takie irytujące, kiedy jest się krasnalem.
Przyspieszyłam kroku, gdyż musiałam dostać się na sam początek tłumu jak najszybciej, żeby mieć lepszy widok na wyścigi i niczego nie przegapić. Ocierałam się o ciała innych, co w żadnym wypadku nie sprawiało mi przyjemności, ale w końcu udało mi się dotrzeć do celu i cały trud przepychania się, zostawiłam za sobą.
Przed oczami miałam kawał mokrego od deszczu asfaltu, ciągnącego się tak daleko, że nie byłam w stanie dostrzec jego końca. Wszędzie roznosiła się typowa dla takich wydarzeń aura ekscytacji. Mi samej włoski na rękach zaczęły się podnosić, mimo iż noc była ciepła. Gdzieniegdzie czarne podłoże rozświetlone było przez niektóre, jeszcze działające latarnie i choć trochę zwiększało widoczność całego terenu. Wciąż jednak ciemność stanowiła zagrożenie dla dzisiejszych zawodników, ale przecież o to w tym wszystkim chodziło. Gracze kochali niebezpieczeństwo.
- Heather!
Usłyszałam za plecami głośny krzyk Price, znajdującej się prawdopodobnie daleko w tłumie. Zgubiłam ją chwilę temu, kiedy próbowałam dostać się na początek kolejki, zaraz przy linii startu, a ona wolała poplotkować na temat nowych Graczy. Teraz miałam gdzieś jej nawoływania i dalej ze skupieniem wpatrywałam się w odległy koniec trasy, nie odzywając się ani słowem.
Przygryzłam mocno wargę ze stresu i zacisnęłam kciuki w pięści, choć nie miałam ku temu powodów. Wayn był najlepszy ze wszystkich i jeszcze nie znalazł się taki, który dałby radę go pokonać. Tym bardziej teraz, na rozpoczęciu sezonu, gdzie startują naprawdę słabi zawodnicy. Tylko ci najlepsi bezproblemowo awansują do finału, w tym oczywiście mój chłopak.
Mimo tego, że próbowałam uwierzyć w te zapewnienia mojego umysłu, coś nie dawało mi spokoju. Uczucie niepewności i wewnętrzny lęk, jaki mnie ogarnął wciąż nie odpuszczały i sprawiały, że coraz mocniej zaciskałam ręce w pięści, aż bielały mi knykcie.
Chciałam zobaczyć już zawodników, ale jak na razie żaden nie pojawił się na starcie. Gracze preferowali 'wielkie wejścia'. Wiadomo, że punktualność nie była ich cechą.
Z każdą sekundą mój stres rósł, a ja nie wiedziałam, jak temu zaradzić. Dlaczego tak bardzo przejmowałam się pierwszym wyścigiem w tym sezonie? Przecież to będzie krótka piłka. Wayn wygra jak zwykle, kilka osób rozbije się po drodze, automatycznie dyskwalifikując się z dalszej Gry, spotkamy się za miesiąc w mniejszym składzie i znów zaczniemy od początku.
- Tu jesteś! - prawie podskoczyłam, kiedy zdyszana Price złapała mnie za ramię – Nie słyszałaś, że cię wołałam?
Na jej pytanie kiwnęłam przecząco głową, choć to wcale nie była prawda. Słyszałam, jak przyjaciółka krzyczy moje imię, ale wolałam uniknąć jej typowej paplaniny przed rozpoczęciem wyścigu i poszukać sobie lepszego miejsca, gdzie w skupieniu mogłabym obejrzeć zwycięstwo mojego chłopaka.
Cora popatrzyła na mnie, jakby zastanawiała się czy ma mi uwierzyć, ale ostatecznie wzruszyła ramionami, odpuszczając sobie temat. Następnie zajęła miejsce obok  i utkwiła wzrok w mecie, z ekscytacją jak cała reszta zebranych oczekując przybycia Graczy.
- Nie mogę się doczekać! - pisnęła, ściskając mnie ponownie za ramię tym razem zdecydowanie za mocno, po czym dodała – Dzisiaj będzie wyjątkowe przedstawienie.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc co moja przyjaciółka ma na myśli i w końcu postanowiłam na nią spojrzeć. Do tej pory skupiałam się na widoku przede mną, olewając gadanie Price, ale tym razem jej słowa mnie zaciekawiły.
- Co masz na myśli, mówiąc 'wyjątkowe przedstawienie'? - zapytałam, cytując jej słowa, na co ona popatrzyła na mnie z pobłażaniem – Ok … Czy coś mnie ominęło?
- Nie mów, że nie słyszałaś o nowym składzie, Heather! - jej zaskoczenie w tym momencie nie równało się z niczym – Jesteś niemożliwa. Gdzie ty żyjesz?
- Och, wybacz, że nie interesują mnie jakieś głupie plotki. - przewróciłam oczami i znów skupiłam się na mecie.
Nie zamierzałam dalej ciągnąć tego wątku, bo wkurzało mnie, że Cora nie potrafi odpowiedzieć normalnie na moje pytanie. Wiedziałam, że bez długiego wstępu o tym, jak niczym się nie interesuje i nie mam pojęcia co dzieje się w mieście, się nie obędzie. Dlatego też nie odezwałam się więcej, nawet kiedy dziewczyna praktycznie miażdżyła mnie wzorkiem i widać było, że tylko czeka aż zapytam o coś więcej.
- Są nowi w Sydney. - powiedziała w końcu, nie wytrzymując milczenia i ponownie używając tego typowego dla niej podekscytowanego tonu głosu – I podobno całkiem nieźli w te klocki.
- Mogą być kim chcą, ale na moim torze nie wygrają.
Męski głos przerwał nam rozmowę, przy okazji wyrywając z zamyślenia. Na sam ten dźwięk zrobiło mi się cieplej w okolicach klatki piersiowej, a na usta wpłynął nieznaczny uśmiech. W tym momencie kompletnie zapomniałam o czym przed chwilą ja i Price tak dyskutowałyśmy, bo całą swoją uwagę skupiłam na silnych rękach oplatających moją talię. Oparłam się wygodnie o dobrze mi znany męski tors i poczułam ciepły pocałunek w zagłębieniu szyi. Nie odwróciłam się, nie miałam takiej potrzeby.
- Wayn. - powiedziałam, a uśmiech na mojej twarzy się powiększył. Spojrzałam przez ramię na jego przystojną twarz tuż obok mojej i zapytałam – Co tu robisz? Musisz przygotować się do wyścigu! Zostało mało czasu.
Wayn zaśmiał się pod nosem i oparł czoło o tył mojej głowy. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że wcale nie potrzebował żadnego przygotowania, mimo iż większość zawodników właśnie nastrajało się przed wyścigiem i sprawdzało swoje samochody, bojąc się niespodzianek w trakcie jazdy. Mój chłopak miał jednak inne plany. Był najlepszy w tym, czym się zajmował i nie potrzebował się w tym upewniać.
- Właśnie to robię. - mruknął mi do ucha, przez co nie mogłam powstrzymać się od głupkowatego zacieszu. Byłam cholernie w nim zakochana i nie panowałam nad tym, co dzieje się ze mną w jego towarzystwie – Wiesz, że przynosisz mi szczęście, skarbie.
Na jego słowa zachichotałam jak mała dziewczynka i pokręciłam głową.
- Wariat. - skwitowałam.
Price, która stała z boku, widząc nasze zachowanie, zaczęła udawać, że ma odruchy wymiotne. Oboje zaczęliśmy się śmiać, a Wayn postanowił wykorzystać fakt, że dziewczyna czuje się zażenowana i pocałował mnie w to samo miejsce, co przed chwilą, bliżej przyciągając do siebie.
- Robisz to specjalnie, Wayn. - odezwała się, krzywiąc za każdym razem kiedy jego usta dotykały mojej skóry.
Próbowałam uspokoić chłopaka, ale nie chciał mnie słuchać i wciąż bawił się kosztem Cory, składając kolejne pocałunki na mojej szyi. Posłałam przyjaciółce przepraszające spojrzenie, ale nie zwróciła na to szczególnej uwagi, bo wciąż wpatrywała się w bruneta z nieukrywanym obrzydzeniem.
- Nie wiem o czym mówisz. - powiedział, niewinnie spoglądając na dziewczynę – Coś nie tak, Cora? - zapytał, a po tonie jego głosu mogłam wywnioskować, że się uśmiecha.
- Jesteście paskudni. - skomentowała i odwróciła się z powrotem w stronę linii startu.
Nasza dwójka również zwróciła się do ulicy, idąc w ślady Price. W spokoju czekaliśmy aż zbiorą się wszyscy zawodnicy, co jakiś czas wymieniając między sobą parę słów na temat wyścigu, samochodów i szans każdego z pojawiających się Graczy.
Powoli meta zapełniała się nowymi samochodami, z których wychodzili coraz to różniejsi chłopcy. Niektórych znałam z wcześniejszych zawodów, a inni byli mi kompletnie obcy. Już na pierwszy rzut oka można było ocenić, czy stanowią jakiekolwiek zagrożenie. Żaden z nich nie dorównywał Waynowi choćby samą pewnością siebie. I to mi się podobało.
Dlatego zakochałam się w tym chłopaku. Lubiłam, kiedy inni tak bardzo go respektowali, niektórzy nawet bali się odezwać w obawie, że mogłoby mu się coś nie spodobać, a wtedy skończyłoby się to dla nich źle. Możecie myśleć, że jestem nienormalna, bo kręcą mnie takie rzeczy, ale tak niestety jest. Uwielbiałam, kiedy on miał władzę, a ja czułam się przy jego boku bezpieczna i wiedziałam, że nikt nie ma prawa mnie dotknąć, nie ma prawa mnie skrzywdzić.
Wtuliłam się w ciało Wayna jeszcze bardziej i próbowałam dodać mu siły, której tak naprawdę nie potrzebował. Chciałam jednak żeby czuł, iż jestem przy nim i go wspieram.
Spojrzałam w stronę startu, w miejsce gdzie stało BMW należące do mojego chłopaka w momencie, w którym przyjechał kolejny zawodnik. Kierowca czarnego samochodu zaparkował tuż przy czerwonym BMW Wayna, czyli w bardzo małej odległości ode mnie, Cory i chłopaka.
Ciało bruneta spięło się automatycznie, kiedy zobaczył jak słabo jego samochód wygląda przy nowej maszynie, należącej do nieznanego mi jeszcze Gracza. Ja otworzyłam szeroko oczy, bo nie mogłam uwierzyć, że coś tak pięknego stoi tuż przede mną. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w czarny, błyszczący lakier.
- Wow. - rzuciła Price na ten widok, a ja miałam ochotę jej zawtórować. Wiedziałam jednak, że nie mogłam zrobić tego przy Waynie – Co to za auto?
Nieświadomie wyswobodziłam się z objęć swojego chłopaka i zrobiłam parę kroków do przodu w stronę samochodu.
- Toyota Subaru… - zaczęłam i postawiłam kolejny krok - ...pojemność silnika 1998 centymetrów sześciennych… - schyliłam się oglądając, dokładnie koła i alufelgi - … silnik w układzie bokser, cztery cylindry, szesnaście woltów…- tylko tyle zdołałam wydukać.
Podniosłam się z miejsca i rozejrzałam dookoła. Nie tylko ja przyglądałam się z miłością tej maszynie. Wiele osób z podziwem i zazdrością patrzyło na nie swoją własność. Bałam się spojrzeć na Wayna, bo pewnie był na mnie zły za zachwycanie się tym autem, ale nie mogłam się powstrzymać… Pracowałam jako mechanik, a samochody były moją pasją, więc widok tego cuda odbierał mi racjonale myślenie. Ile ja bym dała za chwilę pod jego maską …
Drzwi od samochodu gwałtownie się otworzyły. Przez chwilę nie mogłam nic ujrzeć, bo byłam po drugiej jego stronie, ale w końcu moim oczom ukazał się właściciel Toyoty. Pierwsze wrażenie na temat chłopaka to, że był niesamowicie wysoki. Odwrócił się w moją stronę z bezczelnym uśmiechem na ustach, ukazującym biel zębów i położył ręce na dachu samochodu, który nas dzielił, jednocześnie splatając ze sobą palce dłoni. Miał niemożliwie niebieskie tęczówki, które robiły jeszcze większe wrażenie niż samo auto.
- Podoba ci się, królewno? - zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku, a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa. Jak on mnie nazwał? - Będziesz mogła się ze mną przejechać, kiedy twojego Romeo będą zbierać z asfaltu.
Chłopak rozczesał palcami swoje postawione do góry, blond włosy i odepchnął się od samochodu, w momencie, kiedy dwójka chłopaków dołączyła do niego i pociągnęła za ramiona, prowadząc trochę dalej od mety, gdzie stał kolejny z nich. Całe szczęście, bo Wayn nie wyglądał na zadowolonego, dlatego im dalej byli od siebie, tym lepiej.
 Czułam się głupio, wpatrując tak w całą czwórkę, ale nie mogłam powstrzymać swojej ciekawości. Prawdopodobnie to była ta ekipa, o której wcześniej mówiła Cora. Wyglądali na bandę zadufanych w sobie dupków, przez co zaczęłam się martwić jeszcze bardziej o dzisiejszy wyścig.
 Chłopcy zaczęli prowadzić między sobą rozmowę, a mimo to niebieskie tęczówki skupione były na mojej osobie. Zadarłam brodę do góry i obdarzyłam blondyna pogardliwym spojrzeniem, na co ten uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym przygryzł wargę w miejscu, gdzie spoczywał czarny kolczyk.
Cholera, musiałam przyznać, że był seksowny, jednak nie pozwoliłam sobie dłużej nad tym rozmyślać i odwróciłam się na pięcie, wracając na miejsce. Stanęłam obok swojego chłopaka, a widząc, że aż kipi z wściekłości, złapałam go za nadgarstek i uspokajającym ruchem, zataczałam opuszkiem palca wzory na wierzchu jego dłoni. Nie chciałam, żeby Wayn pobiegł za blondynem i próbował go zabić, zwłaszcza, że ja sama przyczyniłam się do jego chamskiego i gburowatego komentarza.
W ciszy czekaliśmy na rozpoczęcie zawodów, mimo iż dookoła panował gwar i można było wyczuć, jak mocno podekscytowani dzisiejszym dniem są wszyscy. W Sydney było wiele okazji i sposobów na rozrywkę, w końcu nie mieszkaliśmy w jakiejś dziurze a największym mieście w Australii. Jednak nielegalne wyścigi były tą częścią życia, która pociągała wszystkich zdecydowanie najbardziej. Podobno zakazany owoc wydaje się znacznie smaczniejszy, prawda?
Modliłam się, żeby wyścig już się zaczął, bo nie mogłam znieść dłużej tej napiętej atmosfery między naszą trójką. Wayn nie odzywał się ani słowem, wkurzony wcześniejszym zajściem, a Price pewnie wolała się nie mieszać, dlatego udawała zainteresowaną jakimś stojącym nieopodal chłopakiem. Ja starałam się nie patrzeć ani na jedno ani na drugie i uciekałam wzrokiem z miejsca na miejsce, zatrzymując się co jakiś czas na mało istotnych szczegółach widoku przede mną.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy Gracze zaczęli zajmować miejsca w samochodach ustawionych na linii startu. To oznaczało, że wyścig już za chwilę się zacznie, Wayn wygra i zapomni o nieprzyjemnej sytuacji z blondynem, bo zajmie się świętowaniem kolejnego sukcesu. 
Odruchowo zerknęłam na wcześniej wspomnianego chłopaka, który kierował się do swojej czarnej Toyoty. Jego ruchy wskazywały na to, że był nie tyle co zrelaksowany, a raczej obojętny. Wydawałoby się, że jego pewność siebie podpowiadała mu, że nie ma czym się denerwować, skoro wygraną ma w kieszeni. Uśmiechnęłam się, prychając cicho pod nosem, bo nie sądziłam, że blondyn mógłby mieć jakiekolwiek szanse w zawodach. Wszystko co sobą prezentował to wygórowane ego, nic więcej.
W tym momencie jego wzrok zatrzymał się na mojej osobie, przez co poczułam się mocno zażenowana faktem, że przyłapał mnie na obserwowaniu. Cała oblałam się rumieńcem, ale starałam się nie pokazać po sobie, jak bardzo jest mi w głupio. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że z takiej odległości nie zauważy mojej czerwonej twarzy. Blondyn wykrzywił usta w zadziornym uśmiechu i puścił mi oczko, po czym otworzył drzwiczki samochodu i zniknął w jego wnętrzu. Co za bezczelny typek? Co on sobie myślał?
- Ja pierdole… - skomentowała Price z szeroko otwartymi ustami ze zdziwienia.
Nie wiedziałam jak mam interpretować jej zachowanie. Czy była przerażona zachowaniem blondyna równie co ja, bo Wayn znajdował się zdecydowanie zbyt blisko i nic nie mogło mu umknąć? Nie mówiąc już o całej naszej ekipie, która na pewno była gdzieś w pobliżu. A może po prostu imponowało jej to w pewien sposób i jej słowa były wyrażeniem aprobaty? Nie miałam pojęcia, ale też nie chciałam się długo nad tym zastanawiać.
W końcu odważyłam się spojrzeć przez ramię na bruneta, który stał tuż za moimi plecami. Nie zauważyłam kiedy położył dłonie na moich ramionach, bo byłam zbyt zaaferowana zachowaniem nowego Gracza, żeby dostrzec coś tak mało istotnego. Teraz jednak jego palce boleśnie zaciskały się na tej części mojego ciała, co oznaczało, że Wayn był naprawdę wściekły. Pozostawało tylko pytanie na kogo? Czy na mnie za zainteresowanie chłopakiem czy na blondyna za zainteresowanie mną? 
Bałam się, że Wayn zaraz pobiegnie i najzwyczajniej w świecie mu przyłoży. Od zawsze był impulsywnym charakterem i mało myślał, a dużo robił. Zwłaszcza w sytuacjach zagrażających jego nienadszarpniętemu honorowi.  Brunet jednak puścił mnie i bez słowa ruszył w stronę swojego BMW, nawet się nie oglądając.
- Powodzenia! - udało mi się krzyknąć, choć on już tego nie usłyszał, bądź po prostu zignorował.
Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Czego ja się tak cholernie bałam?
Obserwowałam jak mój chłopak zajmuje miejsce kierowcy w czerwonym samochodzie i kiedy wszyscy zawodnicy ustawili się na odpowiednich miejscach, oficjalnie zaczęło się przedstawienie. Widownia zamieniła się w stado zwierząt, które oprócz szaleńczych pisków i wycia, nie robiło kompletnie nic. Skrzywiłam się nieznacznie słysząc te dźwięki. Jeszcze większy hałas robiło szaleńcze gazowanie aut przez zawodników, które miały pobudzić w reszcie coraz to skrajniejsze emocje. Widziałam jak Wayn zaciskał mocno szczękę za każdym razem, gdy wzrok jego jasnowłosego przeciwnika padał na niego przy kolejnych naciśnięciach pedału gazu. Nie daj się sprowokować.
Na samym środku przed zawodnikami pojawiła się ta sama co zwykle długonoga blondynka, która rozpoczynała każdy wyścig już od paru dobrych sezonów. Jej skąpy, czerwono-czarny strój miał przypominać flagę z mottem nielegalnych wyścigów. Zawodnicy zaczęli trąbić, kiedy Hannah (bo tak miała na imię ta dziewczyna) przechadzała się po linii startu z wysoko uniesionymi rękami nad głową, zmuszając widownie do głośniejszego zachowania. Tak właśnie nakręcało się przedstawienie.
- Mam złe przeczucia. - mruknęłam cicho, ale Price mnie usłyszała.
Dziewczyna pokiwała głową, zgadzając się ze mną. Chyba też od początku miała to wrażenie, że coś niespodziewanego wydarzy się dzisiaj. W moim przypadku jednak nie odbijało się to wyrazem ekscytacji jak u mojej przyjaciółki, a raczej strachem. Cora spojrzała na mnie i chyba musiałam wyglądać na naprawdę przerażoną, bo jej dłoń od razu złapała moją, przez co uspokoiłam się nieco.
- Heather, tylko się nie rozklejaj. - powiedziała z przekąsem, po czym już poważniej dodała - Będzie dobrze, zobaczysz. Jeszcze dzisiaj będziemy opijać zwycięstwo. Mam namiary na zajebisty klub, który poleciła mi…
- Ok! - przerwałam jej szybko, zanim rozkręciłaby się na dobre – Masz racje, Price. Wayn wygra wygra ten wyścig. Niepotrzebnie się denerwuje. To wszystko wina tego palanta. - dokończyłam już mniej zadowolonym głosem.
Cora chciała już coś powiedzieć, co zapewne brzmiałoby jak 'nie przejmuj się nim, to tylko głupi facet', ale słowa uwięzły jej w gardle. Powędrowałam wzrokiem w to samo miejsce, na które patrzyła moja przyjaciółka i spostrzegłam wysoko uniesioną flagę nad głową Hannah. Serce zamarło mi w oczekiwaniu aż biały materiał dotknie ziemi, a Gracze będą mogli w końcu ruszyć. Ręka dziewczyny w zwolnionym tempie wędrowała w dół, aby w ostatniej chwili machnąć energicznie flagą, rozpoczynając zawody.
Zawodnicy ruszyli z piskiem opon, zostawiając po sobie szarą warstwę dymu i kurzu, która zaraz osiadła na moich ubraniach. Stojąc tak niebezpiecznie blisko mety byłam narażona na taki obrót sprawy, ale jednocześnie przyzwyczaiłam się do silnego wiatru miotającego moimi włosami.
Price wbijała paznokcie w moją dłoń, nie mogąc opanować podniecenia, kiedy już na samym początku dwa auta, próbujące się wyprzedzić, rozbiły się o śmietniki. Mała stłuczka i na szczęście nic im nie będzie, jednak nie będą mogli brać udziału w wyścigach do końca sezonu. To była chyba największa przegrana ze wszystkich – odpaść w pierwszej rundzie.
Pierwszy zakręt samochody pokonały bez większych problemów i całkiem nieźle radzili sobie podczas jazdy prostą przez następne kilka kilometrów. Wszyscy czekaliśmy w napięciu na to, co wydarzy się w kolejnej sekundzie. Obserwowaliśmy, jak czerwone BMW obejmuje prowadzenie z wielkim zapasem wolnej przestrzeni za plecami. Mimo tego, że pozostawił przeciwników naprawdę daleko, nie zwalniał nogi z gazu i jedynie przyspieszał, wchodząc w kolejny zakręt.
Moje serce podskoczyło, a pięści zacisnęły się tak mocno, że nie czułam palców, jednak w tym momencie liczyła się tylko wygrana. Wayn wygrywał, niepotrzebnie tak bardzo się stresowałam. Przecież zwykły cwaniak w dodatku nowy w tej Grze nie mógł stanowić dla nikogo zagrożenia.
Automatycznie zerknęłam w stronę ekipy blondyna i ze zdziwieniem mogłam zaobserwować zadowolone miny jego kumpli. Mimo iż czarna Toyota trzymała się spory kawałek za zderzakiem BMW mojego chłopaka, ci kolesie wydawali się zadowoleni tym faktem. Ba, oni wręcz byli rozbawieni sytuacją, co sprawiło, że moja niepewność wróciła.
Ryk obserwujących był niesamowity, nie było możliwości usłyszenia własnych myśli. Kibicowali swojemu ulubieńcowi, który wciąż zajmował pierwsze miejsce i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek ulegnie zmianie. Nawet moje obawy wydawały się w tym momencie wyblakłe, bo zawodnikom zostało zaledwie parę metrów do mety. Nie było możliwości, żeby komukolwiek udało się wyprzedzić Wayna. Wygraną miał w kieszeni. Uff, co za ulga.
Uśmiech wkradł się na moje usta, kiedy sobie to uświadomiłam. Na chwilę przestałam nawet obserwować tor, będąc całkowicie pewną jak zakończy się ten wyścig, dopóki Price nie wydała z siebie głośnego pisku, zupełnie jak większość dziewczyn zebranych dookoła. Gwałtownie podniosłam głowę, aby obejrzeć rozgrywającą się scenę. Wszystko zmieniło się w ciągu sekundy, a całe zajście było tak szybkie, że zastanawiałam się czy czasem sobie tego nie wymyśliłam.
Czarna Toyota, która przez całą drogę trzymała się w bezpiecznej odległości, siedząc Waynowi na ogonie, znacznie przyspieszyła. Jej właściciel w odpowiednim momencie włączył nitro, przez co samochód całą siłą został wypchany do przodu. Blondyn z łatwością minął dotychczasowego prowadzącego, co tłum przyjął z niemałym zaskoczeniem. Przy wyprzedzaniu oba samochody otarły się o siebie bokami, wypuszczając sporo iskier, które zaraz zniknęły na ciemnym niebie. Mogłam tylko przypuszczać jak bardzo rozwścieczyło to mojego chłopaka, przecież tyle włożył w ten samochód…
Zakryłam usta dłonią, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Wayn po raz pierwszy w życiu wjechał na metę jako drugi.


Chwilę później byłam ciągnięta do czerwonej maszyny, która stała nieopodal mety. Wayn był wściekły i upokorzony, dlatego bez zastanowienia postanowił opuścić teren tartaku, zabierając mnie ze sobą. Nie zwracał uwagi na nic, a jego furię można było wyczuć w unoszącym się, ciężkim powietrzu. Ludzie ustępowali mu drogi tak, że nie musiał się przeciskać pomiędzy ciałami jak ja wcześniej.
Odwróciłam się szukając wzrokiem przyjaciółki i widząc jej zmartwione spojrzenie, starałam się zachować neutralną minę. Nie chciałam, żeby później wyrzucała sobie, że mi nie pomogła, dlatego próbowałam nie dać po sobie poznać, że cierpię. Przedramię bolało mnie niesamowicie i wiedziałam, że jutro będę miała siniaki od tak mocnego uścisku. Bałam się jednak sprzeciwić Waynowi, dlatego pozwoliłam, żeby siłą zaprowadził mnie do samochodu i praktycznie do niego wpakował. Miałam nadzieję, że jeżeli wyżyje się na mnie teraz, później będzie choć trochę w lepszym humorze.
Zapięłam pasy na siedzeniu pasażera i obejrzałam się za siebie. Przez tylną szybę udało mi się zauważyć chamski uśmieszek dzisiejszego zwycięzcy. Stał wśród tłumu osób, które gratulowały mu tak epickiej wygranej, ale nie zwracał na nich szczególnej uwagi. Wydawało mi się, że wzrok jego i pozostałej trójki utkwiony był w mojej osobie. Każdy z nich miał pewnie niezły ubaw.
Wezbrała we mnie wściekłość. Nienawidziłam ich za to, jak upokorzyli mojego chłopaka przed tak licznym tłumem, który do tej pory go uwielbiał. Nie chciałam nawet myśleć, co będzie się działo, kiedy znikniemy z pola widzenia obcych gapiów. Spodziewałam się wielkiego wybuchu. I to wszystko wina tego zakochanego w sobie typka. Bezczelny, zadowolony z siebie pajac.
Wayn trzasnął mocno drzwiami i sprawił, że aż podskoczyłam na siedzeniu. Straciłam kontakt wzrokowy z blondynem, ale byłam pewna, że on wciąż patrzy w naszą stronę.  Postanowiłam jednak skupić się na drodze przed nami, bo nie chciałam dawać brunetowi kolejnych powodów do złości.
Nie odwróciłam się już więcej, uporczywie wlepiając wzrok w trasę przed nami. Całą drogę słuchałam ciszy przerywanej ciężkim oddechem Wayna Cartera – byłego mistrza nielegalnych wyścigów samochodowych w Sydney.

*
jeżeli ci się podobało, to zapraszam do dalszego czytania i zachęcam do motywowania komentarzami.
buźka!
#RiskyPlayerFF

4 komentarze:

  1. Jesteś piękny Wayn, ale Luke jest lepszy, sorry. I podoba mi się, pałko, nie marudź!
    Czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma takiego czegoś jak Toyota Subaru :) Jest Toyota Supra :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero dzisiaj wpadłam na to ff ale już po pierwszym rozdziale widzę że będzie świetne :) xx Lukee <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero znalazłam to fanfiction ale cieszę się bardzo że będę miała co czytać �� wielki buziak dla Ciebie za to że jest to skończone opowiadanie bo takich trzeba niestety się naszukać... Poza tym to wbrew Twojej notce że pierwsze rozdziały nie są najlepsze nie zgadzam się absolutnie. Świetnie napisany pierwszy więc następne pewnie też. Dobra to lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń